Rozdział 2

162 8 0
                                    

...
W końcu wraz z Panią Asako, wróciłem do budynku szkoły, gdzie akurat powoli kończyła się przerwa. Moją ostatnią stacją było pójście do klasy.. Oczywiście zostałem przez nią, odprowadzony, abym przypadkiem się nie zgubił...

Aż w końcu, gdy zaczęła się kolejna lekcja, stojąc przed drzwiami, zostałem poinformowany abym chwilę poczekał, aż zostanę wywołany. Cóż, nie miałem innego wyjścia.

Pojawiła się, otworzyła drzwi i zaprosiła mnie do środka... Przekroczywszy próg drzwi, znowu poczułem ucisk w palcu.

- Ddraig...

- To będzie wasz nowy kolega. Jhin Hachijo. Opowiedz nam coś o sobie.

- Zatem.. - Poczułem kolejny ucisk. - Zatem, jak już wiecie nazywam się Jhin Hachijo. Pochodzę z Kyoto. Zmieniłem właśnie szkołę po raz 3ci w tym roku.. Mam nadzieję, że się mną tutaj zajmiecie. - Dałem fałszywy uśmiech.

- W porządku, zajmij jakieś wolne miejsce. - Powiedział nauczyciel.

Lekko kiwnąłęm, twierdząco głową. Rozejrzałem się po klasie i znalazłem miejsce obok jakiegoś, przypadkowego chłopaka. Spojrzałem na niego, leżał na ławce. W porządku, usiadłem obok niego a on zaraz się podniósł.

- Hej, jesteś tym nowym, nie? - Spojrzał się na mnie.
- Zgadza się, jestem Jhin Hachijo. - Podałem mu rękę.
- A ja jestem Hyoudu Issei. - Uścisneliśmy sobie dłonie.

W jednej chwili, gdy Uścisneliśmy dłonie, poczułem nagły transfer Energii. Spojrzawszy szybko w jego oczy, zauważyłem, że on również to poczuł. Kim jesteś kolego?

- Hmm... Hej partnerze? - Usłyszałem w głowie głos Bhunivelze.
- O co chodzi?
- Też to pewnie poczułeś prawda? - Ewidentnie miał namysli ten transfer.
- Zgadza się. - Odparłem. - Kim jest ten gość?
- To demon, ale nie taki zwykły... Posiada jeden z trzynastu longinusów, w dodatku jeden z najsilniejszych.
- Co masz namysli? - Zainteresował mnie.
- Gość, który obok Ciebie właśnie siedzi, posiada wspaniały sacred Gear. Czerwony smok... Ddraig.
- Ddraig? - Powtórzyłem po nim. - Opowiadałeś mi kiedyś o nim.
- Zgadza się. A obok Ciebie siedzi jego partner... Cóż za zarządzenie losu, czyż nie?

Muszę przyznać, że jestem zaskoczony. Prawdę mówiąc czułem, tę energię gdy wszedłem na teren tej szkoły ale, nie spodziewałbym się, że czerwony smok będzie wraz ze mną. To mógłby być wspaniały sojusznik. Taak... Czerwony smok... Chyba zainteresuję się jego osobą.

Ale...

Jeśli ja poczułem tą energię, musi to oznaczać, że i on poczuł moją. W końcu mam obok siebie partnera czerwonego smoka. Innymi słowy, muszę się bardzo pilnować. Pytanie jednak brzmi; Czy on domyśla się, kto jest moim partnerem?
Zważywszy, że nie jestem ani demonem ani tym bardziej aniołem... Tak, muszę się zacząć pilnować... A nawet nie minęła godzina od kiedy tu wszedłem... To będzie świetny dzień.

Lekcje mijały powoli, na każdej przerwie pochodziły do mnie nowe osoby. To całkiem miłe, być w centrum uwagi, jednak to zdecydowanie nie mój styl. Miałem okazję przede wszystkim porozmawiać z tym całym Issei'em. Wydaje się być w miarę w porządku, jednak miałem wrażenie jakby był względem mnie, nieco wycofany. Choć przedstawił mnie swoim dwóm najlepszym kumplom, Motohamie i Matsudzie... Ehh... To bardzo specyficzni ludzie...

W końcu nastał upragniony koniec lekcji. Wychodziłem z sali przedostatni, przed przewodniczącą klasy, która sprawdzała, czy wszystko jest przygotowane na jutrzejszy dzień...

Niestety, będąc tu nowym, gdzieś po drodze się zgubiłem i trafiłem, owszem na zewnątrz. Jednak nie z tej strony co chciałem.

... Świetnie...

Spojrzałem się dookoła. Zaraz, chyba już tu byłem. Kojarzyłem ten stary budynek o którym wspomniała, Pani Asako. Klub okultystyczny? Zdaje się?... Dobra... A jak stąd trafić do domu?

?!

Dostrzegłem idącego Issei'a wraz z jakąś niską dziewczyną. Pomyślałem, że ich zatrzymam i spytam się ich gdzie znajdę to cholerne, główne wyjście. ( Hej, ten nazwijmy to kampus był serio, całkiem duży)

- Umm..Hyoudu?! - Zawołałem.
-? - Spojrzał się na mnie.
- Wybaczcie, że przeszkadzam wam w spacerze, ale czy możecie mi powiedzieć gdzie jest główne wyjście? - Powiedziałem podchodząc.
- Ah, wybacz Koneko, to mój kolega z klasy, Jhin.
- Jhin?
-... Racja, wybacz, nie przedstawiłem się. Nazywam się Jhin Hachijo. Chodzę z Hyoudu do klasy. - Uśmiechnąłem się, drapiąc się w głowę.
- Jestem Koneko, jestem pierwszoroczna.
- Miło mi Cię poznać, Koneko.
- Tak, także wracając do Twojego pytania.... - Dodał w końcu Issei.

...

Coś tu nie gra.
Skądś znam tą aurę.
Gdzieś już kiedyś to czułem.

...

Wtem, za nimi otworzyły się drzwi, zza których wyszła czerwono-włosa dziewczyna. Zaraz, chyba ją widziałem, kątem oka z rana. Nie, to nie czerwień, ten kolor jest tak wyrazisty, że w wygląda bardziej na szkarłat. Ale, jej twarz; jej twarz mi kogoś przypomina. Kogoś z dawnych, bardzo dawnych czasów.

- Issei, Koneko, nie ładnie, jest się tak spóźniać. - Powiedziała czerwono-włosa.
- Ah, wybacz przewodnicząco. To mój nowy kolega z klasy, zgubił się i pytał o drogę do głównego wyjścia. - Usprawiedliwiał.
- Rias, przygotowałam to o co prosiłaś. - Wtrąciła się kolejna, ciemnowłosa dziewczyna, wyłaniając się zza tej czerwonej.

Zaraz... Rias? Znam skądś to imię...

- Dziękuję Akeno. - Spojrzała na nią, po czym zaraz na mnie. - A Ty jesteś?
- Tak, pozwól, że się przedstawię. Jhin Hachijo. Miło mi Cię poznać.
-.. Rias Gremory, jestem przewodniczącą klubu, okultystycznego.
-?!

Rias, Rias Gremory... Niemożliwe...
Przed oczyma, ukazała mi się mała dziewczynka, z którą bawiłem się będąc dzieckiem... Nie... Ale... Czy ona...

- Cóż, wybacz ale nie mam czasu. Issei, pokaż mu gdzie ma iść i zaraz wracaj.
- Tak, jest przewodnicząco. - Odparł.
-... SirZechs Lucyfer. - Powiedziałem gdy już się odwróciła. - To Twój brat zgadza się?

Zatrzymała się i powoli odwróciła się w moim kierunku bez SŁOWA. Wszyscy spojrzeli się w moim kierunku... Nie pewnie zrobiłem kilka kroków na przód. Aż w końcu pokazała mi skrzydła. Chyba, bardzo mi nie ufa...

- Kim jesteś? - Spytała poważnie. - Czuć od Ciebie bardzo dziwną aurę, nie należącą do żadnego znanego stworzenia.
-... - Spojrzałem na swój sygnet, który jest moim sacred Gearem. - Pozwól, że ja się Ciebie zapytam...
-? - Spojrzała się mnie, jakbym ją uraził.
- Czy pamiętasz? - Wyciągnąłem ku niej zaciśniętą w pięść dłoń.

Gdy wyciągnąłem ku niej dłoń, wszyscy którzy tu byli, czyli ta.. Koneko? I Akeno, natychmiast pokazały swoje prawdziwe formy.

- Rias. Nie możemy tutaj. - Wtrąciła się Akeno.
- Rany, ale atmosfera... - Usłyszałem szepczącego Isseia do Koneko.
- Wiem, Akeno... - Podeszła powoli ku mnie, przyglądając się mojemu sygnetowi.
- Pamiętasz? - Spytałem ponownie. - Chłopiec, który, zawsze marudził gdy pojawiał się Lucyfer i zabierał swoją młodszą siostrę.
-?!

Jej oczy się nagle otworzyły. Spojrzała się na mnie, poczym ponownie na sygnet.

- Niemożliwe...- Podeszła do mnie na wyciągnięcie ręki.
- Przewodnicząco! - Wtrącił Issei.

Lecz, wydawało się, że go kompletnie go nie słyszała. Stanęła na przeciw mnie patrząc mi w oczy.

- Przecież, on zginął. - Powiedziała nie pewnie. - Jak cała jego rodzina....
- Został znaleziony, przez pewną kobietę, będąc już na wpół martwym. Dzięki niej przeżył. - Dodałem.

Jej oczy zrobiły się szklane. Dotknęła mojej dłoni.

- Tak, to na pewno on. - Powiedziała próbując powstrzymać łzy.
- Tak, to na pewno ona. - Odpowiedziałem jej, uśmiechając się. - Cieszę się, że Cię znów widzę Rias...

Rzuciła mi się na szyję ze łzami w oczach...

* Highschool DxD: Jhin *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz