Rozdział 9

109 7 0
                                    


Wróciliśmy do klubu okultystycznego. Wciąż nie byłem pewny co mam o tym wszystkim myśleć. Oczywiście cieszę się, że Asia żyje. Pomimo tego, że wyszło jak wyszło.. 
Zaś co do samego planu... Wspomnieli, że to wszystko było rozplanowane. Okej.. Może łzy feniksa i cała reszta jak najbardziej. Jednak nie podoba mi się, w jaki sposób postąpiła przewodnicząca. Co mam na myśli? 

Jeden fakt: 
Jeśli wiedziała, że i tak ruszę na pomoc Asi, dlaczego  po prostu od razu wszyscy nie ruszyliśmy jej ratować? Tylko zostałem w pewien sposób zmuszony do działania? Dobrze wiedziała, że nie pozwolę aby coś jej się stało... Jedno jest jednak pewne. Asia żyje, odzyskała swój Sacred Gear.
Muszę porozmawiać z Rias. Nie podoba mi się sposób jej postępowania. 

- Uff.. Nareszcie w domu. - Odetchnęła Akeno.
- Zgadza się, *Ziew* Robi się już późno. A jeszcze jutro trzeba iść do szkoły. - Dodał Yuuto.
- Hej, Asia.. - Spytał Issei - Jak się czujesz?
- Całkiem dobrze. Dziękuje za troskę. - Uśmiechnęła się w jego stronę.
- Cieszę się, że to słyszę. - Odwzajemnił uśmiech w jej stronę.

Koneko jak zwykle siedziała cicho, rozglądając się dookoła. Co do mnie, podobnie jednak jak ona, siedziałem cicho, rozglądając się wokół. Podszedłem do biurka przewodniczącej, opierając się o nie.

?!

Coś jest nie tak...
Poczułem kłucie w klatce piersiowej i na palcu, na którym noszę Sacred Gear. 

- Jhin?
- ?
- Boli prawda ? - Spytał, jakby wiedział dokładnie co czuję.
- Zgadza się. - Potwierdziłem.
- Musisz się przyzwyczaić. - Westchnął. - Zbyt rzadko używasz Balance Breakera. Im rzadziej go używasz, tym bardziej, po następnym użyciu będzie Cię wszystko boleć.
- Chcesz powiedzieć,że powinienem częściej pozwalać Ci działać?
- Dokładnie tak. - Czułem jakby się uśmiechnął szyderczo.
- Przemyślę to, jak będzie ku temu okazja... - Starałem się uciąć naszą rozmowę.
- Jak uważasz, lecz pamiętaj. Moc Sacred Geara, aktywuje się z siłą woli jego posiadacza. - Później już się nie odezwał.

Oparłem się o biurko przewodniczącej, lekko rozmasowując klatkę piersiową, tak aby nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Spędziliśmy w klubie jeszcze chwilę, rozmawiając o akcji, którą właśnie... To znaczy, którą ja przeprowadziłem. Nim jednak wszyscy się rozeszli. Rias, poprosiła Asię, aby poczekała za drzwiami. Natomiast co do mnie, to nakazała mi jeszcze chwilę pozostać z nią w biurze.

- Jhin. - Wypowiedziała, poważnie moje imię. - Podejdź do mnie. 

Spojrzałem na nią i powoli podchodziłem w jej kierunku. Nawet na mnie, nie spojrzała... Gdy jednak doszedłem do niej i byłem na wyciągnięcie ręki... Cóż, dostałem w mordę.

- ... - Strzeliła mi z liścia w twarz.

Spodziewałem się poniekąd.

- Mówiłam Ci przecież... Nie zezwalam na żadną samowolkę. - Powiedziała poważnie.
- ... Wybacz, przewodnicząco. - Spojrzałem na nią.
- Może i jesteś tutaj od niedawna, jednak nie oznacza to, że masz prawo robić co Ci się żywnie podoba.
- ... 
- Poza tym jesteś moim podwładnym.. Nie na odwrót. Masz wykonywać moje polecenia, jeżeli masz jakieś obiekcje. Masz ze mną o nich rozmawiać, a nie działać na własną rękę. Zrozumiano?! - Krzyknęła w końcu.
- Tak, przewodnicząco. - Nie spojrzałem w jej twarz tym razem.

Nie patrzyłem na nią, lecz czułem jej wzrok na sobie. Czułem wręcz jak przeszywa mnie, nim na wylot.

?!

Co jest ?!

Przytuliła mnie? Ale.. Dlaczego ? W takiej chwili? Co jest grane? To chyba była najmniej spodziewana rzecz jakiej mogłem faktycznie się spodziewać. Trzymała mnie swoich objęciach, nie mogłem się ruszyć, tak mnie zaszokowała. 

* Highschool DxD: Jhin *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz