Rozdział 43

44 5 3
                                    

...
Ruszył wprost w jego stronę. Dobywając... Miecza?! Skąd on go w ogóle posiadał? Wyglada na to, że Issei, w ciągu dnia nie próżnuje. Hmm... Dobrze wiedzieć. Liczę na to, że stanie się najsilniejszym cesarzem czerwonego smoka. Wierze, że pewnego dnia, tak się stanie... I kto wie, może uda mu się kiedyś spełnić jego... Cóż, dość nietypowe marzenie.

- Ascalon.. - Odezwał się Albion. - Ostrze zabójcy smoków. Jedno uderzenie, może zadać bardzo poważne obrażenia.
- Czyli muszę po prostu robić uniki. - Podsumował go Vali.

I w tym momencie ruszyli na siebie wzajemnie, z ogromną prędkością. Ich szybkość była tak duża, że przy zderzeniu, niemalże powaliła nas fala uderzeniowa.

- Issei! - Ruszyła w jego stronę Rias.
- Stój! - Złapał ją za rękę Lucyfer.
- Puść mnie!
- Ich aury, przekroczyły limity. Spłoniesz jeśli się wtrącisz między nich.
- Ale... - Spojrzała na nich. - Nie mogę stać bezczynnie.

Atakowali się bezpośrednio z ogromną prędkością. Jednak Issei, miał ogromne trudności, aby przebić się przez obronę Valiego. Aż w końcu oberwał, byłem w stanie dostrzec krew, którą wypluł.

- Divide!

Dostał ponownie, a zaraz po tym, runął na ziemię. Jego moc specjalna polegała na absorpcji mocy, swoich przeciwników. Zaczął się powoli podnosić.

- Wszyscy mnie obserwują. - Powiedział stojąc na ziemi, na wprost Valiego. - Nie mogę tego przegrać!
- Boost!
- Już rozumiem. - Wciąż go obserwował. - Przez skrzydła wydziela moc, której nie może pomieścić. Dzięki temu, wciąż ma maksymalny poziom. Chyba mam pomysł...
- Chcesz bronić swoich przyjaciół, czyż nie? - Zadał mu pytanie. - Może to ich powinienem najpierw zabić?!

Cisnął w nas jakimiś dwoma kulami. To moje zadanie. Wystawiłem ku nim dłonie, aby je przyjąć na siebie. Jednak Issei mnie uprzedził, przyjmując uderzenie na klatę.

- Mogłeś mi to zostawić. - Powiedziałem do niego, stojąc za nim.
- I zgarnąłbyś miano bohatera? Wybacz ale to moja walka. - Obrócił lekko głowę w moją stronę. - Wystarczy tego!

Ruszył ponownie wprost na niego. Można by rzec, że się do nie przytulił, w pewnym sensie... Jednak nie widziałem, w tym konkretniejszego celu. Bezpośrednie atakowanie go nie da mu żadnych szans, a przeciwnie, odbiera mu je. W końcu, on pobiera moc, innymi słowy, ilekroć Issei, da się trafić tylekroć będzie tracił moc... Myśl Issei, musisz szybko, zmienić taktykę albo on Cię wykończy.

- Ddraig! Skup całą moc w Ascalonie!
- Boost!

Ruszył ponownie na niego, bezsensowny atak. Mówiłem myśl Issei! A nie wal na oślep!

- Transfer!
- Trafił go? - Zapytałem z niedowierzaniem sam siebie.
- On oddaje mu swoją moc? - Zapytała Rias.

- Maksymalnie Cię przeładuję! Aż twoje skrzydła tego nie wytrzymają!

Więc jednak obrałeś jakąś taktykę. A już myślałem, że będziesz walić na oślep. Zwracam Ci honor Issei, czasem zdarzy Ci się pomyśleć.
Zaraz po oddaniu mu mocy. Trafił go w sam środek klatki piersiowej... Rozsadzając jego Sacred Gear. Był w stanie rozbić jego Balance Breaker? Imponujące... Issei, chyba nigdy nie przestaniesz nas zadziwiać. Uśmiechnąłem się lekko. Powiem szczerze, byłem dumny, z umiejętności Isseia. Pokazał, że potrafi równocześnie, myśleć a równocześnie walić mocno, kiedy jest taka potrzeba.

- Rozsadziłeś mój Sacred Gear. - Powiedział spokojnie Vali. - Hmm... Jesteś godny bycia moim rywalem.

Ni stąd, ni zowąd, ponownie uruchomił Balance Breakera. Hmm... Jest znacznie silniejszy niż się spodziewałem. Innymi słowy, Issei... Masz kłopoty.

* Highschool DxD: Jhin *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz