Rozdział 82

11 0 0
                                    

...
Przyznam, że coraz ciężej było ustać mi na nogach.
Czułem nieludzki ból w całym organizmie. Spojrzałem na swoją połamaną rękę, szkoda, że nie mam takiej samej mocy co Asia, zaśmiałem się w duchu. Chyba miałem również połamane część żeber. Starałem się skupić wzrok na nim. Nie powiem, było to już dość trudne zadanie. Wzięcie każdego oddechu, było już kolejnym trudnym zadaniem, lecz nie mogłem, nie mogłem się poddać. Mam marzenie do spełnienia, ludzi których muszę ochronić, rodzinę o którą muszę zadbać...

Wstał z kolan.
Byliśmy od siebie dobrych kilkanaście metrów. Zaczął powoli iść w moją stronę. Cholera, muszę się podnieść, lecz moje ciało nie chce. No dalej Jhin, musisz się podnieść, ten jeden, być może, ostatni raz. Zacisnąłem pięści i starałem się skupić całą swoją siłę na tym aby móc się podnieść. No dalej, dalej... Moje nogi zaczęły powoli współpracować. Po chwili udało mi się wstać. Ponownie spojrzałem na Bhunivelze; był coraz bliżej, dzieliło nas już zaledwie kilka metrów...

- .. Wciąż stoisz na nogach... - Zatrzymał się w końcu.
- Mówiłem Ci już, nie poddam się. - Odpowiedziałem mu, łapiąc oddech.
- Dlaczego po prostu nie umrzesz? Dlaczego nie chcesz żyć w nowym, lepszym świecie, który chce stworzyć? Gdy chaos strawi ten świat, on odrodzi się na nowo, możesz być kim tylko zechcesz w tym świecie.
- ... Ponieważ to tylko iluzja. Rzeczywistość jest zupełnie inna, gdybyś nawet stworzył nowy świat i powtórzył ponownie historię, znów znaleźliby się ludzie, którzy chcieliby cię zatrzymać.
- Więc strawiłbym go ponownie i ponownie aż w końcu osiągnąłbym utopię o której marzę.
- Widzisz? To jest to błędne koło o którym mi zawsze mówiłeś... Życie, śmierć, odrodzenie, ponownie życie, śmierć. Sam tworzysz to koło, które chcesz naprawić.
- Tsk... Jesteś tylko człowiekiem. - Ponownie się zdenerwował.
- ... Który cię w końcu zatrzyma. - Odpowiedziałem pewnie.

Zaczął ponownie iść w moim kierunku, z przygotowanym Gold Fist. Wiedziałem, że długo nie pociągnę, musiałem obmyślić plan aby nie dać się zaraz zabić. Myśl, myśl, jak go zatrzymać? Nie mam zbyt wiele sił w sobie, ale mam nadzieję, że go zatrzymam. Wystawiłem ku niemu swoją sprawną dłoń, po czym utworzyłem pieczęć Terror of Nephalem, strzelając w niego pozostałością sił jakie w sobie mam.
W momencie wystrzału, również i on wystawił ku mnie swoją dłoń z Gold Fist i powoli odpierając atak, kontynuował swój krok w moją stronę. Dalej, dalej usmażę go jeszcze. W końcu po chwili zdołał złapać moją dłoń. Był już ciężko ranny, podobnie z resztą jak ja.

- Wygrałem. - Powiedział spokojnie, głosem pełnym satysfakcji.
- Jeszcze nie. - Odpowiedziałem mu. - Catastrophic Planet Devastation.

Rozłożyłem skrzydła i z każdego z nich uformowałem pieczęć, celując w jego serce. Pomyślałem, że jeżeli cofnął nas w czasie do teraz, rozbijając je być może uda nam się wrócić do normalnego czasu, to jest wrócić do rzeczywistości.
Wystrzał !

...

- Hę ? - Rozglądał się w okół siebie Lucyfer.
- Gdzie oni są ? - Podobnie jak Lucyfer, rozglądał się również Azazel.

Wszyscy będący na polu bitwy, osłupieli. Starali się nas doszukać. Czuć było w nich narastający niepokój.

- Mam wrażenie, że coś się wydarzyło przed chwilą. - Powiedział, dziwnie się czując Issei.
- Rzeczywiście, jakoś tak dziwnie się czuję. - Zgodziła się z nim Akeno.
- Jhin!? - Krzyknęła Rias.
- Nie ma ich tu.- Rozejrzał się Kiba.
- Ale gdzie są? - Podeszła do niego Rosseweiss.
- Niemożliwe, żeby zniknęli w ciągu ułamka sekundy. Byliśmy tu przecież cały czas! - Wykrzyczał Issei.
- Z resztą, Bhunivelze jest DOŚĆ duży, ciężko by było żeby nagle zniknął. - Powiedział Ironicznie Azazel.

* Highschool DxD: Jhin *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz