Rozdział 64

40 3 0
                                    

....
...
..
.

Nie mam pojęcia ile czasu spędziłem, streszczając mu swój cały życiorys. Swoją drogą, siedząc na jego dłoni, obserwując go, zdało się dostrzec, że słuchał z zainteresowaniem. Jak fajnie, w końcu się ktoś mną zainteresował. A tak przy okazji, nie wiedziałem właściwie jeszcze jednego, będąc w świecie chaosu. Jak wygląda sprawa z upływem czasu w tym miejscu ? Fakt faktem, udawałem się do świata chaosu, w ramach snu, jednakże.. Automatycznie byłem w stanie się.. "Wybudzić" Po prostu wiedziałem kiedy mam się, odciąć. A teraz ? Nie mam pojęcia. Być, może czas płynie normalnie, a być może, płynie on zupełnie, zupełnie inaczej. 

Koniec końców, gdy już skończyłem opowiadać o swoim życiu, siedzieliśmy w ciszy. Co jakiś czas, wtrącał się zadając pytania, lecz zaraz po usłyszeniu odpowiedzi ponownie uciszał się i słuchał z zainteresowaniem. 

- A więc, tak wygląda historia, pisana przeze mnie. - Powiedział przerywając ciszę.
- A ja, chcąc, nie chcąc się z nim musiałem w jakiś sposób zamienić. - Odparłem.
- Rozumiem... - Spojrzał na mnie. - Hachijo Jhin...?
- Tak? - Spojrzał mu w wielkie oczy.
- Powiedz mi, czym jest pokój, o którym marzysz ? Czym jest Twoje marzenie ?
- Too... Dość skomplikowane. - Podrapałem się po głowie. 
- Nie ma takiej rzeczy, której nie można opisać, choćby w najprostszych słowach. Nawet na gatunek tak wciąż niedorozwinięty jak wy.
- Dzięki. - Chyba chciał mnie urazić. - Ale cóż.. Czym jest pokój...

Chyba każdy inaczej rozumie to słowo. Dla jednych pokojem, może być swoboda, brak wojen, czy możliwość spokojnego przemieszczania się między.. Tutaj właściwie powinienem powiedzieć krajami, na przykład.. Jednak w tym wypadku raczej powinno się mówić, między światami. Dla drugich... To może być całkowita izolacja, od pozostałych. Pokojem można nazwać miejsce, w którym czy to ja, czy.. ktoś inny czuje się po prostu bezpiecznie. Choć w większości obydwa przypadki, są identyczne... W pewnym sensie... W każdym razie.. Stosunkowo nie dawno, gdy dałem się omotać Bhunivelze.. To znaczy.. Tamtemu.. Bhunivelze, moim marzeniem było spalić znany nam wszystkim świat. Na jego popiołach odbudować go na nowo. Stworzyć świat, który byłby na moje podobieństwo. Zbudować utopię, której my... Ludzie nie jesteśmy w stanie utworzyć, ze względu na naszą autodestrukcyjną naturę. Toteż obwołałem się Zbawicielem. Zbawicielem, którego misja polegała na odbudowaniu tego świata. Nie ważne jakim kosztem, nie ważne było dla mnie jak wiele musiałem poświęcić... Liczył się dla mnie tylko ten cel. Można powiedzieć, tak jak wspomniała moja mama, że moc, którą posiadłem.. Wyzbyła mnie mojego człowieczeństwa.

Bacznie przysłuchiwał się mojej refleksji. Sądzę, że go zainteresowałem swoim rozumieniem słowa "Pokój" Oczywiście, jak już wspomniałem, każdy rozumie to słowo inaczej. Koniec końców, po wysłuchaniu mojego wywodu, w końcu postanowił do mnie przemówić.

- Twoje marzenie, bardzo przypomina mi mój, niegdyś pierwszorzędny cel. 
- Pierwszorzędny cel ? - Powtórzyłem po nim.
- Pozwól, że pokrótce, poprowadzę Cię, przez historię, którą niegdyś tworzyłem ja. A następnie, moje drugie "JA"

Dawno, dawno temu... W czasach, o których nie byłbyś w stanie nawet pomyśleć, istniałem wyłącznie ja. Nim nastało wszystko, musiało coś istnieć, nim powstało cokolwiek, co teraz znasz. Jak już wspomniałem, istniałem wyłącznie ja, wszystko było niczym, wszystko było skąpane w chaosie. Można powiedzieć, że na początku wszystkim był świat chaosu. Jednak, pomyślałem, że stworzę sobie przeciwnika, moje nemezis... Istotę którą nazwałem Bogiem.. Choć większość historii sam pewnie dobrze znasz... To założę się, że nie znasz wszystkiego. 

Wszystkiego ? Co mógł mieć namyśli ? 

Kiedy narodził się Bóg, narodził się w nowym świecie. W świecie który nie był pochłonięty chaosem. Jednakże... Chaos wywodzący się z mojego świata, zaczął przenikać do świata Boga. A ja pilnując równowagi, w swoim świecie, musiałem stworzyć strażnika, który utrzyma chaos, w drugim... innym świecie. Dlatego też postanowiłem stworzyć swoją kopię. Postanowiłem stworzyć siebie Bhunivelze. Moją kopię, która miała za zadanie pilnować chaosu, w świecie chaosu. Tak też się stało... 
Lecz pewnego dnia, zamęt ze świata chaosu, ponownie przedzierał się, do świata boga i nawet ja, nie byłem w stanie nad nim zapanować, dlatego udałem się do mojej kopii, aby dowiedzieć się, co się wydarzyło... Jednakże, musiałem popełnić błąd. Otóż moja własna kopia, musiała wytworzyć swoją własną osobowość, swoje własne "JA" które postanowiło pochłonąć wszystko co powstało z ręki Boga. 
Doszło między nami do wojny. Choć może brzmi to niedorzecznie, ponieważ jak to mogło się stać ? Chaos, walczący z chaosem ? A jednak tak się stało. Koniec końców, przegrałem i zostałem uwięziony w swoim własnym świecie, w moim własnym więzieniu. Od tamtego dnia, Bhunivelze, którego znasz jest owszem moją kopią, lecz zarówno, jest osobnym bytem. Tylko ja byłem, jestem i będę prawdziwy. Choć może nie wiem, jak bardzo zmienił się świat Boga, to jednak widząc Ciebie chłopcze, myślę, że nie jest jeszcze tragicznie. 

A więc tak wygląda prawdziwa historia Bhunivelze ? Hmm... Hipokryta. Mówię, tu o Bhunivelze, który był ze mną przez moje całe życie. Twierdził, że jest pierwszym... A jak się okazuję, był " Drugim " w pewnym sensie bynajmniej. 
Lecz to nieważne, teraz tam.. Chodzi i zbiera siły ten.. Zły Bhunivelze.. A właściwie, to nie wiem który jest rzeczywiście zły.. Odnosząc się do jego historii, można odnieść wrażenie, że to ten jest ten dobry, choć prawdę mówiąc, nie znam jego prawdziwych zamiarów. Z kolei co do drugiego, dobrze wiem jakie plany. Być może, gdyby udało nam się uciec, istnieje szansa, że ten tutaj również będzie tym złym... ALE, powiedział, że między sobą walczyli. Można powiedzieć, że to jak walka dobra ze złem... Ten zły Bhunivelze tam i ten dobry tutaj... Cholera, powinienem nazwać go jakoś inaczej...

- ... Chronos. - Powiedziałem po chwili zastanowienia.
- Chronos ? - Powtórzył po mnie ze zdziwieniem.
- Co byś powiedział, jakbym Cię tak nazwał.. Aby, nie mylić nikogo z nikim ?
- Chronos... ? - Powtórzył ponownie dumając chwilę. - Niechaj i będzie, lecz co Ci to da ?
- Muszę się Ciebie o to spytać. Czy istnieje, jakakolwiek możliwość wydostania się stąd ?

...
Zmierzyłem mnie całego wzrokiem. Po czym lekko się jakby uśmiechnął...

- Tak, można się stąd wydostać.. Lecz wyłącznie za obopólną pomocą. 

Chyba w końcu los się do mnie uśmiechnął. 

* Highschool DxD: Jhin *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz