Rozdział 60

36 4 0
                                    

...
...
...

Wybudziłem się. Pierwszą rzeczą na jaką zwróciłem uwagę był zegar, który wskazywał godzinę 6:30. Problemem było to, że za bardzo nie wiedziałem, kiedy konkretnie miała odbyć się ta cała Rating Game.  Co więcej, nie miałem pojęcia, na jakiej arenie miała się ona odbyć. Co nieco komplikowało sytuację. Miałem dylemat, czy może udać się do klubu, gdzie na pewno będą wszyscy, czy może samemu w jakiś sposób postarać się odnaleźć to miejsce. Tylko tak... Jak miałem się do tego zabrać ? 

- Bhunivelze ?
- Taaak ? 
- Wiesz o czym myślę, prawda ? 
- Wiem, istotnie. Sugerujesz, że może ja znam jakiś sposób aby dowiedzieć się, gdzie może się odbyć to całe Rating game? 
- Na to po cichu liczę. - Westchnąłem.
- Hmm... Da się to zrobić. - Powiedział po chwili zastanowienia. 
- Jak mogę tego dokonać ? - Od razu mnie zainteresował. 
- Ty, Rias... Akeno.. Issei... Wszyscy byliście blisko. - Wystarczy, że podczas teleportacji, będziesz bardzo chciał się przy nich znaleźć.
- ... Tylko tyle ? - Zdziwiłem się lekko.
- Tylko lub aż tyle. - Zaśmiał się. - Wszystko dzięki temu, że wasze relacje, były blisko. Szczególnie z jedną osobą. Innymi słowy, o kim pomyślisz.. Przy tym kimś się znajdziesz.
- Dzięki za pomoc. 
- Do usług... Jednak co mnie nurtuje. Jaki masz konkretnie plan ? 
- To dość proste. - Założyłem ręce na siebie. 

Skoro odbywa się Rating Game. To oznacza, że wszyscy a przynajmniej, zdecydowana większość, głów trzech frakcji, jest tam również obecna. Na razie mam w planach, normalnie do nich dołączyć.. Oczywiście, liczę na wielkie wejście. Chcę wyglądać jak jakiś Showman. Zaśmiałem się lekko w duchu. Nikt nie spodziewa się, że dołączę do gry. Innymi słowy, wprowadzę lekkie zamieszanie. Mam konkretny zamiar, dojść z nimi do finału. Spodziewam się wygranej. Z resztą nie widzę innej opcji jak zwycięstwo. A gdy zwyciężę w finale, rozpocznie się główny akt tego przedstawienia. A zakończeniem tej sceny będzie... Początek kresu. Coś się kończy i coś się zaczyna. Nie spodziewam się jakichś większych komplikacji. Myślę, że ich z lekka zaskoczę wszystkim. Zaśmiałem się.

- Interesujące zagranie. - Powiedział po chwili dumania. 
- Jak już wspomniałem.. Nie spodziewam się, żadnych komplikacji. - Spojrzałem na śpiące dziewczyny. 
- A co z nimi ? 
- Są użyteczni dzięki nim co nieco się dowiedziałem. - Odpowiedziałem mu, poprawiając włosy Yumiko, które wchodziły jej na twarz.
- Nie zostanie im większy wybór. - Dodał.
- Owszem, jak już mówiłem im wcześniej; Może moja wizja świata im się spodoba. A jeśli nie.. Trudno... - Chyba wiadomo o co chodzi.

Faktem było, że w głowie miałem już ułożoną wizję przyszłości. Moja wizja, niemalże przypominała, Utopię, której ludzie nigdy nie będą w stanie osiągnąć. Prawdą było, że ludzie nigdy nie będą w stanie się ze sobą zgadzać. Zawsze znajdzie się ktoś, komu nie spodoba się pomysł innych. I między innymi dlatego, ludzie zawsze będą mieli argumenty aby wzniecać między sobą wojny. Ale Ja... Ja będę tym, który zakończy to błędne koło. Koło które zaczęło się kręcić, w momencie naszego poczęcia. Do niedawna sam byłem zwykłym człowiekiem. Lecz teraz postrzegam świat zupełnie inaczej. Widzę rzeczy, których dotychczas nie byłem w stanie ujrzeć. A przede wszystkim zrozumiałem, że przyszłość tego świata, mogę zmienić tylko Ja.

- Kiedy, masz zamiar się tam udać ? - Spytał Bhunivelze.
- Prawdę mówiąc teraz mam kolejny dylemat. Jeśli wyruszę za szybko... Prawdopodobnie, znajdę się w domu Isseia. Jako, że wszystkie u niego śpią.. Jeśli za późno... Mogę nie zdążyć. Muszę wyczuć moment. 
- Poczekaj jeszcze kilkadziesiąt minut. Poczekaj mniej więcej do godziny 7. Wtedy spróbujemy wyruszyć. 
- Niechaj tak będzie. - Uznałem, że ma rację, że to prawdopodobnie najlepsza opcja.

Spojrzałem raz jeszcze na swoich towarzyszy. Wszyscy smacznie spali... No, może oprócz Caiusa, który ciągle rzucał się wannie. Na odchodne chciałem mu jeszcze odkręcić mu wodę jak wczoraj.. Jednak obiecałem, że już tak nie zrobię. Przynajmniej z lekka się uśmiałem wczoraj z rana. 
Jednak teraz, najważniejsze jest wyczucie czasu. Toteż usiadłem na fotelu i spoglądałem przez okno w niebo. A więc w końcu zobaczę swoją starą rodzinę. Minęło trochę czasu, od kiedy ich widziałem, w normalnych warunkach. Szczerze, muszę przyznać, że z lekka nie mogę się doczekać. Ba, powiedziałbym, że nieco się nawet denerwuję. Czuję lekki uścisk w brzuchu. Ehh.. Przeciwnikiem jest Deiodora Astaroth.. Człowiek który ma wyjść za Asię. Mam moralniaka. Zastanawiam się, jak bardzo poturbować tego gościa. Strasznie mi się nie podoba. Szczególnie, że po tych informacjach, które przekazała mi Yeul, miałem pewne obawy co do jego osoby. Hmm... Miałem podejrzenia, że może ten cały Astaroth, ma jakieś konkretniejsze plany co do Asi. Ze względu, na naszą relacje, nie pozwolę mu jej skrzywdzić. 
Szczerze mówiąc, wciąż ta rodzina wydawała się mi być bliska. Pomimo tego, że zostałem z niej wydalony. Ale dość już o tym. Nastała najważniejsza chwila.

Wstałem z fotela. Stanąłem na środku pokoju, zakładając maskę. Tak, zrobiłem to specjalnie. Utworzyłem pieczęć na podłodze i stanąłem w jej środku. Teraz tak... O kim by tu pomyśleć.. Chyba najlepszą opcją będzie Issei... Zgaduje, że mnie nie rozpozna w tej masce. Ah... Liczę na jego głupotę. Tak też się stało. Stanąwszy w jej środku, pomyślałem o Isseiu. No to zaczynamy..

- Teleportation! 

===================================

===========
========================
============

====================================

Ujrzałem kres swojej podróży. Już miałem kończyć swoją teleportację... Jednak nie przewidziałem jednego... Złego wyczucia czasu. Toteż trafiłem, owszem.. Prosto do nich. A żeby być dokładniejszym, prosto między moją byłą rodzinę.

- To nie jest pieczęć Astarothów. - Usłyszałem głos Rias.
- Tym bardziej nikogo od nas... - Dodała Akeno.

Wyłoniłem się. 

- ?!!! - Wszyscy się zdziwili na moje pojawienie się. 
- Kto to ?! - Spojrzeli wszyscy na moją maskę. - Odzewała się Xenovia.
- Kim jesteś ? - Spytała groźnie Rias.
- ... - Spojrzałem na każdego z nich. 
- Zadałam Ci pytanie. 
- Boosted Gear! - Spojrzałem na Isseia.
- Rias, coś jest nie tak. - Odezwał się Kiba.
- Huh ? - Spojrzała na niego.
- Gdzie jest sędzia ? - Dodała Koneko.
- Wiesz co tu się dzieję ? - Spojrzała na mnie, tworząc pieczęć w dłoni.

Pora uwolnić swoją aurę jak mniemam.. No cóż...  Zacznijmy to przedstawienie.

- ...
- .. ?! - Spojrzała na mnie Rias.
- Czy Ty jesteś ? - Wszyscy się na mnie spojrzeli. Musieli poznać mnie po aurze... To jest coś, czego się chyba nigdy nie pozbędę. 
- Ehh... - Westchnąłem. - Minęło trochę czasu. 
- Niemożliwe... - Przewodnicząca, nie dowierzała chyba własnym oczom. - Jhin ?
- Hmm... - Spojrzałem w niebo. - Ktoś się zbliża. 
- Huh ? - Wszyscy spojrzeli w niebo.

Na niebie pojawiło się kilkadziesiąt pieczęci. Jednak wyglądały one... Znajomo. Założę się, że to nie był herb Astaroth. Ale jakiś starszy... Jakbym go gdzieś kiedyś widział.

- To Nie herb Astarothów.. Tylko, Herb, starej frakcji szatanów, w brygadzie chaosu. - Odezwała się Rias, rozglądając się w okół. 
- Terroryści ? - Spytała Xenovia.
- Fałszywa rodzina królewska, Gremory. - Odezwał się jeden z diabłów. - Tutaj was zniszczymy.
- To nie wygląda jak Rating Game. - Powiedział Issei.

Miał rację. To już nie wygląda na Rating Game. Dałem się lekko wykołować. O rany, odkryłem karty... Cholera.. Nie spodziewałem się, żadnych komplikacji. A jednak... Los postanowił znów wystawić mnie na próbę. Jak to się mówi... W życiu nigdy nie jest z górki. 

- ASIA! - Krzyknął Issei.
- Hmm ? - Odwróciłem się za siebie.  - ?! 

Astaroth, trzymał do góry nogami Asię, za nogę. Co to miało znaczyć ?! Czyżby moja teoria, okazała się prawdziwą ?! Nie pozwolę mu jej skrzywdzić.

- Diodora! - Rias Krzyknęła do niego.
- Witajcie.. Pozwoliłem sobie zabrać Asię. - Uśmiechał się, trzymając ją dalej za nogę.
- Czego od niej chcesz ?! - Issei był już nieco zdenerwowany. 
- Cóż... To wasz najmniejszy problem.. Wszyscy zostaniecie zabici przez brygadę chaosu.
- Brygadę Chaosu ? - Powtórzyłem, to wraz z Rias.
- Więc dołączyłeś do brygady chaosu ?! Jesteś nikim. Naruszyłeś zasady Gry, a w dodatku, tknąłeś moją Asię! 
- Jak już mówiłem, to wasz najmniejszy problem. Zamierzam zabrać Asię do świątyni, gdzie spędzę z nią tam, upojne chwile. Rozumiecie mnie ? - Parszywie się zaśmiał.
- ?! Ty... ! - Spojrzałem na niego będąc pełnym gniewu. 
- ? - Wszyscy na mnie spojrzeli. 
- Przysięgam Ci, że nie zostanie po Tobie nawet pył! 
- ... - Czułem spojrzenie przewodniczącej na sobie.

Podsumowując, jeśli z założenie to miała być Rating Game.. To nieco wszystkim nie wyszło. Gorzej.. Odsłoniłem swoje karty. A przynajmniej ich większość. Cóż.. Skoro już tu jestem... To można się nieco rozerwać. 

==========================================

...
...
Tak... To zdecydowanie był Jhin... 
Pomyślałam, w duchu widząc błysk w jego oku.
Jednak po co mu była ta maska ?
Nieważne.. Najważniejsze, że to był on.

==========================================



* Highschool DxD: Jhin *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz