Rozdział 69

42 3 1
                                    

...
...
Koniec końców, wszyscy udali się na kolację. Podobnie zresztą ja, nim jednak do nich dołączyłem, udałem się na balkon... Znaczy balkon... Pamiętacie jak mówiłem o kompleksie wielkości ? No właśnie, Ten balkon był niemalże, jak pół boiska futbolowego. W każdym razie, podszedłem do balustrady, położyłem swoje dłonie na niej i oddałem się kontemplacją nad kolejnymi krokami. Mówiąc kolejnymi, mam namyśli fakt, że jako, że wróciłem do żywych i jako, że ponownie jestem w rodzinie Rias, muszę się zastanowić jak w tajemnicy przed wszystkimi zrealizować swoje własne cele. Którymi między innymi jest wytropienie Bhunivelze, a przede wszystkim, jego anihilacja.

Wbrew wszelkim pozorom mam kilka pomysłów gdzie mógłbym go znaleźć... Pierwszym z nich jest chociażby nasza ostatnia kryjówka w Kyoto. Choć domyślam się, że najprawdopodobniej opuścili już tamto miejsce ze względu na zaistniałe okoliczności, więc najpewniej się mylę, choć kto wie? Drugim moim pomysłem jest nazwijmy to „dziura wymiarowa" mówiąc to mam bardziej namyśli fakt, iż przecież Bhunivelze potrafił wejść, a co więcej przenosić nie tylko siebie lecz wszystko inne do świata chaosu. Innymi słowy, istnieje taka możliwość, że gdzieś tam może być. Chociaż... Sam byłem w świecie chaosu... i go tam nie widziałem... A wydaje mi się, że raczej bym go zauważył. Czy istnieje prawdopodobieństwo, że istnieje również jakiś „Alter - Świat chaosu" ? Jeśli tak... To znacząco komplikuje wszystko... Mówiąc dosadniej, jeśli by istniał, nasza walka mogłaby trwać w nieskończoność. Jak to możliwe ? Cóż, teoretycznie tworząc w głowie już chyba wszystkie możliwe scenariusze, zakładając, że będę bliski zwycięstwa... Istniałaby możliwość, że w ostatniej chwili mógłby się przenieść do swojego „Alter Świata chaosu" z kolei ja sądząc, że jest on tylko jeden, ruszyłbym za nim. Koniec końców, żadne z nas by się nie odnalazło, ponieważ ja bym był w świecie w chaosu, zaś on w jego alternatywnej rzeczywistości...

Założyłem ręce na siebie i pomyślałem na głos.
To wszystko jest strasznie skomplikowane. Zupełnie bardziej, niż mogłoby się wydawać na początku opowieści ( przebijanie 4 ściany )

Usłyszałem czyjeś kroki, toteż odwróciłem głowę aby zerknąć, kto się do mnie zakrada.

- Więc tu jesteś. - Był to Lucyfer. - Myślałem, że jesteś ze wszystkimi na kolacji.
- Cóż, wybieram się tam za chwilę. - Spojrzałem się na niego.
- Wszystko w porządku? - Podszedł do Balustrady.
- W jak najlepszym. - Obydwoje się podparliśmy o nią, patrząc w niebo.
- Cieszę się, że to słyszę. - Podniósł lekko kącik ust. - Dobrze się spisaliście.
- Co masz namyśli ? - Założyłem ręce na siebie.
- Ten pomysł, z przekazaniem części mocy, Asi. Z Issei'em wydaje się być wszystko w porządku.
- Cóż, mam nadzieję, że wszystko z nim będzie w porządku.

Miedzy nami zapadła cisza, jedyne co zdało się słyszeć, to dźwięki świerszczy i ewentualnych ptaków.

- Co zamierzasz ? - Spytał przerywając ten błogi spokój.
- Hmm? - Spojrzałem się na niego. - Co masz namyśli?

Nie spojrzał na mnie, po prostu wpatrywał się w horyzont, z lekkim, jakby uśmiechem. Czuć było od niego jakiś większy spokój, niż zazwyczaj. Powiedziałbym nawet, że było to wręcz podejrzane.

- Bhunivelze sporo namieszał.
- Ah... To masz namyśli. - Westchnąłem.
- Wiesz, cieszę się, że wróciłeś. Choć zdaje sobie też sprawę z tego, że będziesz chciał podjąć jakieś kroki, w związku ostatnimi wydarzeniami.
-...

Zastanawiałem się, przez pewien moment, jak mam to rozegrać. Czy powiedzieć wprost, że zamierzam ruszyć na poszukiwania? Czy może mu coś na ściemniać ? A może po prostu dalej czekać na dalszy rozwój wydarzeń ? Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nawet nie bardzo wiem od czego zacząć....

- Znajdziemy go. - Odezwał się Chronos.
- ?! -  Nie miał kiedy się chyba odezwać.
- Chronos, tak ? - Spojrzał na moją dłoń.
- Zgadza się, SirZechs Lucyferze.
- Więc jak rozumiem, zamierzacie ruszyć przed siebie aby go znaleźć ?
- Cóż ... Taki miałem plan. - Niech Cię szlag Chronos.
- Co na to Rias ? - Spojrzał mi w oczy.
- Nie planowałem jej informować.
- Rozumiem. - Podparł brodę dłonią. - Co nam grozi ?
- Zagłada. - Powiedział wprost Chronos. - Totalna Anihilacja Planety.
- ...

Niestety to fakt. Znam plany Bhunivelze, co więcej, przez pewien okres sam do nich dążyłem. Jednak bardziej teraz zastanawiam się, czy zdołam mu dać radę. Jakby nie patrzeć, to by była walka Bhunivelze z Bhunivelze. Przedwieczny z Przedwiecznym. Walka yin i yang... No sami rozumiecie. Walka która wbrew pozorom mogłaby zaburzyć i tak już ledwie istniejąca równowagę wszechświata. Lał ale mi się filozof włączył.

- Jhin. - Poważnie wypowiedział moje imię. - Daj mi trochę czasu. A postaram się, nie... Zrobię co w mojej mocy, aby go zatrzymać.
- Doceniam to ale, czas nie jest po naszej stronie.
- Wiem, mamy problem z brygada chaosu. A teraz jeszcze to. Przyszło nam żyć w trudnych czasach... - Westchnął. - Jednak proszę Cię abyś mi zaufał a przy tym dał trochę czasu.
- Załóżmy, że mu się nie będzie spieszyć. Co dalej ?
- Na początek, nie chce abyś działał pochopnie na własną rękę. To by mogło się skończyć tragicznie dla wszystkich i wszystkiego.
- Rany, jaka konspiracja. - Uśmiechnąłem się.
- Owszem, jednak miej na uwadze, że wbrew pozorom, bardzo dużo zależy od Ciebie i od Twoich działań. Mógłbym powiedzieć, że w tej chwili, przyszłość tego świata, poniekąd leży w Twoich rękach.
- Nie napawa mnie to szczególnym optymizmem. - Podrapałem się kłopotliwie w głowę.
- Jak już mówiłem, przyszło nam żyć w trudnych czasach.

Zdało się słyszeć śmiechy pozostałej naszej gromadki z jadalni.

- Chyba najwyższa pora iść na kolacje. - Zasugerował.
- Taaa... Jak znam Isseia, pewnie wszystko już dawno temu zjadł.
- Ha. Po takim śnie? Na bank już nic nie zostało.
- .... Do później Lucyferze.

Tyle co zdążyłem się odwrócić, zawołał ponownie moje imię.

- Jhin. Chciałbym aby ta rozmowa została bynajmniej na razie, między nami.
- Załatwione. - Kiwnąłem mu głową.
- Jeszcze szybkie dwie sprawy.
- Hmm? - Spojrzałem się na niego.
- Pierwsza rzecz, odliczę Ci od pensji Twojej mamy, na tą dziurę w suficie.
- ... O rany... - A więc nie ma ubezpieczenia.
- A Druga sprawa...
- ... ? - Spojrzeliśmy się na siebie.
- Uważaj na Rias.
- ...

Nie musiałem mu nawet odpowiadać. Znał doskonale moją odpowiedź.

Nie czekając dłużej, udałem się do jadalni gdzie wszyscy już, najprawdopodobniej byli po jedzeniu.
Czekać na dalszy rozwój wydarzeń ? Czy to w ogóle bezpieczne ? Nie wiadomo na jakim etapie w tej chwili jest Bhunivelze. Znam jego siłę, jego moc i zamiary. Nie sądzę, żeby czas był na nasza korzyść. Jednak niech będzie, zaufam Lucyferowi. Jeśli ma jakiś plan, oby zaczął go realizować czym prędzej...

...
..
.

====================
Bhunivelze
====================

A zatem, cały świat dziś stoi przede mną otworem. Nic nie stoi mi już na przeszkodzie, aby stworzyć utopie, jaką sobie wymarzyłem. Świat, który będzie domem dla wszelkiej maści istot, które go zasiedlą...

Stary świat spowije ciemność, wszelakie oczy zamkną się na światło starego świata, a dusze i prochy poprzedniej ery, staną się fundamentem, na którym ja Wszechpotężny,  przedwieczny, Bhunivelze wybuduje świat jak ze snu.

Lecz jeszcze nie teraz.
Teraz... Moi drodzy wierzyciele; ludzie, demony i upadli, którzy oddaliście mi swe serca... Żądam abyście ruszyli w świat i głosili moje słowo. Przepowiednie, która niebawem się ziści na podwalinach tego świata. Ten kto uwierzy w moje słowa, odnajdzie spokój, dom i życie wieczne w świecie Bhunivelze... Tak rzecze ja; Wszechpotężny i wieczny Bhunivelze.

* Highschool DxD: Jhin *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz