Rozdział 49L

47 4 1
                                    

Koniec końców,  po jakiejś godzinie spacerku, wróciłem przed posiadłość rodziny Gremory.
Dochodziło już późne popołudnie, a to oznaczało, że miesięczny okres treningowy dobiegał końca. Innymi słowy, byliśmy co raz bliżej, powrotu do naszego codziennego życia. Wreszcie jednak, wróciwszy do domu Rias i otworzywszy bramę, westchnąłem głęboko, gdy pierwszym widokiem, jakie zastały moje oczy. Ukazał się, SirZechs Lucyfer, stojąc przy schodach ze swoim ojcem, Zeoticus'em. Wyraźnie rozmawiali na jakiś " poruszający " temat. Uznałem, że nie będę im przeszkadzał i po prostu wrócę do swojego pokoju na razie. Jak pomyślałem, tak uczyniłem. Szedłem wprost do swojego pokoju, będąc lekko zmęczonym w prawdzie, jednak trafiłem jeszcze na Akeno.

- Jhin ? - Zatrzymała mnie, wypowiadając moje imię.
- Akeno ? - Odwróciłem się do niej.
- Wszystko w porządku ? - Spytała podchodząc do mnie. 
- Jasne, wszystko gra. Coś się stało ? - Dopytywałem, gdyż wydawała się mieć przejętą minę.
- Nie, nie, chyba nie. - Wyraźnie się zakłopotała. - Dokąd idziesz ?
- Właśnie szedłem do swojego pokoju odpocząć chwilę. 
- Oh...  - Zamilkła na chwilę. - Chodź ze mną.
- Umm.. Okej, ale dokąd właściwie ? - Nie bardzo wiedziałem gdzie chciała mnie zaciągnąć.
- Mamy drobne spotkanie u przewodniczącej. 
- Ah... Rozumiem. - Wszystko jasne.

Zaraz, po chwili wraz z Akeno, dotarliśmy do jakiejś sali, w której znajdowali się wszyscy. Wszyscy poza Koneko. O dziwo, był również Azazel, jak zwykle siedząc nonszalancko, rozwalony na fotelu, przy biurku. 

- Jesteśmy. - Powiedziała Akeno, otwierając drzwi.
- Hej, wszystkim. - Przywitałem się.
- Jhin! Wszystko dobrze ? - Natychmiast, podbiegła do mnie Rias, rzucając mi się na szyję. 
- T.. Tak.. Ale dusisz mnie tym uściskiem! - Halo, powietrze ?
- Braciszek Jhin, Wrócił. - Usłyszałem głos Asi, a od strony pleców poczułem kolejny uścisk. 
- Co jest do cholery ?! 
- Widzieliśmy ogromny wybuch. - Spojrzał przez okno Kiba. - Zdawał się on być w kierunku, w którym odbywałeś trening. 
- ... Ah... To... - Zakłopotałem się lekko. 
- Niezłe fajerwerki. - Uśmiechnął się lekko Azazel. - Muszę przyznać, że skala zniszczeń była ogromna. 
- Tak... No więc... - Nie wiedziałem jak mam zacząć. 
- Spokojnie, wiem co się stało. A przynajmniej wiem, w tej większej części. - Przerwał mi Azazel poważniejąc. - Jak rozumiem, trening odbył się pod całkowitą kontrolą? Bhunivelze ?
- Wszystko, zgodnie z planami. Osobiście jestem zadowolony z rezultatów. - Odezwał się w końcu i Bhunivelze.
- Mam nadzieję, że nie było jakichś problemów. - Dodała Rias.
- Spokojnie, wszystko było pod kontrolą. - Dopowiedziałem, z lekkim, zakłopotanym uśmiechem.

Okej... Odnoszę wrażenie, że nie bardzo wiedzą co się stało, z wyłączeniem Azazela. W każdym razie, zareagowali lepiej niż myślałem. Spodziewałem się bardziej, że z lekka spanikują... Cóż, co do mojego poprzedniego pytania; Tak, zdecydowanie, musieli widzieć i musieli odczuć, skutki Terror of Nephalem.

- Także, ten... - Nastała cisza. - Słyszałem, że mamy tu zorganizowane małe spotkanie. - Odezwałem się aby przerwać, tą niezręczną ciszę.
- Ah, właśnie. Wyleciało mi z głowy. - Oprzytomniała Rias. 
- Aaa właściwie.. - Przerwał jeszcze na moment Issei. - Gdzie jest Koneko ?
- Koneko, odpoczywa. - Odpowiedział mu Azazel. - Przepracowała się biedaczka. Dodała zbyt dużą ilość ćwiczeń, do mojego programu treningowo. Zemdlała podczas niego i do tej pory odpoczywa.
- Oh.. - Zaniemówił Issei.
- Kochani ? - Przerwała nam jednak Przewodnicząca. - Dziś wieczorem, zbiorą się reprezentanci, różnych klanów na przyjęcie.
- ?! - Nie byłem za bardzo w temacie. 
- Zgadza się.. - Westchnął wstając z fotela, Azazel. - Muszę iść tam pierwszy, nie zostało wiele czasu. Przyślę kogoś, po was. 
- Bierzemy udział w tak wielkim przedsięwzięciu ? - Dopytywała Asia, w zdziwieniu. 
- Nie tylko my. Jednak będziemy tam jako, ochrona Vipów. - Odpowiedziała jej Rias.

* Highschool DxD: Jhin *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz