Carla x OC | Dokuczanie |

307 24 2
                                    

Dla ArzuSoyer

POV. Arzu

Wzięłam głęboki wdech, żeby się schylić w tej groteskowej sukni, jak ze średniowiecza. Jest piękna, ale okropna w noszeniu. Jest cała czarna ze złotymi zdobieniami.

Uklękłam na podłodze i zawiązałam sznureczek, który był pokryty kredą oraz swędzącym proszkiem. Ludzie, którzy ubrudzą sobie kreację zaśmieją się i zetrą to a potem ręce będą ich swędzieć. To idealna kara za to, że muszę tu być, cisnąć się w tej sukience i udawać kogoś, kim nie jestem. 

- Arzu - zimny głos za mną sprawił, że włoski na rękach stanęły dęba. Podniosłam się szybko i odwróciłam. 

- Carla - odpowiedziałam z małym uśmiechem. Mężczyzna uniósł brew.

- Co ty tu robisz? Chcesz, żeby się każdy wywrócił przy wejściu? - spytał poważnym tonem. 

- Absolutnie tak. Dokładnie tylko było w moim zamiarze mój drogi - powiedziałam przybierając poważną maskę. Wampir spojrzał na mnie a następnie na sznurek i z powrotem na mnie. 

- Śmiało, dotknij tego - odparł. Wtedy dotarło do mnie, że on dobrze wie, co tam jest. Jednak nie mogę się tak dać. 

- A rozwiążesz mnie?  - spytałam odwracając się do niego tyłem. Carla posłusznie rozwiązał sznurki. Od razu poczułam o wiele większy luz na klatce piersiowej. Mogłam normalnie oddychać. Złapałam przód sukienki, żeby nie był całkiem goła i schyliłam się. Starałam się grać całkowicie odważną jakby nie było tam nic szkodliwego. Złapałam mocno sznurek i przejechałam ręką po całej jego długości. Wstałam z podłogi stając przed mężczyzną. Pokazałam mu wnętrze dłoni z białym śladem. 

- Zwykła kreda, jak widać - oznajmiłam. 

- Wytrzyj ręce o siebie - wydał polecenie. On doskonale wie. Wie na pewno. Musi wiedzieć. 

- Nie zrobię tego. Sukienka mi spadnie a nie chcę, żeby ktoś ze służby przypadkiem mnie zobaczył - powiedziałam. Wampir zbliżył się i położył mocno swoje dłonie na moich biodrach. 

- Teraz nie spadnie. Zrób to - odparł. Jego zapach przez chwilę wytrącił mnie z równowagi, ale szybko się ogarnęłam. 

- Nie Carla, nie zrobię tego - powiedziałam. 

- Dlaczego? - spytał. Widziałam, że on dobrze wie, że wygrał. Przygryzłam wargę, ale przemogłam się, żeby to powiedzieć. 

- To jest kreda wymieszana z proszkiem swędzącym - odpowiedziałam. Złapał szybko za sznurki od sukienki i zaciągnął je mocno. 

- Idź umyj dłonie - powiedział zawiązując sznurek. Był bardzo blisko, co nawet jak dla mnie, jego narzeczonej, było nowością.

- Jesteś okropny. Najpierw wydajesz ten bankiet, potem każesz mi się wbijać w tą kreację rodem ze średniowiecza a teraz nie pozwalasz mi nawet na odrobinę zabawy podczas tych męczarni - odparłam. Odsunęłam się od niego trochę, żeby nie stracić racjonalnego myślenia, jak zawsze, gdy czuję jego wspaniały zapach.

- Sama projektowałaś swoją sukienkę, więc nie narzekaj - odpowiedział. Przewróciłam oczami zakładając ręce na piersi. Oczywiście ostrożnie, żeby nie rozetrzeć proszku na dłoni.

- Tak, pozwoliłeś mi wybrać materiał i dodatki. Ewentualnie czy chcę rękawy czy nie - rzuciłam. - Idę umyć tą rękę, bo zaraz zacznie mnie swędzieć.

- Nie spóźnij się na otwarcie, bo osobiście wyciągnę cię z tej łazienki - ostrzegł i ruszył w swoją stronę. Prychnęłam na tyle głośno, żeby usłyszał odwracając się. Ruszyłam korytarzem do pobliskiej łazienki. Cholerny wampir.

Szybko umyłam ręce, bo proszek zaczynał działać. Po chwili wyszłam i widziałam już kilka nieznanych mi osób, które szły w kierunki sali bankietowej. Kobiety w swoich długich do ziemi sukniach sunęły niczym chmurki a panowie tylko je przytrzymywali. Mam wrażenie, że mogły by się wywalić bez nich. Niestety ruszyłam za nimi. Minęłam kilka par, które chwaliły wygląd rezydencji i podeszłam do Carli. 

- Jestem - odparłam stając obok. Wampir nachylił się i dał mi krótkiego całusa. Oczywiście na pokaz. 

- Świetnie. Musimy przywitać gości - powiedział obejmując mnie ramieniem. Skinęłam głową na zgodę. Już nie mogę się doczekać aż oni wszyscy pójdą sobie. Może wtedy namówię tego sztywniaka na małe co nie co. 

Stanęliśmy razem przy drzwiach wejściowych. Carla sobie tak rozmawiał a ja robiłam za ozdóbkę. Stałam uśmiechając się i co jakiś czas odpowiadałam na jakieś pytania. Trwało to dłuższą chwilę, po czym zostałam zaproszona do tańca rozpoczynającego wydarzenie. Szkoda tylko, że nie mogę deptać po stopach chłopaka, bo on już dobrze wie, jak tego uniknąć i wie, jak bardzo nie lubię tańczyć. 

- Zasługujesz potem na nagrodę - szepnął mi do ucha. Spojrzałam na niego zdziwiona, ale uśmiechnęłam się pod nosem. 

- Nie wykiwasz mnie? - spytałam  

- Nie - obiecał. Przytuliłam się do niego z małym uśmiechem zwycięstwa. 

Diabolik lovers - one-shots 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz