Rozdział 52

40 4 0
                                    


Wyłonił się w końcu i on. Ten cały Loki, jak już wspomniałem, nie wyglądał na jakiegoś twardego gościa. Jednak tym razem, nie dam się oszukać jak w poprzednim przypadku. Odrobiłem lekcję, to, że nie wygląda na jakiegoś typowego Schwarz-gościa, nie oznacza, że mogę nie doceniać. Swoją drogą.. Odnoszę powoli wrażenie, że im przeciwnik wygląda bardziej niewinnie, tym bardziej jest faktycznie niebezpieczny. Dobra, dość tych przemyśleń.

- Lordzie Loki! - Zawołała go Rossweisse - Atak na wielkiego ojca, jest niewybaczalny!
- Hmm... Walkiria, która towarzyszy Odynowi. Podobno masz nie lada talent. - Mówił nad wyraz spokojnie. - Jednak Twoja moc, jest niczym do mocy Bogów.
- Więc nie zamierzasz, słuchać głosu rozsądku ?
- Bogów ? - Usłyszałem w głowie głos Bhunivelze. - Kim on jest, aby obwoływać się Bogiem ? Jest wart tyle ile bród pod paznokciem. Bardzo chętnie, pokaże mu gdzie jest jego miejsce.
- Siedź cicho. To moja walka. - Odpowiedziałem mu w myślach.
- Nie, chłopcze. To " Moja " walka. Pokaże mu, czym jest moc Boga.
- Jesteś zbyt słaba, aby rozpętać Ragnarok, Walkirio. - Odezwał się do niej.

Wtem, z nieba zstąpiła fioletowa błyskawica i uderzyła w górę, która znajdowała się zaraz za nim. W momencie uderzenie, po prostu rozsypała się na wiele, większych i mniejszych kawałków. Na domiar tego, w miejscu tym pojawił się ogromny wilk...Choć, ogromny to mało powiedziane. 

- Fenrir. - Powiedziała Rosseweisse

A to nie wszystko. Z nieba w dwie następny góry, uderzyły kolejne pioruny, które je doszczętnie zniszczyły i podobnie jak w pierwszym przypadku, w ich miejsce, zjawiły się następne dwa wilki. Choć tym razem były one bynajmniej połowę mniejsze od pierwszego, Fenrira. 

- Dzieci Fernrira. Hati i Skoll. 

Zaraz po nich w ziemię uderzył kolejny piorun. Tym razem jeszcze za Fenrirem. Skąd ten gość bierze te wszystkie stwory ja się pytam ? I zjawiło się to. Mówiąc to nie bardzo wiem jak mam to opisać. Jakiś taki, wąż ? Smoko-wąż ? Albo smok ? No dobra, powiedzmy, że jakiś oślizgły gad. 

- Smoczy król. - Powiedziała Rias. 
- Waż Midgardu. - Dopowiedziała Rosseweisse.

A jednak miałem rację. Smoko-Wąż. Znaczy smok... tyle, że... No nie ważne sami rozumiecie. 

- Same legendarne stworzenia. - Odezwała się długowłosa z rodziny Sitri.
- Nie, to nie prawdziwy smoczy król. To jego klon. - Rzekła Walkiria, po dokładniejszym spojrzeniu.
- Chyba nas otoczyli. - Rozejrzał się Issei.
- Mhm... - Przytaknąłem mu, rozglądając się w okół. Fakt jego ogon, to jest smoko-węża nas otulał.
- Nie dajcie się zastraszyć. Musimy zrobić wszystko, aby kupić jak najwięcej czasu. - Powiedziała, bardzo pewna siebie Rias.
- Będziecie żałować walki z Bogiem. - Ruszył dłonią, wydając polecenie stworzeniem do ataku.
- Zaczyna mnie irytować, jego mowa o Bogu. - Było słychać zirytowanego Bhunivelze.
- Przewodnicząco! - Krzyknął Issei.
- Tak! - Kiwnęła mu twierdząco głową.
-Promotion Queen! Balance Breaker! Welsh Dragon! - Uniósł rękawicę ponad siebie.

A Niech mnie... Issei ? Issei i Balance Breaker ?! I to sam z siebie ? Jestem pod wrażeniem. Moje gratulacje chłopie. Hmm.. Spojrzałem się w stronę naszych przeciwników. Fenrir tak ? Chętnie się Tobą zajmę. Wystawiłem ku niemu dłoń.

- Goooold Bl... - Przerwałem.
- Nie. - Przerwał mi Bhunivelze.
- Co to ma znaczyć ?! - Byłem w szoku.

Nie byłem w stanie ukończyć pieczęci. Nie mogłem, jej dokończyć. Po prostu mi ją przerwał. Czy to jest to, o czym mówił mi wcześniej ? Czy on naprawdę może przejąć nad moim ciałem władzę? 

- Ja to zrobię. Balance Breaker, stage 3! - Wszedł w formę Balance Breakera bez mojego udziału.

Czy to było to ? Nie pomyślałem nawet, że może sam z siebie, a raczej.. Sam we mnie.. Nawet nie wiem jak to nazwać. Jednak po prostu przejął kontrolę. A najgorsze jest to, że byłem tego świadomy. Wiedziałem, że wchodzę w Balance Breakera, jednak bez mojej zgody. Bez mojego udziału. 

* Highschool DxD: Jhin *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz