Rozdział 77

18 2 0
                                    

...
Tak Bhunivelze, to jest dzień, dzień twojej klęski.
Poczułem jak Rias, ścisnęła mocniej moją dłoń. Wiedziałem doskonale co czuła, prawdę mówiąc, mogę powiedzieć, że na swój sposób, z lekka się obawiałem. Jednakowoż, wiedziałem, że nie mogę mu ulec.
Nephalem Breaker Reviwe. Nie wiedziałem, że ma jeszcze jedną formę. To już któraś z kolei, szczerze mówiąc. Nie istotne, musimy mu dać radę. Jeśli nie teraz, to już nigdy możemy nie mieć takiej szansy.

- Jhin. - Rias, spojrzała się na mnie ze szklankami w oczach. - Oddaje Ci całą moją moc.
- Co masz namyśli? - Uścisnąłem jej dłoń mocniej, podobnie jak ona.
- Chcę Ci oddać moc, księżniczki zniszczenia.
- Poważnie?
- Mhm... Transfer... To tyle ile mogę Ci dać. Chciałabym więcej, lecz nie mogę.
- Spokojnie, doceniam każdy wysiłek. - Uśmiechnąłem się do niej.

Przekazawszy mi swoją moc, poczułem jej nagły przypływ. Całkiem nieźle, czuje drobną różnice.
Zaraz po niej, a raczej można by rzec, że w ślad po niej, pozostali, tudzież wszyscy, którzy byli pod nami używali wobec mnie transferu. Czułem jak mimo mojej potężnej siły, moc we mnie rośnie, jeszcze bardziej. Czułem się niemal jak niezwyciężony. Czułem ich.. Dotyk na sobie, widziałem ich myśli, miałem wrażenie, jakby ich myśli były moimi myślami... Widziałem życie każdego z osobna, każdego diabła, upadłego czy anioła. Aż nagle zatrzymałem się na Rias. Widziałem jej wspomnienia, jej myśli. Niemalże całe jej życie.. Moja słodka, piękna, przewodnicząca, Rias...
Uśmiechnąłem się lekko.

- Jhin! - Zdało się słyszeć Krzyk Bhunivelze. - To koniec chłopcze, powitaj chaos!
- Pokaż co potrafisz Bhunivelze. - Spojrzałem pewnie prosto w jego wielkie oczy.
- Tsk... Ultimate Terror of Nephalem!

Wtem całe niebo zrobiło się wręcz czarne. Nie mam pojęcia na wielkim, nie ogromnym obszarze zrobiło się ciemno, latarnie które wciąż były na ulicach automatycznie się zapaliły rozświetlając tyle na ile były w stanie.
Terror of Nephalem? Poszedł z grubej rury.. Dobrze...

- Chronos!
- Tak ?
- Czy ja mogę również urosnąć do takiego stopnia?
- Może nie do takiego.. Ale nieco możemy podrosnąć.
- Do dzieła!

Skupiłem cała energię jaką byłem w stanie zgromadzić w tak krótkim czasie. Zdążyłem urosnąć do niespełna połowy jego wielkości i momentalnie utworzyłem pieczęć aby jak najmniej oberwać. Wystrzelił, potężną energią prosto we mnie. Na moje szczęście, zdążyłem jeszcze utworzyć pieczęć, która sparowała większą siłę rażenia, jednak uderzenie poczułem na sobie. Odrzuciło mnie na dobrych kilkanaście.. Może kilkadziesiąt metrów. Co więcej moja tarcza, przyjęła większość energii, ale w momencie trafienia jej, promienie Nephalem Terroru, rykoszetowały we wszystkie strony, tworząc nie wyobrażalne straty wokół.

Zebrałem się ponownie do kupy. Oceniając odległość między nami; jest całkiem spora. Nie zdąże wykonać szybkiego ataku. Co więcej, Chaos Devastation nie zdąży go sięgnąć dostatecznie szybko, by go wciągnąć i tam podziurawić. W dodatku problemem jest jego wielkość. Jakby Cię ugryźć ?

- To zaledwie przedsmak, mojej mocy, Jhin. - Odezwał się.
- Hm.. Całkiem nieźle. - Podniosłem głowę ku niemu.
- Wiesz, że nie masz najmniejszej szansy, by zwyciężyć.
- Ale nie zaszkodzi spróbować.

Taaa... Choć szczerze mówiąc, nie miałem w głowie kompletnie żadnego planu działania. Liczyłem chyba na to, że w walce bezpośredniej po prostu się odkryje a ja będę mógł go zaatakować. Problemem ponownie okazuje się być jego wielkość. Myśl Jhin, myśl.. Jak można go szybko ugryźć. Hmm..
Spojrzałem na pozostałych na dole. Czułem w sobie ich wiarę we mnie. Wiedziałem, że we mnie wierzą, wierzą, że mi się uda, że pokonam Chaos. Nie mogę ich wszystkich zawieść. Zacisnąłem pięści i ponownie spojrzałem pewnie wprost w niego, ruszając w jego stronę. Rozłożyłem skrzydła i poleciałem do niego tak blisko jak było to tylko możliwe. Byliśmy od siebie jakieś kilkanaście metrów, jak zauważyłem zbliżającą się w moją stronę jego pięść.

- Gold Blast!

Może i wielki, ale nie jest, aż taki szybki.. Zaraz, może to jest to! Może on teraz jest słaby na szybkość ? Słaby na szybkość ? Ktoś tak w ogóle mówi ? Nieistotne, jestem mniejszy a przez to zwinniejszy w walce na bliskiej odległości. Może to jest klucz? Muszę być jeszcze bliżej niego. Będąc bardzo blisko, będę mógł go atakować wszystkim co mam. Co więcej będzie miał mniej czasu na reakcje. Tak, może to jest odpowiedź! Sprawdźmy to!
Leciałem do niego tak blisko jak tylko było to możliwe, ponownie ujrzałem jego pięść, zbliżającą się do mnie. Chybił! To jest to! Podleciałem do niego na kilka metrów, to jest ten moment! 

- Wal ze wszystkiego co masz! - Krzyknął do mnie Chronos.

Wyciągnąłem jedną rękę, a zaraz drugą. W jednej utworzyłem pieczęć Terror of Nephalem, a w drugiej Ultimate planet devastation. Teraz albo nigdy! Wystrzeliłem w tym samym momencie obydwie pieczęcie.

...

- Dostał ! - Krzyknął Lucyfer.
- Niesamowite.. - Powiedział zaskoczony Issei.
- To jest mój Jhin. - Uśmiechnęła się Rias.
- Nasz Jhin. - Poprawiła ją Akeno.
- Ale bardziej mój. - Uśmiechnęła się do niej.

...

Odrzuciło go na kilka, może kilkanaście metrów. Trafiłem go.. Ba, musiał to poczuć. Nie ma możliwości, żeby tego nie poczuł prawda ? 

- Ty... - Odezwał się Bhunivelze.
- ... - Spojrzałem na niego, będąc kilkanaście metrów od siebie.
- Jesteś jak pasożyt, Jhin. - Czułem narastający gniew w nim. - Jesteś marną imitacją mnie, nic nie wartym, nie znaczącym w świecie pasożytem, którego należy zgnieść i wytępić z tego świata. Nie ma w nim miejsca dla Ciebie. 

Podniósł swoje dłonie ku niebu. 

- Zakończę to raz na zawsze. 

Na czarnym niebie, zaczęły pojawiać się złote błyskawice co jakiś czas. Opuścił jedną rękę, zaś w drugą którą miał wciąż podniesioną ku niebu, złapał piorun i dzierżąc go w dłoni spojrzał prosto na mnie. 

- Tak Jhin. To jest ta chwila, moc przedwiecznego. Moc, która stworzyła ten świat. Teraz Ty chłopcze, przekonasz się na sobie czym jest moc stworzyciela!
- Tsk.. 

Nie jest dobrze.. Czuć przerażającą aurę od niego, aurę której chyba nawet ja nie byłem w stanie wytworzyć. 

- To Twój koniec Jhin!

Rzucił nią wprost we mnie. Poczułem uderzenie szybciej niż mogłem mrugnąć. To był dosłownie ułamek sekundy. Czułem tylko przez chwilę siłę rażenia tej błyskawicy i nagle koniec, jakby nic się nie wydarzyło. W jednej chwili widziałem samą biel... Wszędzie, gdzie nie spojrzałem tam najjaśniejsza biel, jaką można było sobie tylko wyobrazić. 

- A więc w końcu się na ciebie doczekałam. - Usłyszałem za sobą głos.
- Hę ? - Odwróciłem się. - Mama ? 
- Spodziewałam się Ciebie.. Cóż znacznie później. 
- Ale... Co się stało...  ? - Kompletnie nie wiedziałem, co się stało.
- Cóż.. Wylądowałeś po drugiej stronie. 
- Po drugiej stronie ? - Powtórzyłem po niej.
- Powiedzmy, że wylądowałeś po lepszej stronie, a przynajmniej w pewnym sensie.
- Chcesz powiedzieć... Że nie żyję ? - Chyba zmierzała do tego.
- Na to wygląda. . .

==========================================

Spojrzałem w miejsce, w którym był chwilę temu Jhin. Pozostała w tym miejscu, przeogromna wyrwa w ziemi. 
Tak, to był koniec.. To był kres. Nowy porządek właśnie się rozpoczął. Już nic i nikt mnie nie może zatrzymać. A to robactwo ? Tym robactwem... Mogę zająć się teraz.. 

==========================================

- Jhin... ? 
- Czy on.. ?
- Niemożliwe...

Stanęłam jak wryta. Nie, to nie może być prawda.. Nie czuję go... Ale to nie może być prawda. To nie jest możliwe. Przecież to jest mój Jhin... Mój mężczyzna.. Ten jedyny... 
Bhunivelze.. Zapłacisz mi za to, przysięgam, że zapłacisz za to. Pojawił się na mnie czarno-czerwony ogień i dostałam nagłego, potężnego przypływu mocy. 

- Bhunivelze...! - Krzyknęłam w jego stronę.

...
...
...
...
...

- Gremory Rias, wybranka Jhina.... Księżniczka zniszczenia... Ty również znikniesz z tego świata.

...
...
...

* Highschool DxD: Jhin *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz