Rozdział 55L

38 3 0
                                    

....................
...............
...........
......

A zatem Kioto. Już tu kiedyś byłem. Miejsce w którym wychowywała mnie moja "druga" mama, nim jeszcze się przeprowadziliśmy. Zabawne... Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś tu zajrzę. Zważywszy, że nie zostałem tu zapamiętany dobrze. Wylądowałem na szczycie najwyższego budynku, w centrum. Stanąłem na jego krawędzi i przypominałem sobie wspomnienia związane tym miejscem. Wspomniałem, że nie zostałem zapamiętany dobrze? Cóż... Nigdy nikomu o tym nie mówiłem. Ba, mama wyłącznie wiedziała o wszystkim. W końcu z tego powodu musieliśmy się przeprowadzić. 

Zaczęło się od tego, że.. Stosunkowo nie dawno, poszedłem na letni festiwal z pewną dziewczyną... Okej, nie pewną a moją dziewczyną. ( Rozdział 14 ) Niby nic nadzwyczajnego, stragany, gry, spacery i takie tam pierdoły. Wiedziała kim ja jestem. Nie ukrywałem tego przed nią. Z kolei co do niej.. Była Anielicą. Zakazany owoc, smakuje najlepiej czyż nie? Wróg publiczny numer jeden. Ja, przedwieczny i ona Anielica. Ironia losu prawda ? Cóż... Tak było do pewnego momentu... Był to czas kiedy jeszcze nigdy nie wszedłem w formę Balance Breaker'a. Czekaliśmy, na finałową atrakcję letniego festiwalu, mianowicie wystrzału fajerwerków. Oryginalne nieprawdaż ? Cóż, była to moja.. Akhem.. Pierwsza dziewczyna, a w dodatku nie byliśmy też ze sobą zbyt długo. Jednak uczucie, którym ją darzyłem, było prawdziwie. A przynajmniej do momentu, w którym mi ją odebrano...

Wróćmy do głównego wątku. 
Jak już wspomniałem, czekaliśmy na fajerwerki... Obydwoje byliśmy dokładnie w tym miejscu, gdzie teraz stoję. Umownie, z dala od wszystkich. A bynajmniej tak nam się wydawało. Gdy rozpoczął się pokaz, z nieba zstąpiły anioły, które nas otoczyły. Pamiętam, że wyzywały je, nią od dezerterek, zdrajczyni, że czeka ją wieczne potępienie. Chciały mi ją odebrać... Musiałem stanąć w jej obronie. To chyba normalne prawda ? Brońmy tych, na których nam zależy. Ciągniemy w górę gdy lecą na dno... To normalne. Tak też było... Jednak, walcząc z nimi, w miejsce jednego pokonanego, pojawiały się dwa następne. Początkowo, nie miały zamiaru ingerować w moją osobę, lecz wyłącznie w nią. A do tego mimo wszystko nie mogłem dopuścić. Toteż, jak już wspomniałem.. Broniłem jej. W końcu jednak, gdy zostałem osaczony, dostrzegłem, że ją zabierają. 

Coś we mnie pękło. 
To był pierwszy raz, kiedy użyłem balance Breakera. Sprowadziłem na nich, śmierć i zniszczenie. A gdy uznali, że nie dadzą mi rady, po prostu na moich oczach, ją zabili. Nadziali ją na trójzęby. Stanąłem jak wryty... Dalej nie pamiętam już co było... Ocknąłem się dopiero gdy było po wszystkim. Trzymałem ją w rękach... Zimną.. Podziurawioną...
Wtedy zjawiła się mama, musieliśmy uciekać. Tak też zjawiłem się tam. W akademii Kuou. Lecz.. Blizna z tamtego dnia, nigdy się nie zasklepiła. W telewizji mówiono, że ktoś odpalał fajerwerki z tego dachu i doszło, do nieszczęśliwego wypadku. Cóż, prawda jednak była zupełnie inna. 

Tak oto wygląda moja przeszłość. To dlatego, musieliśmy się przeprowadzić. Wiedzieli kim jestem i gdzie mnie szukać. W ten sposób trafiłem na Rias Gremory. Resztę już chyba dobrze znacie. Aż po dziś, dzień. Znów stoję w miejscu, gdzie wszystko się zaczęło. Być może, to wszystko przeznaczenie ? Być może.. Tak mną właśnie los pokierował, aby znów zjawił się w tym samym miejscu, w którym wszystko się zaczęło ? Prawdopodobnie nie poznam prędko odpowiedzi na to pytanie. Lecz pewnym jest teraz, to.. Że muszę rozpocząć realizację swojego planu. 

W Kioto, roi się od upadłych... Czuję ich obecność. Upadli, mogą być najszybszą formą sojuszników.. W końcu zostali wygnani z nieba i nie mają się dokąd udać. A to czyni ich podatnymi na perswazję. Zacznę od nich, następnie postaram się znaleźć sojuszników w postaci diabłów. Przydadzą się, nawet jeśli są mało znani i niezbyt wpływowi. To mogą okazać się " politycznymi " Sprzymierzeńcami. 

* Highschool DxD: Jhin *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz