Subaru x reader | Więzienie |

590 41 8
                                    

Dla The_frost_heart

Ściąga:

[T/i] - twoje imię

[T/n] - twoje nazwisko

Złapałam za żelazne kraty, ale szybko odskoczyłam poparzona. Wstrętne wampirze sztuczki. Kopnęłam w metal, żeby zwrócić na siebie uwagę.

- Wypuśćcie mnie stąd kretyni! Myślicie, że tak się złamię?! - krzyknęłam. Mam dość siedzenia samej w celi, ale nic im nie powiem. Po chwili na kamiennych schodach stanęło dwóch strażników.

- Panienko [T/n] proszę się uspokoić. Naprawdę nie chcemy, żeby coś się panience stało - odparł jeden łagodnie. Wbiłam w nich mordercze spojrzenie.

- Nie chcecie? A kto wpadł na pomysł, żeby dać kraty pod napięciem? I kiedy w ogóle to zrobiliście? - spytałam zła.

- One są podłączone, wystarczy w centrali włączyć system - powiedział drugi. Złapałam jeden pręt i zacisnęłam zęby, żeby nie krzyknąć.

- Wyłączcie to, albo będziecie mieli problemy - syknęłam. Obaj spojrzeli na siebie i jeden ruszył na górę. Drugi podszedł do mnie.

- Proszę panienko, niech panienka dzisiaj trochę odpuści swój bunt. Synowie króla przyjechali w odwiedziny - szepnął a ja parsknęłam. Złapałam jego płaszcz i przyciągnęłam go krat. Prąd zaczął go parzyć po twarzy.

- I co, nie wiedzą, że podstępem ich ojczulek mnie tu ściągnął a teraz nie zamierza wypuścić z więzienia dopóki mój ojciec nie pójdzie mu na rękę? Tym bardziej będę krzyczeć aż w końcu stracę głos a KarlHeinz nie wyciągnie ze mnie nic. Wolę umrzeć wiedząc, że zrobiłam wszystko, co mogłam, żeby ten stary, niezrównoważony dziad nie dostał tego, co chce, rozumiesz? - powiedziałam powoli, żeby mógł przyswoić każde słowo.

- Nie jestem z tych delikatnych "księżniczek", które piszczą, gdy jeden włos jest nieidealnie ułożony. Zostałam przeszkolona w spartańskich warunkach na każdą możliwość. I będę drzeć się w niebogłosy, żeby ktokolwiek mnie stąd wypuścił. Będę miała świadka, że KarlHeinz mnie tu uwięził - dodałam i puściłam go. Mężczyzna upadł na ziemię przerażony. Kraty przestały wydawać ciche syczenie. Dotknęłam ich ostrożnie. W idealnym momencie wyłączył prąd.

- SUBARU! REIJI! AYATO! KTOKOLWIEK! POMOCY! - krzyknęłam z całej siły, jaka mi jeszcze została. Złapałam się za serce biorąc głębokie oddechy. Jeżeli nadal będę w tych warunkach to naprawdę koniec życia przyjdzie niedługo. Każdy ma granice wytrzymałości. Mam nadzieję, że to "ci synowie" przyjechali i któryś mnie uwolni. Usiadłam na ziemi opierając się o zimną ścianę. Dobrze przynajmniej, że nie muszę siedzieć w jakieś wizytowej sukni, bo to dopiero byłaby tortura. Przymknęłam oczy i krzyknęłam jeszcze raz. Na szczęście usłyszałam, jak mocarne drzwi u góry przesuwają się. To znaczy, że albo idzie ratunek albo KarlHeinz.

- [T/i]? To ty tam siedzisz? - usłyszałam pytanie. Znajomy głos. Subaru!

- Tak, proszę cię, pomóż mi - odpowiedziałam cicho. Uchyliłam powieki w momencie, gdy białowłosy wyłamał zamek. Podszedł do mnie a ja uśmiechnęłam się lekko.

- Jak dobrze, że to ty a nie KarlHeinz - powiedziałam. Podniosłam się powoli z pomocą chłopaka.

- Co ty tu w ogóle robisz? Czemu jesteś w celi jak więzień? - spytał obejmując mnie ramieniem. Wsparłam się na nim.

- Powiedzmy w dużym skrócie, że jestem więźniem politycznym. Wasz ojciec coś chciał od mojego, ale wiesz, jaki on jest. Uparty, ale dbający o swoich. Więc KarlHeinz wymyślił, że będę jego zakładnikiem, żeby trafić mojego ojca w "czuły punkt". Dodatkowo zapewnił mi trochę rozrywki, bo nie chciałam mu powiedzieć nic o moim ojcu, co mogłoby go pogrążyć - wyjaśniłam pokrótce. Subaru tylko zacisnął pięści ze złości.

- Jak ja mu zaraz wygarnę... Wezmę cię do swojego pokoju. Weźmiesz kąpiel, przebierzesz się w coś czystego i osobiście odwiozę cię do domu - oznajmił. Skinęłam głową na zgodę.

- Jestem ci naprawdę wdzięczna - powiedziałam, gdy wspinaliśmy się po schodach.

- Nie powinnaś. Ja powinienem cię przeprosić za głupie pomysły mojego ojca. Wygarnę mu to, zobaczysz - obiecał. Razem przeszliśmy do jego pokoju w tym zamku a ja musiałam co chwilę przymykać oczy. W więzieniu nie było okien i panował półmrok. A korytarze w zamku mają wielkie okna, które wpuszczają zbyt dużo światła. Spojrzałam na wampira. Miał spięte brwi i ściśnięte usta. Wygląda, jakby walczył ze sobą. Złapałam jego dłoń, którą mnie obejmował.

- Naprawdę nie chcę, żebyś musiał stawać przeciwko ojcu. Lepiej na razie nic mu nie mów. Ja wezmę na siebie całą winę - odparłam a on spojrzał na mnie zdziwiony.

- Nie ma takiej możliwości. Ochronię cię przed nim - powiedział twardo. Weszliśmy do pomieszczenia a wampir złapał mnie mocno.

- Następnym razem, jeżeli będziesz musiała tu jechać, daj mi znać. Wyciągnę cię szybciej, jeżeli znowu KarlHeinz wpadnie na podobny genialny pomysł - pouczył mnie i przytulił do siebie. Objęłam go delikatnie. Pogłaskałam go po plecach.

- Dobrze Subaru, ale nie rób nic pochopnego. Na razie chcę odpocząć i wrócić do domu - powiedziałam. Mimo to, że wolałabym zostać z nim, ale nie w tym zamku.

- Wiem, jak chcesz to możesz się przespać tutaj a potem cię odwiozę - zaproponował. Skinęłam głową na zgodę.

- Będę przy tobie czuwał - dodał i pocałował mnie w głowę niepewnie. Nie zrobiłam żadnego ruchu, żeby go nie przestraszyć. To urocze, że tak się otwiera, ale szkoda, że w takiej sytuacji.

- Dziękuję - odparłam cicho. Mogę tak zostać na zawsze? W jego ramionach jestem chyba najbardziej bezpieczna.

Diabolik lovers - one-shots 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz