...
..
.Hmm...Dziwne uczucie. Czułem się zupełnie inaczej niż wtedy, gdy się obudziłem po tygodniu. Co mnie zastanawia? Jak do tego doszło? Mam namyśli fakt, iż ostatnim razem walcząc z Raiserem, straciłem przytomność na tydzień! Gdy udało mi się wrócić do tego świata. A teraz? A teraz, jestem tutaj, w prawdzie, nie pamietam przebiegu walki. Jednak wróciłem natychmiast. Co do mnie, to faktycznie, czułem się inny, czułem się odmieniony. Czułem jak płynie we mnie moc. Moc której od razu zacząłem się obawiać. Zaraz jak tu wróciłem i zdałem sobie z tego sprawę.
Przypomniało mi się co powiedziała moja biologiczna matka. Z każdym użyciem ostatecznej formy, tracisz część człowieczeństwa, idealnym przykładem jest Jinpachi. Szczerze? Nie czuję jakiejś większej zmiany; a przynajmniej nie wewnątrz siebie. Mam wrażenie, że wciąż jestem sobą. Myślę logicznie prawda? To moja cecha charakteru. Cholera, nie mogę się teraz zastanawiać nad swoją racją bytu.... Choć przed walką z Kokabielem...- Jhin?! - Wszyscy wypowiedzieli moje imię, wzbudzając mnie z kontemplacji.
- To naprawdę Ty? - Spytała niepewnie Rias.
- Umm... Cóż, tak mi się wydaję. - A niby co mam jej odpowiedzieć?Podszedł do mnie SirZechs Lucyfer. Jego twarz była kilka centymetrów przed moją. O rany...Co on chce zrobić? To...Jest...Bardzo...Dziwne...
- Nabroiłem? - Spytałem patrząc mu w oczy.
- Mhm... - Kiwnął twierdząco głową.
- Ja... - Przerwał mi.
- Dobra robota. - Powiedział kładąc dłoń na mojej głowie, uśmiechając się przy tym.
- Eeee ?? - Nie bardzo byłem pewny o co tu chodzi.Rozejrzałem się po wszystkich. Wszyscy byli uśmiechnięci. Wyglądali jakby cieszyli się z tego, że wróciłem. Cóż, ja osobiście też się cieszyłem.. Zaraz... Chwila, chwila. Coś mi tu nie gra. A jeżeli... Sam stworzyłem ten obraz? Jeżeli wciąż jestem w świecie, który sam stworzyłem? Nie mogę mieć pewności. Czy moja tęsknota za prawdziwym światem, mogła wywołać niekontrolowaną symulację? Cholera, to jak matrix, nie mogę być tego pewny.
- Lucyfer. - Powiedziałem poważnie jego imię.
- Hmm? - Spojrzał się na mnie, wyglądał jakby był zdziwiony moim poważnym tonem.
- Czy... Czy jesteście prawdziwi? - Spytałem oglądając się na przyjaciół.
- Skąd takie pytanie? - Zdecydowanie był zaskoczony.
- Nie mogę być pewny, że was przypadkiem nie stworzyłem.
- Nie stworzyłeś? - Powtórzył po mnie Issei.
- Więc, czy jesteście prawdziwi?
- .. Oczywiście, że tak. - Odparł Lucyfer.
- ... Każdy może tak powiedzieć. Udowodnij to. - Wciąż im nie ufałem.
- Jak mam Ci to udowodnić? - Zaczął się zastanawiać.
- Umm... Nim wyszedłeś ode mnie z domu. A raczej zniknąłeś, w dniu kiedy pojawiła się Grayfia. Powiedziałeś coś na odchodne. Co to było? - To była pierwsza myśl jaka wpadła mi do głowy.
- Hmm..Powiedziałem, że tym razem nie będę wołać Rias.
- Eee ?! - Rias się na niego spojrzała. - O czym wyście rozmawiali?
- Tak... Racja... - Ma rację.A co jeśli stworzyłem ich wedle własnych wspomnień? Dałem im wszystkie myśli, jakie nas łączyły? Wszystkie wspomnienia?
- A może... - Nie dokończyłem.
- Przewodnicząco? Czy mogę go kopnąć? - Spytała jakby nigdy nic Koneko.
- ... Okej.. To zdecydowanie jest rzeczywistość. - Zaśmiałem się kłopotliwe.Wszyscy zaczynali do mnie podchodzić. Ściskali, chłopaki zbijali grabę, na samym zaś końcu. Podeszła do mnie Rias. Spojrzała mi ze łzami w oczach... O rany... Nie zdzierżę łez kobiety.
I nagle...
Poczułem tylko plaskacza na mordzie.
???!!!!Zaraz po tym poczułem jak się do mnie przytula i obejmuje mnie cholernie mocno. Kurde, trochę za mocno. Jeszcze chwila a na pewno trzeba będzie wezwać karetkę. Tlen! Tlen!
- Jesteś cholernie nieodpowiedzialnym. Głupim, lekkomyślnym...
Wkurwiłem Golema.
- ... Ale kochanym, kretynem.
- ... - Say What?!!
- Myślałam, że Cię stracę. - Spojrzała mi w oczy. - Myślałam, że będę musieć, znów domagać się od niego aby mi Cię oddał.... Ale...Jak, wróciłeś.
- Cóż... - Zakłopotałem się lekko.To dość skomplikowana sytuacja. Co więcej, sam staram się na razie zrozumieć, co konkretnie się wydarzyło. Lecz uważam, że na razie to nie jest ani czas, ani miejsce na tego typu dyskusję.
- Nie ważne jak.. - Wtrącił Lucyfer. - Ważne, że jesteś tu z nami.
- Skoro o tym mowa... - Spojrzałem się na wszystkich. - Wiem, wiem. Macie prawo być źli i macie prawo mieć milion pytań. Postaram się wam na nie odpowiedzieć. Choć, sam nie wiem, czy znam odpowiedzi na wszystkie... Ale obiecuje wam, że wszystko opowiem. Tylko trochę później. To chyba średnie miejsce na tego typu rozmowy. Szczególnie po tym, co wydarzyło się tu chwilę temu.... A skoro o tym mowa.. Gdzie jest Kokabiel? - Spytałem Lucyfera.
- Nie musisz się nim już przejmować. Odesłałem go do ostatniego kręgu piekieł. - Powiedział ze spokojem w głosie.
- A..Aha. - Szczerze byłem pewny, że go rozniosłem czy coś.
- Jednak w tej chwili to nie ważne. - Wtrącił się Yuuto. - Ważne jest, że został pokonany. Jednak ci najważniejsze, to fakt, że wróciłeś.Raz jeszcze wszyscy podeszli do mnie i zaczęli mnie ściskać. Można powiedzieć, że byliśmy jedną wielką, kochającą się rodziną. Choć fakty są takie, że akurat jest to prawda...
Lecz tak jak powiedział Yuuto. Najważniejsze, że wróciłem. Wróciłem do swoich przyjaciół, do swojej rodziny, do swojego świata... A co ważniejsze...Wróciłem... Do swojej Ukochanej Rias Gremory.Patrzyłem na nią. Wciąż kurczowo trzymała się mojej kurtki... Hmm... Prawdę mówiąc, niczego już więcej nie chciałem. To chyba było to... To czego mi brakowało, tam; w tamtym świecie. Nie ważne jak perfekcyjną kopię bym stworzył, nigdy nie była by taka sama jak prawdziwa. Tak...Zdecydowanie, niczego więcej już nie potrzebowałem. Chociaż nie, jeśli jest coś czego potrzebowałem w tamtej chwili. To widok jej szkarłatnych włosów, rozwiewanych przez wiatr...Hmm... Tak, zrobiłbym dla niej wszystko. Moje życie, należy do niej. . . Uśmiechnąłem się lekko.
=================Pod wieczór wszyscy udali się do nas. „Nas" mam namyśli mój dom, dom mojej „przybranej" siostry Asi, oraz mojej ... Akhem... Kochanki; Rias. Będąc u nas a właściwie to u mnie, opowiedzieli mi wszyscy przebieg bitwy. Hmm... Wygląda na to, że Yuuto odblokował w końcu swój Balance Breaker, Sword Birth. Bardzo ciekawe, chętnie bym zobaczył go w akcji, jednak na swoje własne oczy. Chociaż znając swoje szczęście, pewnie jutro a być może po jutrze jeśli nie jutro, będę miał ku temu okazję.
Oczywiście przychodząc do nas do domu, mama zdziwiła się, co nas tu tak tłoczono. Nie owijając w bawełnę, powiedzieliśmy wprost co się wydarzyło. Całą tą nienormalną sytuację z Kokabielem.Jednak coś we mnie się... Może nie tyle co zmieniło, jednak potrzebowałem być blisko Rias, toteż cały czas kiedy byliśmy w domu, ze wszystkimi, trzymałem ją za rękę. Dziwne nie? Zastanawiałem się sam, dlaczego tak bardzo jej teraz potrzebuje. Może nie samej Rias, jednak jej bliskości. Co prawdziwe to, fakt, że do tej... chwili.. Nie okazywaliśmy sobie jakoś szczególnie uczuć, ani nic podobnego. Było dobrze tak jak jest. Jednak... Czy to możliwe, że będąc w świecie chaosu, mogłem przesiąknąć tą samotnością? Tym niepokojem? Tą pustką? Nie miałem pojęcia. Potrzebowałem jej bliskości. Nie umiem tego wytłumaczyć... A może to po prostu obawa, że mógłbym ją w jakiś sposób stracić? A może gdy Bhunivelze, pozwolił mi się wchłonąć... Czuję jego emocje? Jego uczucia? Czy on... Mógł być samotny? Hmm.. Jest wiele pytań. Pytań, na które w tej chwili nie znam odpowiedzi. Ale... Kto wie? Może niebawem, prędzej czy później będę znać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania?
Nie będę sobie zaprzątać teraz tym głowy. Ważne, że jesteśmy wszyscy razem...
To jest chyba to.. Co nazywają przyjaźnią..
Czyż nie?================
Od Autora:
Hej, hej wszystkim.
Wiem, wiem... Rzadko pojawiają się rozdziały. Tak wiem moja wina. Ale spieszę z wytłumaczeniem.
Otóż mam problem z pracą znaczy się nie dosłownie. Chodzi o to, że pracuje w najróżniejszych możliwych godzinach. Przykład :
Poniedziałek 6 -14
Wtorek 22 - 6
Środa 14-22
Itd itd
Ba dzisiaj jest sobota: i jestem w pracy od 5 do 14Mam chwile wolnego wiec pisze rozdziały :D
W każdym razie, nie zapomniałem o was. Może będą się pojawiać kolejne części, w wolniejszym tempie, ale będą się pojawiać.
Dobra dzięki za czytanie. Muszę spadać bo szef woła.
Trzymajcie się ciepło. :D
CZYTASZ
* Highschool DxD: Jhin *
FanfictionFANFIC FANFIC FANFIC Na podstawie Highschool DxD... **************************** Opowieść skupia się na bohaterze o imieniu; Jhin. Jhin to pozornie zwykły 18 letni nastolatek, obdarzony najpotężniejszym Sacred Gear jaki kiedykolwiek, mógł istnieć...