Rozdział II

5K 222 107
                                    

Rok szkolny rozpoczął się na dobre. Nadchodziły Święta Wielkanocne, a do Sumów było coraz bliżej. Niektórzy ze stresu mdlali na lekcjach (Cynthia Anderson), a niektórzy byli na wszystkich wściekli i na nich warczeli (Abi Atkins). Ślizgoni byli w pokoju wspólnym. Tom Riddle się uczył obrony przed czarną magią, a jego zwolennicy (Avery, Mulciber, Lestrange, Cygnus Black) robili to samo, aby pokazać jacy są ambitni i odpowiedzialni. Abigail jak tylko zobaczyła ich w Pokoju Wspólnym wydała z siebie ciche prychnięcie i usiadła na kanapie.

Była zła. Źle pracuje pod presją. Dzisiaj nie udało jej się transmutować. Nawet profesor Dumbledore był tym zdziwiony. Profesor Slughorn jak tylko dostrzega jej wściekłe spojrzenie, to zaczyna się jąkać i zapominać, co miał powiedzieć. A na mugoloznastwie powiedziała "feleton" zamiast "telefon". Myślała, że to przemęczenie. I tak w ogóle ostatnio (od kilku miesięcy) była jakoś dziwnie rozjuszona. Momentami nie wiedziała już, o co jej chodzi.

-Cześć!- powiedziała do niej Walburga, siadając koło Abi na kanapie. Zauważyła, że jej nastrój w ogóle jej się nie poprawił. Westchnęła ze smutkiem.

-Może pogramy w szachy?- spytała. Wiedziała, że to ulubiona gra blondynki i na pewno nie odmówi. Jednak ta pokręciła przecząco głową.

-Idę pograć- rzuciła Abi, wstając do dormitorium. Abigail jest utalentowana muzycznie. Gra na ukulele, pianinie i flecie poprzecznym. To ją rozluźnia i pasjonuje.
Chwilę potem dało się słychać okropnie głośne dźwięki etiudy rewolucyjnej Chopina.

-Hej, narzeczono- powiedział Orion, siadając obok dziewczyny, obejmując ramieniem i całując w policzek. Brunetka westchnęła.
Chyba już będąc płodem była przypisana Orionowi. Zazdrości Abi. Ona też jest ze sławnego rodu czystej krwi, a nie musi wychodzić za mąż, gdy tego nie chce.

-Hej. -odpowiedziała lekko oschle, ale on tego nie zauważył.

-To ona tak głośno gra? Całe lochy się trzęsą!- powiedział ze śmiechem.

-Tak, nie możemy się skupić!- krzyknął Avery, ze złością rzucając podręcznikiem o stolik.
-Avery, hamuj emocje- powiedział zimno Riddle. Avery speszył się i bąknął coś w stylu "przepraszam".

-Co jej jest? Od kilku tygodni chodzi albo smutna, albo wściekła jak osa!- powiedział Orion.

-Też zauważyłeś? Dorastanie. -Powiedziała Black rzeczowym tonem.
-Tak myślisz? Dzisiaj po raz pierwszy podniosła głos na pierwszoroczniaka z Gryffindoru, który za głośno zachowywał się na korytarzu! Przecież ona nigdy nie krzyczy! Zacząłem się zastanawiać, czy w ogóle to potrafi- powiedział zirytowany Mulciber.

-Przejdzie jej. Po prostu- ma taki okres w życiu, kiedy sama nie wie, o co jej chodzi. Myślicie, że czemu ścięła grzywkę? Przestają zadowalać ją komplementy tylko z ust bliskich. Poszukuje siebie. I trzeba ją w tym wspierać. Przejdzie jej. Po prostu: dorasta.- Powiedziała rzeczowym tonem Black.

-Och, jaką mam mądrą narzeczoną- powiedział Orion, całując ją w policzek. Walburga myśli, że przez te zaręczyny trochę mu odbiło. Trochę bardzo. Mulciber, uciszony powrócił do książki. Teraz słychać było jak Abi gra nokturn Chopina. Delikatne dźwięki dały się słyszeć po całych lochach. Riddle oderwał głowę od książki. Nie mógł się skupić, słuchając tak nastrojowego kawałka. Lestrange spojrzał na niego pytająco, gdy widział, że ten jakby przymknął oczy i rozkoszuje się muzyką.

-Faktycznie, musi skończyć grać, nie można się skupić- Powiedział Riddle próbując użyć swojego bez emocji głosu, podczas gdy został przyłapany na gorącym uczynku. W tej chwili do pokoju wspólnego wkroczyła Abi. Usiadła na kanapie. Miała ze sobą książkę, którą dostała na Gwiazdkę "Najtrudniejsze i najlepsze eliksiry" oraz czekoladowe żaby.

Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz