Mam nadzieję, że wasze święta są udane i dostaliście to, co chcieliście ;) dzisiaj lub jutro wleci jeszcze jeden shocik
Wesołych moi Kochani! <3
Shocik dla HardCockEldorado
Ściąga:
[T/i] - twoje imię
Piękny zimowy poranek. Dzień, kiedy czujesz, że nic kompletnie ci się nie chce. Taki dzień, który jest idealny na leżenie w łóżku z kocykiem, czekoladą, książką i ewentualnie wampirem dotrzymującym ci towarzystwa. Leżysz sobie czytając, jedną ręką głaskasz włosy swojego chłopaka, który jest do ciebie przytulony i masz wrażenie, że nic nie zepsuje tej harmonii. Jednak ktoś podjął się tego wyzwania.
- [T/i], Azusa idziemy wszyscy odśnieżać wokół rezydencji - powiedział Ruki wchodząc do mojego pokoju. Spojrzałam na niego zza książki i wróciłam do czytania.
- Ja nigdzie nie idę. W trójkę dacie sobie radę - mruknęłam.
- Azusa, weź ją i idziemy odśnieżać - odparł a zielonowłosy podniósł się.
- Ale to... tylko człowiek... Nie da rady... - zaczął, ale mu przerwałam głośno zatrzaskując książkę.
- Coś ty powiedział? Ja nie dam rady latać z łopatą? - spytałam wkurzona. Wstałam z łóżka i ruszyłam do szafy po cieplejsze ubrania. Słyszałam, że Azusa również zszedł a po chwili poczułam, jak przytula się do moich pleców.
- Kocham... twoją determinację... - mruknął mi do ucha. Miałam ochotę go uderzyć, ale wiem, że tak sprawię mu tylko przyjemność.
- A ja mam nadzieję, że potem dam radę odmrozić wszystkie kończyny i nic mi nie odpadnie - powiedziałam wyciągając ciepły sweter. Nałożyłam go na siebie, gdy Azusa mnie puścił. Zmieniłam jeszcze spodnie na cieplejsze.
- Posklejam cię... jak coś stracisz... - odparł z małym uśmiechem. Przewróciłam oczami.
- Idź mi przynieś gumkę do włosów a nie będziesz mnie sklejać - mruknęłam wyciągając ciepłe buty. Nie były jeszcze używane w tym roku, ale są takie milusie i zawsze niezawodne na zimowe wyjścia. Wampir szybko podał mi gumkę, a ja spięłam włosy w kucyk.
- Będziemy czekać na dole. Pospieszcie się - oznajmił Ruki. Wyszedł z pokoju. Wzięłam głęboki wdech. Nie, nikt mnie dzisiaj nie zdenerwuje. Dostaną śnieżkami w te swoje wampirze czerepy. W sumie, to nienajgorszy pomysł. Wielka bitwa na śnieżki jako kara za zwleczenie mnie z cieplutkiego łóżka. Kou i Yuma na pewno wezmą udział.
- [T/i]... co znowu wymyśliłaś...? Masz ten... dziwny uśmiech... jak zawsze, gdy... coś głupiego... wymyślisz... - odparł Azusa wyrywając mnie z zamyślenia. Spojrzałam na niego i teraz poczułam, że naprawdę uśmiecham się złowieszczo.
- Ruki pożałuje, że chciał mnie do pomocy przy odśnieżaniu - odpowiedziałam. W czasie, gdy ja wymyślałam plan, mój wampir zdążył się przebrać. Złapałam go za rękę.
- Idziemy? - spytałam a on skinął głową. Wyszliśmy z pokoju i zeszliśmy na dół. Ruki, Kou oraz Yuma czekali ubrani w holu. Blondyn oczywiście wyszczerzył się na nasz widok. Ubraliśmy kurtki, czapki, szaliki i rękawiczki. Razem w piątkę wyszliśmy na dwór.
- Każdy bierze łopatę i odśnieżamy za bramę. Tylko błagam, nie zatamujcie furtki, żeby można było wyjść - zarządził Ruki. Wszyscy skinęliśmy głowami. Ruki odwrócił się, żeby podać nam łopaty. Szturchnęłam Kou i zebrałam trochę śniegu. Uformowałam szybko kulkę a idol od razu załapał. Rzuciłam w Yumę, który stał naprzeciw nas.
- Wiesz, co to oznacza [T/i]! - krzyknął a ja zaśmiała się. Kou poprawił mu ślad po mojej śnieżce a nasz przeciwnik od razu zaczął formować kulki śnieżne.
- Uciekajcie! - zawołałam ze śmiechem i w trójkę rozbiegliśmy w różne strony. Oczywiście, Yuma pobiegł za mną, ale Kou z Azusą ruszyli mi na odsiecz i w czwórkę wylądowaliśmy w zaspie śniegowej. Widziałam, jak Ruki się załamał. Zobaczyłam, jak Azusa wpada najgłębiej i w ogniu śnieżek pomogłam mu wstać, ale i tak wyglądał, jak bałwan. Śnieg oblepił całe jego ubrania.
- Zmiana planów! Szturmem na niego! - krzyknęłam wskazując na szatyna. Razem przygotowaliśmy amunicję i wampir nie miał się gdzie ukryć. Został obsypany deszczem śniegu. Z góry do dołu był cały mokry.
- Czy wam do końca odbiło?! Nie dość, że wszyscy będziemy chorzy to jeszcze nic nie zostało odśnieżone - powiedział a wszyscy odczuliśmy jego mroczną aurę wściekłości.
- Może trochę, ale jest zima! Trzeba się bawić a nie pracować - odparłam beztrosko z uśmiechem. Ma za swoje, że chciał mnie wykorzystać do pracy, kiedy dwa wampiry wystarczyłyby do ogarnięcia tego szybciej niż my teraz wszyscy.
- [T/i]... - zaczął patrząc na mnie zły, ale zawiał zimniejszy wiatr i objęłam się ramionami. Azusa z Kou od razu stanęli blisko, żeby ochronić mnie przed zimnem.
- Chyba trzeba wracać do rezydencji. MNeko-chan jest podatniejsza na choroby niż my - zauważył blondyn. Jest to mój sprzymierzeniec, oprócz Azusy, w tym domu.
- Wszyscy zmarzliśmy. Chyba nie ma sensu, żebyśmy dzisiaj to kończyli - oznajmił Ruki i ruszył przodem. Przybiłam piątkę z Kou. Wróciliśmy do środka i zielonowłosy pomógł mi zdjąć przemoczone ubrania. Ktoś rozpalił w kominku. W trójkę usiedliśmy blisko ognia a ubrania schły na nas szybciej. Yuma ulokował się na kanapie kawałek dalej. Przysunęłam się bliżej Azusy a on objął mnie przytulając do siebie.
- Przyniosę koce - zaproponował blondyn a ja skinęłam głową. Wtuliłam się w swojego wampira z małym uśmiechem. Może jest zimny, ale jak razem się ogrzejemy to też bije od niego ciepło.
- Następnym razem możesz zacząć bitwę na śnieżki po pracy - powiedział Ruki niosąc wielką tacę z kubkami. Widać, że było w nich coś gorącego, bo napoje parowały.
- Mówisz, że będzie następny raz? - zapytał Kou wracając z kocami
- Trzeba ogarnąć wokół rezydencji w końcu - odpowiedział szatyn stawiając tacę na ławie. Wrócił do kuchni a blondyn usadowił się naprzeciw nas. Podał Azusie koc, którym mnie okrył. Przez chwilę panowała cisza, którą co chwilę przerywał dźwięk palącego się drewna w kominku.
- Ale powtarzamy jutro bitwę? - spytałam swojego przyjaciela a on spojrzał na mnie.
- Trzeba zaplanować atak na tego zrzędę - odparł z uśmiechem.
CZYTASZ
Diabolik lovers - one-shots 2
FanfictionCzęść 2 shotów z Diabolik lovers. Przed zamówieniem proszę zapoznać się z zasadami zamówienia. Okładkę wykonała: @25_WeLka_05