Rozdział 35

60 6 0
                                    

...
Oczywiście.. żeby nie było nie domówień, opowiedziałem im, jak obiecałem, co miałem namyśli, mówiąc, że stworzyłem ich w tamtym świecie. Na początku u „prawie" wszystkich był szok i niedowierzanie, że byłem zdolny podobnie jak Bhunivelze, stworzyć własny świat, z własnymi prawami, i tak dalej. Mówiąc prawie, mam tu namyśli Isseia, który niemal odrazu, przerwał mi wywód, mówiąc, dlaczego nie stworzyłem tam haremu. Cóż, przez niego zacząłem się zastanawiać, czemu faktycznie tego nie zrobiłem. Mogłem stworzyć Isseia, który od razu miałby swój własny Harem. Jakby na to nie patrzeć, przynajmniej jeden Issei, w prawdzie nie prawdziwy, ale jednak spełniłby swoje marzenie. Ehh... Issei. Ty tylko o jednym. Cycki i więcej cycków. Nie zdziwię się jeśli, pewnego dnia zaczną na niego wołać, piersiasty smok, zamiast czerwony. Ehh...

Nastała noc, każdy zaczął się zbierać do swojego domu. Rias nim jeszcze zjawiliśmy się u mnie, wezwała swoich przyjaciół, aby ci posprzątali całe pobojowisko, na terenie szkoły. Aby co sprzątać, nie będę ukrywać. Jednak, gdy wszyscy zaczęli, się już zbierać zostaliśmy tylko my. Ja, Rias, Asia i moja mama. Na odchodne, Akeno, wspomniała coś o sztuce zdradzania... Nie miałem kompletnie pojęcia co miała namyśli. Ah.. Nieważne. Cała Akeno.

Każda z dziewcząt poszła się myć, kiedy zostałem sam na sam z mamą. Cóż, jako, że mieliśmy „ rodzinne" spotkanie, mama wyciągnęła swoją butelkę wina i zaczęła pić sama ze sobą, twierdząc, że jesteśmy za mali aby dotrzymać jej towarzystwa. Ah.. Z mamami to tak zawsze, nieważne jak stary jesteś, to zawsze będziesz dla nich dzieckiem. Nieważne w jakim wieku.
Trzymała w dłoni kieliszek, z nalanym w środku winem, siedząc koło mnie zaczęła głośno wzdychać.. Już wiedziałem, że idzie petarda. Pamiętajcie kochani.. Jeżeli wasi rodzice, w tym wypadku mama, pije alkohol i zaczyna wzdychać, to znak, że nadciąga petarda.

- Ehh... - Wzdychnęła znacząco.
- ... - Udawałem, że nie słyszę.
- Ehh... - Wzdychnęła jeszcze głośniej.
- ... - Nie złamiesz mnie.
- ... Ehh!!! - Dobra.. Wygrała.
- Co tak wzdychasz? - Musiałem w końcu zapytać, bo jeszcze być cały budynek obudziła.
- Ile razy, mam ci dać znać, że czegoś potrzebuje? - Od razu z pretensjami, standard typowa kobieta.
- .. Więc.. Czego potrzebujesz? - Znowu musiałem spytać, bo jeszcze by nie dała spokoju.
- Wiesz.. Zazdroszczę Ci. - Mówiła trzymając kieliszek na wysokości oczu.
- Zazdrościsz? Niby czego? - Zdziwiłem się.
- Jesteś młody, masz wielu przyjaciół, dziewczynę... - Uśmiechnęła się, wciąż trzymając ten kieliszek. - Masz za sobą wiele ciekaw przygód.

Przygód? No w sumie tak... Najpierw jakiś upadły anioł porywa Asie, później dwa sparingi z Raiserem, z czego po jednym obudziłem się tydzień później, nie pamiętając niczego. A wczoraj miałem sparing z Kokabielem, z którego również nic nie pamiętam. W dodatku po raz drugi, znalazłem się w świecie chaosu. Nie powiem, fajny bilans. Jeszcze tydzień może dwa i będę ratować galaktykę, przed reptilianami. Także, przygody jak cholera.

- Ah.. Nie ma czego zazdrościć. - Nie wiedziałem co jej odpowiedzieć.
- Jest... - Spojrzała na mnie... Oho.. Chiński zwiad. - Też bym chciała, mieć faceta.

Mówiłem?! Nadciąga petarda, teraz pewnie zacznie dywagować, nad tym. A może Lucyfer jest fajny, a może archanioł Michał... muszę się na to przygotować mentalnie.

- Widzisz Jhin... - Wzięła łyka. - Gdybyś był trochę starszy, albo ja trochę młodsza. Podobał byś mi się.

...
...
...
NANI THE FUCK?!!!
...
O kurwa... Na to nawet nie miałem szans się przygotować.
...
- Widzisz, jesteś przystojny, wpływowy, masz wielu przyjaciół...
- Dobra, dobra. - Musiałem jej przerwać. - Mamo, jesteś już pijana.
- Czekaj, no daj mi skończyć.
- ... - Bełkot pijanego włączony.
- Widzisz.. Nie jestem Twoją prawdziwą mamą. Tak naprawdę, nie jesteśmy w żaden sposób ze sobą złączeni.
- ... - Wytrzymaj jeszcze trochę... Dziewczyny, wypadajcie szybciej z tej łazienki.
- Więc wiesz. Tak naprawdę, nie ma żadnych przeciw wskazań, abym ja, czy Ty.
- Muszę się wysrać. - Musiałem wymyślić cokolwiek aby się uwolnić.

O rany... W co ja się wpakowałem?! Wiem, że mama tak naprawdę w ogóle tak nie myśli. Jednak jest.. Nie, nie jest pijana, jest nawalona jak szpadel. Oczywiście mówiąc, że muszę na dwójkę, natychmiastowo, wbiłem do dziewczyn do kibla.

- Zajęte. - Powiedziała Rias, gdy otwierałem już drzwi.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam...
- Jhin?! Co Ty tu robisz?! - Spanikowała Asia.
- Przecież mówiłam, że zajęte. - Powiedziała zakłopotana Rias.
- Dziewczyny, błagam was. Musicie mnie ratować.
- Ratować? - Powtórzyła Asia. - Przed czym?
- Przed moją mamą. - Zrobiłem się definitywnie czerwony. - Zaczęła coś bełkotać o tym, że jej się podobam... I tak dalej...

Spojrzały po sobie jakby kompletnie nie miały pojęcia o czym do nich mówię. Jednak po chwili, Rias, spojrzawszy na Asie, o mało co nie udusiła się, dusząc w sobie śmiech. No tak.. To było do przewidzenia. Jaki miałem wybór? Albo zostać wyśmianym przez dziewczyny, albo słuchać wywodów pijanej mamy, która mówi, że jej się podobam. Znacie taką książkę? Wiedźmin ? Przytoczę z niej właśnie jeden cytat:

„ Jeśli mam wybierać między, złem a złem, wolę nie wybierać wcale. A czasem trzeba uczynić większe zło, aby uczynić małe dobro"

Idealnie się to tutaj wpasowuje. Dlaczego? Małym złem jest w tym wypadku mama, dużym dziewczyny. Jednak, wybierając dziewczyny, liczę na to, ze mnie w jakiś sposób wybawią.

- O rany... Widzisz jak Ty działasz na kobiety? - Zaśmiała się Rias.
- Nie wiem czy mam się z tego powodu cieszyć.
- Asia. - Spojrzała raz jeszcze na nią. - Chodź, trzeba ocalić naszego chłopaka z opresji.
- Mhm. Nie bój się braciszku. Siostrzyczka Cię obroni.
- ... - Ee...? Co ona powiedziała?

Ah, nieważne. Ważne aby w jakikolwiek sposób na nią podziałały. Nie chciałbym zostać... „zgwałcony" przez własną matkę... O rany... O czym ja myślę do cholery.

================

Było już chwilę po północy. Tak jak mówiła Rias, faktycznie się wprowadziła. zupełnie jakby nigdy nic, wparowuje sobie do łóżka, na którym śpi Asia. A ja cały czas, śpię na tej twardej jak głaz podłodze. Nie mówię, że mi to przeszkadza, ale fajnie by było się w końcu wyspać, na miękkim materacu... Okej.. To może brzmieć jakby mi to trochę przeszkadzało... Gdzie jest moje łóżko !?

Na całe szczęście, Asia wraz z Rias, wymyśliły jakieś tematy do rozmowy z moją mamą. Oczywiście dalej chodziło o mnie. Jednak już s innym kontekście. Na całe szczęście, mam nadzieje, że mama jutro nie będzie nic pamiętać. Bo ja niestety zapamiętam tą rozmowę do końca życia. Cóż, jednak w tej chwili jest to nieistotne. Najwyższa pora w końcu się położyć spać. Jakby nie patrzeć, jutro są normalnie, zajęcia...
Chociaż gdyby Ci przyjaciele Rias, się nie spieszyli, to wszyscy złapaliby niezłego zonka jutro jakby przyszli do szkoły. Wchodzą przez bramę a tam Cyk, budynków nie ma. A przynajmniej by nie było zajęć. Ehh... Marzenia ściętej głowy.

==================

Widzę, mrok.
Wszechogarniającą ciemność, jest dzień. Więc dlaczego jest tak ciemno? Zimno, widzę jak zamarzają budynki, samochody, drzewa, trawa... Ludzie. Wszędzie jest ciemno, widzę sylwetki jakichś istot. Czarni, są czarni, widzę ich oczy, są zielonkawe. Wrzeszczą we wszystkie strony, niszczą co tylko natrafi na ich drogę. Za nimi ogień, świat stojący w płomieniach. Przed nimi świat, skuty lodem. A między tym wszystkim oni. Przez tą wszechobecną ciemność, przebija się wyłącznie krwawy księżyc. Dlaczego ja to wszystko widzę?   Nie, dlaczego ja to wszystko czuje? Czuję chłód, ale czuje również, podmuchy, gorąca zza tych istot. Czym jest to wszystko? To wygląda niczym koniec świata. Jednakże... Czuje spokój. Zupełnie jakbym był tylko, obserwatorem. Zupełnie jakby mnie tu nie było. Jestem, ale mnie nie ma... dziwne uczucie. Widzę to i czuję, jednak mnie tam nie ma.

Chaos jest kluczem do wszystkiego!
Usłyszałem czyiś krzyk. Przerażający krzyk.

===========

Obudziłem się...

* Highschool DxD: Jhin *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz