...
========= Bhunivelze ===========
Spojrzałem na świat, który niegdyś stworzył Bóg. Zaiste, przyznam, był on na swój sposób piękny, jednakowoż brakowało w nim swego rodzaju... Adrenaliny. Być może... Gdybym to ja zdecydował się na stworzenie go, mógłby on być swego rodzaju utopią. Jednak... Czym ja bym się kierował w swej wspaniałej egzystencji ?
Jaki obrałbym sobie cel ?
Być może, jestem władcą życia i śmierci. Być może, to ja jestem wszystkim i niczym i być może to ja jestem wszechwiedzący... Lecz, są rzeczy, sprawy, które nawet mnie na swój sposób nie dają spokoju.
Dlaczego akurat ja ? Dlaczego akurat ja, narodziłem się jako pierwszy. Co więcej gdybym zagłębił się w to jeszcze bardziej.. Jeżeli, scalona materia chaosu spowodowała moje narodziny, to musiało być coś jeszcze... Coś co mogłoby być przede mną.Czy istnieje możliwość, że wszechświat, umiera i odradza się ponownie ? Że moja egzystencja kiedyś dobiegnie końca ? Czy mimo tego, że to ja władam materiom, coś może być potężniejszego ode mnie ? Coś co powoduje ten domniemany cykl życia i śmierci ? A co najważniejsze... Czy to możliwe, że coś było przede mną? Czy jestem pierwszym narodzonym stworzeniem na skutek złączenia się materii?
Istnieje wciąż tak wiele pytań.. A jednak nawet ja, nie potrafię odpowiedzieć na nie wszystkie. Prawdę mówiąc, ja podobnie jak ludzie, nie różnimy się zbyt dużo. Stworzyłem idealnego nemezis, który stworzył nieidealne istoty, na swoje własne podobieństwo. Ale dlaczego ? Czy popełnił błąd ? Przez wieki, jeśli nie tysiąclecia doglądałem ludzi, studiując ich zachowanie i zwyczaje. Doszedłem do kilku wniosków, przez cały ten czas...
Ludzie nigdy wzajemnie się nie zrozumieją
Są istotami nie doskonałymi... Choć być może to wina Boga ?
Dążą do samodestrukcji.
Nigdy nie zapanuje w ich świecie pokój.Jak już wspomniałem... Czy to możliwe, że Bóg popełnił błąd ? A może... Zrobił to celowo ? Nie.. Wykluczone, to nie możliwe aby się pomylił. Przecież on sam był idealnym Nemezis. Od samego początku wiedział czym jest ideał, przekazałem mu niemal całą swoją wiedzę. To nie jest możliwe...
- Bhunivelze. - Z moich kontemplacji wyrwał mnie kobiecy głos.
- ... - Spojrzałem na nią.
- Twoi posłańcy ruszyli już w świat, głosząc Twe słowa.
- ... - Spuściłem na chwilę wzrok na ziemię. - Dobrze...Gdy nadejdzie czas...
Być może... Uda mi się naprawić świat. Odbudować go. Naprawić błąd który stworzył Bóg. Gdy ludzkie oczy spowije ciemność, rozświetle im je, swoim blaskiem.
Zerknąłem ponownie na świat stworzony przez Boga...Mimo tak długiego czasu, Boże.. Wciąż dajesz mi zagadki z którymi nawet ja mam problem.. Uniosłem lekko do góry kącik swoich ust.
Lecz już niebawem... Niechaj ludzie szykują się, na wiatr zmian. Wiatr, który spopieli ich ciała, by mogły one ponownie odrodzić się, niczym feniks z popiołów w moim, przygotowanym dla nich utopijnym świecie. Tak... Tak, orzekam ja... Przedwieczny, wspaniały Bhunivelze...==================================
Jhin
==================================Cóż zdążyłem na kolację. A żeby być konkretniejszym na jej końcówkę. Lucyfer i ja dobrze zakładaliśmy. Albo Issei zeżre wszystko, albo przynajmniej prawie wszystko. W każdym razie, zdążyłem, pomimo ochłapów jakie zostały. Cóż.. Jak fart to fart. Koniec końców, po zjedzonej kolacji, nastał najważniejszy moment. Mianowicie... Oczywiście.. Powrót do domu. Rany, poważnie, po tylu wydarzeniach, jakie miały miejsce w ostatnim czasie, naprawdę brakuje mi typowego marudzenia mamy, że znowu garnków nie pomyłem, czy znowu nie poodkurzałem, czy lepiej, dlaczego nie urodziłeś się jako Rias... I tak dalej, i tak dalej... Serio nawet za tym zatęskniłem.
Pożegnawszy się ze wszystkimi wróciliśmy do swojego świata. Przenieśliśmy się pod klub okultystyczny.- O rany... - Przeciągnął się Issei. - Nie marzę o niczym innym, niż pójście spać w swoim własnym łóżku.
- Sugerujesz, że łóżka w moim domu nie są wygodne ? - Zmierzyła go wzrokiem Rias.
- Hę ? Nie oczywiście, są najwygodniejsze na świecie! - Natychmiast stanął przed nią na baczność.
- Cóż, nie wiem jak wy ale ja z Xenovią i Iriną, również zamierzamy się porządnie wyspać. - Powiedziała Asia, ziewając.
- W takim razie. - Westchnęła uśmiechnięta Rias. - Nie pozostaje mi nic innego jak was wszystkich odmeldować do domów.
- Umm... Issei ? - Asia spojrzała jeszcze na Isseia.
- Tak Asiu ?
- A co z naszym dniem sportu ?
- Dniem sportu... - Wydawał się jakby kompletnie nie wiedział o czym ona do niego mówi. - ... Dniem Sportu ?!
- Wyścig na 3 nogi...
- O rany zapomniałem, kompletnie zapomniałem. Musimy czym prędzej wznowić treningi! - Powiedział jakby z lekka spanikowany.
- Bez obaw. - Odezwała się Akeno. - Jestem zdecydowanie pewna, że sobie poradzicie.
- Więc jeśli macie wznowić treningi to należałoby porządnie wypocząć. - Przytaknął im Yuuto.Był późny wieczór... Słyszałem o czym rozmawiali, lecz tak naprawdę mnie to nie interesowało. Miałem wciąż wiele na głowie. Musiałem odnaleźć Bhunivelze, a przynajmniej wpaść na jego ślad. Jedyne co mi przychodziło do głowy na razie, to udanie się do Kyoto. Do naszej poprzedniej siedziby... No dobra, nie można było tego nazwać siedzibą a meliną. Jednak na razie bynajmniej, to była jedyna słuszna opcja...
- A Ty Jhin ? - Rias mnie złapała za ramię.
- Hę ? - Ocknąłem się.
- Pytałam co zamierzasz. - Zmierzyła mnie całego wzrokiem. Chyba zdawała sobie sprawę, że na jakiś czas po prostu zniknąłem we własnych myślach.
- Cóż jeśli chodzi o mnie. - Założyłem ręce na biodra. - Zamierzam wrócić do domu, zjeść naleśnika, albo dwa i położyć się w końcu spać, słuchając jak mama znowu daje mi do zrozumienia, że jestem pasożytem, żerującym na jej 50 metrach kwadratowych. - Westchnąłem z uśmiechem na ustach.
- Daj spokój Twoja mama nie jest taka zła.
- Zgadza się, jest tragiczna. ( Jak dobrze, że jej tu nie ma. )
- W każdym razie postanowione... - Spojrzała na wszystkich Rias. - Na dziś to wszystko, mam nadzieję, że każde z was odpocznie.Po jej oznajmieniu każde z nas ruszyło w swoją stronę... A mówiąc konkretniej do domu Isseia, z wyjątkiem mnie. W końcu ktoś tam mówił.. Że wszystkie kobiety, mają mieszkać wraz z nim. Nie wiem ile razy już to mówiłem... Ale, Naprawdę, zaczynam się obawiać, że pewnego dnia, kiedy się obudzę, Issei zaszczyci mnie swoim Haremem. Że się tak wyrażę, co on w sobie takiego ma ?!
===============================
Wróciłem do domu.
Mamy w nim nie było. Jedyne co było to kartka leżąca na stole, z wiadomością, że jeżeli wrócę do domu, to mam wiedzieć, że mama mnie bardzo kocha. Cóż nie powiem, jest to bardzo kochana kobieta. Czasem straszna ale równocześnie kochana. Hej... Oglądaliście takie anime ? Naruto ? Tam była Kushina... Jak to dobrze, że to nie była, wróć, nie jest moja mama. Za każdym razem, z wałkiem czy innym tłuczkiem do ziemniaków stałaby w drzwiach, jakbym się do domu spóźnił, minutę czy dwie.
Mimo wszystko, wróciwszy do domu, wykonywałem swoją domową rutynę. Zjeść, umyć się i położyć. Poważnie o niczym innym nie marzę jak o własnym łóżku.
- Jhin. - Odezwał się Chronos.
- Co tam partnerze ? - Odpowiedziałem mu leżąc plackiem, twarzą do poduszki.
- Co terazNo właśnie, co teraz ? To było bardzo dobrze postawione pytanie. W prawdzie miałem już w głowie ułożony prowizoryczny plan działania, ale jak sama nazwa wskazuje, jest to prowizoryczny plan. Jaki to plan ? Cóż zaraz po tym jak odpocznę... A mam wrażenie, że będę spać z kilka dni, jednym ciągiem, udam się do Kyoto i Trochę się tam rozejrzę. A nóż, zostawili tam jakiekolwiek ślady, bądź coś konkretniejszego.
W każdym razie, ruszę tam czym prędzej, mam nadzieję, że na nikogo nie wpadnę. Przede wszystkim nie na Rias. Ta prawdopodobnie urwałaby mi jaja. A skoro już mowa o rodzinie Gremory. Zastanawiam się ciągle, co mógł mieć namyśli SirZechs, kiedy wspomniał mi, że ma swój plan, czy jak on, to tam nazwał. Wspomniał abym nie działał na własną rękę. Hej, to nie działanie na własną rękę, lecz turystyczna podróż, prawda ? No właśnie, cieszę się, że się ze mną zgadzacie...O rany...
Chyba zaraz padnę....
... Hrr...
CZYTASZ
* Highschool DxD: Jhin *
FanfictionFANFIC FANFIC FANFIC Na podstawie Highschool DxD... **************************** Opowieść skupia się na bohaterze o imieniu; Jhin. Jhin to pozornie zwykły 18 letni nastolatek, obdarzony najpotężniejszym Sacred Gear jaki kiedykolwiek, mógł istnieć...