Rozdział 5

118 6 0
                                    

...
Następny dzień...
...

Cholerny budzik.
Kto wymyślił to urządzenie szatana?
Będąc na wpół przytomnym, trzasnąłem go aby się wreszcie uciszył. Obróciłem się na łóżku, aż poczułem na drugiej połowie jakiś opór.
?
...
?
...
?!!!

NANI!?

Podniosłem kołdrę, gdyż nie mogłem uwierzyć w to co się właśnie wydarzyło.

NANI?!

Położyłem ją z powrotem, po czym dla pewności jeszcze raz ją podniosłem. To jest na serio?! Jakim cudem, nie skąd... Nie, zaraz... Ale jak?!...
...
Obudziła się...

- Ohio...- Przywitała się zaspana.
-... - Starałem się nie wybuchnąć. - Co Ty Robisz w moim łóżku!? - Jednak nie dałem rady.
- A więc już rano? - Wydawała się kompletnie mnie zignorować.
- Jeszcze raz, bo chyba do Ciebie nie dotarło. Co Ty robisz w moim łóżku!?
- Nie lubię spać sama..
- Dobra, dobra, nie. Inaczej, skąd Ty się wzięłaś u mnie w domu, a już tym bardziej w moim łóżku? Przecież pamiętam, jak wychodziłaś.
- Już Ci mówiłam, nie lubię spać sama i tak wychodziłam do łazienki, po czym poszłam oglądać telewizję. Dalej weszła twoja mama do domu, trochę porozmawiałyśmy i wróciłam do Twojego pokoju, gdzie Ty już spałeś..
...
...
...
...

Kompletnie odebrało mi mowę.. Czuję się jakbym był conajmniej w jakimś kabarecie czy innej ukrytej kamerze...
...
...
Zaraz...
-... Przecież Ty jesteś naga!? - Cały czas byłem w ciężkim szoku.
- Zgadza się, nie umiem spać w czymkolwiek.

To mnie już odbiło? Czy ona zachowuje się , jakby kompletnie nic się nie wydarzyło. Jakby to było normalne. Okej, wdech, wydech... Uspokój się, zaraz wszystko wróci do normy.

- Akhem... Rias, jakby to podsumować... Nie wychodziłaś ode mnie z domu przez całą noc. Ja będąc pewny, że wyszłaś po prostu poszedłem spać. Wkrótce potem, wróciła moja mama z którą sobie po prostu rozmawiałaś. Po czym wróciłaś do mojego pokoju, rozebrałaś się i wskoczyłaś mi do łóżka. Dobrze rozumiem?
- Dokładnie tak było. - Powiedziała zdziwiona.
-... Aha.. Zabijcie mnie... - Starałem się uspokoić.
- Dobrze, czas się umyć, trzeba zjeść śniadanie i iść do szkoły. - Wstała z łóżka, kompletnie rozebrana.
- Czekaj, co?

To będzie ciężki dzień...

Po wszystkim, gdy już oboje się umyliśmy.. Oczywiście oddzielnie... Przyszliśmy do kuchni, gdzie spotkaliśmy moją mamę... Cholera, co ja jej mam powiedzieć!?

- Aaa... Wstaliście już. - Powiedziała, robiąc naleśniki. - Zastanawiałam się, czy mam was obudzić czy nie. Swoją drogą, czyżbyście się kłócili? Słyszałam, że Jhin się lekko darł.

Świetnie i co ja mam jej powiedzieć?!

- Ale to normalne w związkach. Szczególnie w waszym wieku. - Zaśmiała się.
- Spokojnie Pani mamo, nikt się nie kłócił. - Odparła uśmiechnięta Rias.
-...

Co tu się... Zaraz, Związkach, pani mamo? W waszym wieku?! Coś Ty jej nagadała!?

- A wiesz mamo, miałem ciężka noc. Ee.. Nie mogłem, usnąć. - Zaśmiałem się ironicznie.
- Tak, chyba się domyślam. - Zaśmiała się chytrze.

Z deszczu pod rynnę.

- Hej, Jhin. - Odezwał się Bhunivelze.
- Nie teraz. - Odpowiedziałem mu w głowie.
- To było świetnie zagranie.
-... Nie odzywaj się do mnie. - Powiedziałem zażenowany.

W końcu mama zrobiła nam naleśniki. Rzadko kiedy widzę naleśniki na śniadanie. Jednak, gdy usiadła i spojrzałem jej w oczy, coś było nie tak, wydawała się, jakby inna. Spojrzałem na Rias, która znacząco, pokiwała głową abym nic nie mówił.

Następnie po zjedzonym śniadaniu i przygotowaniu się do szkoły, udaliśmy się do niej. Po drodze oczywiście musiałem, drążyć temat, apropo tego co się wydarzyło tego ranka i tej nocy...

- Zatem Rias. - Zacząłem niepewnie. - Wytłumacz mi jeszcze raz, dlaczego zastałem Cię w moim łóżku i dlaczego moja mama, miała zupełnie inne oczy niż zwykle?

- Prawdę mówiąc.. - Zwolniła tempo. - Musiałam coś sprawdzić.

- Mówiąc coś... Co masz na myśli?

- Co robisz w nocy.

- Eee? - Chyba nie skumałem.

- Pozwól, że Ci to dokładnie wytłumaczę.

- Na to liczę.

- Ostatnio dostaliśmy zgłoszenie, o grupce zbuntowanych, upadłych, którzy na cel obrali sobie zabijanie ludzi na moim terytorium. Nie mogę im pozwolić działać, nie wiem też jaki mają w tym wszystkim cel. Hmm... Chciałam sprawdzić, czy potajemnie nie należysz do nich. Dlatego spędziłam z Tobą noc, żeby być szczerą.

- Cenię szczerość - Wtrąciłem.

- Jednak. - kontynuuowała. - Dzisiejszej nocy, również był przeprowadzony atak, powiadomiła mnie o tym Akeno. W każdym razie, wiem już, że do nich nie należysz. Z czego bardzo się cieszę, swoją drogą. - Uśmiechnęła się.

- Przecież mówiłem, nie zrobię niczego co mogłoby zaszkodzić mojej nowej rodzinie.

- Wiem. Dlatego się cieszę. W każdym razie to był temat, który poruszyłam wczoraj, gdy Ci kazałem odejść. Zrobiłam to dla pewności.

- Teraz rozumiem, sytuację. - Wszystko układało się powoli w jedną całość.

- Lecz, jak się okazało, nie należysz do nich. Swoją drogą, rzuciłam na Twoją mamę urok, abyś miał święty spokój.

- Spokój - Powtórzyłem po niej. - Teraz to się będę bać wejść do domu.

- Jednak wracając do tematu. Straciłam nieco kontroli nad sytuacją, dlatego chcę abyś o tym wiedział, a przede wszystkim, uważał na siebie.

- Rozumiem..

- Mam też dla Ciebie pewną prośbę.

- Prośbę? - Spojrzałem na nią.

- Uważaj proszę na Isseia.

- Uważać na niego?

- Podobnie jak ty, jest w tym wszystkim nowy, jednak Ty... Wiesz co się dzieje, rozumiesz świat, tak samo jak Bhunivelze.

- Innymi słowy, chcesz abym w razie czego stanął w jego obronie?

- Dokładnie. Może i posiada czerwonego smoka walijskiego, jednak to jest Issei. - Mój mały, biedny, nie poradny pionek.

- Myślę, że rozumiem. Bez obaw, przewodnicząco, Issei należy do rodziny. Jeśli będę musiał zostanę jego tarczą.

- Mam nadzieję, że to obrócisz w czyny. Choć wolałabym tego uniknąć.

Doszliśmy do szkolnej bramy. Gdzie Rias złapała mnie za rękę i powiedziała, że spotkamy się później, w klubie... Rany już nie pamiętam jak tam dojść.
Aż zwróciłem uwagę, na fakt, że trzymając mnie za rękę, wszyscy na podwórku, zwrócili na nas uwagę. Szlag, nie lubię być w centrum uwagi.
Odeszła ode mnie w swoją stronę. I kiedy miałem ruszyć przed siebie poczułem czyjąś dłoń na barku.

- Yo! Jhin!
- Oh.. Issei.
- Czyżbyś trzymał się za ręce z Przewodniczącą?
- Cóż, to ona mnie złapała za rękę. Jest strasznie dominującą. - Nie pamiętam jej takiej, za dzieciaka.
- No właśnie. Apropo tego musisz mi o niej więcej opowiedzieć chłopie. - Uśmiechnął się szyderczo.
- Eee..?
- Każdy szczegół.. Rias będzie w moim Haremie, prędzej czy później. - Rozmarzył się.
- Ale....
- Dobra, dobra spokojnie zaczniemy na następnej przerwie. - Złapał mnie pod rękę i zaczął mnie ciągnąć w stronę budynku szkoły..
- Ale...
- Noo, pozwól kumplu, że Cię trochę oprowadzę po tej szkole i wprowadzę Cię w pewne tajniki.

Nie dał mi nawet dojść do słowa. Chociaż całkiem z niego zabawny gość. Myślę, że się polubimy, pomijając fakt, że jesteśmy w jednej rodzinie, to myślę, że się polubimy..

==============
...
==============

Myślę, że możemy zacząć wprowadzać, powoli nasz plan w życie.
Ultimate Healing Gear...
Niebawem będzie mój i nikt mi nie przeszkodzi.

* Highschool DxD: Jhin *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz