Rozdział 51L

47 4 3
                                    

...

- Co się z nim stało ? - Słyszałem stłumione głosy.
- Nie mam pojęcia, zanim wyszliśmy, mówił, że boli go głowa. - Zdawało mi się słyszeć coraz wyraźniej.

...
Ocknąłem się.
Miałem rozmazany obraz w oczach. Zdało mi się ujrzeć nade mną baldachim, oznaczało to, że leżałem w łóżku. Tak, to by wyjaśniało dlaczego, mi miękko pod głową. Jak ja się tu znalazłem ? Nie, lepiej, co się właściwie stało ? Ostatnie co pamiętam, to przerażający ból w sercu i krew cieknąca mi z nosa. Jednak jeśli przypomnę sobie wszystkie chwile, gdy czułem ból w klatce.. To jeszcze nigdy nie czułem bólu tak potężnego, a w dodatku z cieknącą krwią z nosa. Szlag by to trafił. Jednakże, czym było to spowodowane ? Przecież panowałem nad Balance Breaker'em. Co więcej, minęło trochę czasu, od kiedy go użyłem, do momentu gdy mnie to złapało. 
Za wielkimi drzwiami, wciąż słyszałem z lekka stłumione głosy. Jednak przysłuchawszy się głębiej, udało mi się dosłyszeć, moich przyjaciół. Nie ma co, muszę się podnieść.

Usiadłem na łóżku i położyłem nogi na podłodze. Wstając i wyprostowawszy się, gdy chciałem zrobić krok przed siebie, o mało co nie zaliczyłem gleby. Poczułem się jakby grunt pode mną po prostu znikł. Jakbym dosłownie nagle spadał w otchłań. 
Co się ze mną dzieję ? Ponownie usiadłem na łóżku. Spojrzałem na swoje dłonie... I ujrzałem coś, co widziałem nieco wcześniej. Moja prawa dłoń, nie była moja. Była to dłoń Bhunivelze. Całe moje ramię, cały mój korpus i prawa noga były w pancerzu Balance Breaker'a. 

- Bhunivelze ? Co to wszystko jest ? - Spytałem, ukrywając swoje przerażenie.
- Więc, już się zbudziłeś ? 
- Odpowiadaj! 
- To cena. - Odpowiedział najspokojniej na świecie. - Cena, za Nephalema. 
- Nie rozumiem. Mów dokładniej. - Poczułem jak kropla potu, spływa mi z czoła.
- Nie pamiętasz ? Przecież doskonale wiedziałeś, że musisz mi oddać całego siebie. Więc korzystam z tego. Już Ci mówiłem... Jesteś mój. - Zaśmiał się złowrogo.
- Nie rozumiem... Po co ? W jakim celu ? 
- Czy to nie oczywiste ? Sądzisz, że oddam wam ten świat ? Sądzisz, że oddam go w ręce takich istot, jak wy ? Wam? Ludziom ? Istotom niedoskonałym ? 
- Chcesz powiedzieć, że.. - Chyba zaczynałem rozumieć co miał namyśli.
- Dokładnie tak. - Poczułem jakby znalazł się dosłownie obok mnie. - Nie pragnę pokoju. Przeznaczenie, musi się wypełnić. Twoje zostało już przesądzone dnia, gdy się narodziłeś. W dodatku, sam chciałeś aktywować Nephalema. Czy wiesz dlaczego, ani Twoja matka. Ani Twój dziadek go nie aktywowali ?
- ...
- Ponieważ, wiedzieli doskonale, kim i czym jestem. Zabawne... Znasz historię, a jednak pozwoliłeś sobie abym dosięgnął swojego szczytu. - Pojawił się naprzeciwko mnie. 
- ...
- Jesteś moim narzędziem. Narzędziem, które musi wykonać swoje zadanie. A jest nim sprowadzenie na świat zniszczenia, ostatecznego kataklizmu. - Rozłożył ręce szeroko. 
- Nie zrobię tego. - Spojrzałem mu w oczy.
- HA!.. Jesteś zabawny Jhin. Naprawdę. - Zrobił krok do mnie. - Lubię Cię bardziej, niż Twoich poprzedników. Lecz... Masz w sobie ducha, który mi imponuje. Wiedz, że nie jest za późno, abyś sam rozpoczął ten bój.
- Nie! Nie zrobię tego! - Czułem narastający w sobie gniew.
- Więc ? Na co czekasz ? - Podszedł jeszcze bliżej. - Przecież stoję dokładnie tutaj...
-...
-...
- Zabij! - Krzyknął.

Gniew dosięgnął swojego szczytu. Natychmiastowo wystawiłem ku niemu dłoń i tworząc pieczęć, od razu wypaliłem w jego stronę Gold Blast. A zaraz po tym, po prostu znikł. Dopiero po chwili doszło do mnie, że nie byłem w stanie go trafić. Był tylko wizją. Wizją, w mojej głowie. Wciąż, byłem pełny adrenaliny, gdy nagle usłyszałem dźwięk, wyważanych drzwi. Spojrzałem odruchowo w ich stronę, a zza nich wyskoczyli moi przyjaciele pełni zaskoczenia i nie dowierzania, co ja właśnie przed chwilą odwaliłem.

- Jhin? Co się dzieje ? - Spytała natychmiast Rias.
- Ktoś tu był ? - Dopytała Akeno.
- Nie... Ja.... - Nie wiedziałem co miałem im odpowiedzieć. - Ehh... Miałem koszmar.
- Co tu się wyprawia ? - Usłyszałem głos Zeoticusa. ( Jestem w dupie ) - Moja ściana ?! Nie, Moje ściany ?! Co tu się stało ?!
- Ja... Przepraszam. - Powoli ze mnie schodziło. A mimo wszystko, nie dość, że nie wiedziałem co mam im odpowiedzieć, to w dodatku, czułem się jak ostatni kretyn.
- Jhin, wytłumacz co tu się właśnie stało ? - Pytał Issei.
- Mówiłem już, miałem koszmar. - Musiałem im skłamać. - I.. Przepraszam za ścianę. 

* Highschool DxD: Jhin *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz