70

1.7K 107 12
                                    

11 października, niedziela, 1945 rok


Było już dobrze po siedemnastej. Abigail przesiadywała właśnie w saloniku i pisała swój dziennik. Tak bardzo chciałaby przestać się ukrywać i zacząć jakoś walczyć... Miała zamiar poprosić o to Toma. Wczorajszego dnia znowu się pocałowali. Z jednej strony Abi miała sobie za złe, że tak angażuje się emocjonalnie, ale z drugiej strony bardzo tego chciała. A zresztą... Tom był teraz jakiś zupełnie inny. Wczoraj wrócił z tej swojej bardzo obowiązkowej "pracy" jakby zmartwiony. Przynajmniej tak zinterpretowała to dziewczyna. Chciała mu pomóc, jakoś do niego dotrzeć. Zauważała już, że niewidzialny mur między nią a chłopakiem powoli znika. Bardzo się z tego cieszyła. To było jej marzenie.

Tak bardzo chciałaby znowu normalnie żyć. Nie ukrywać się, pracować lub uczyć się, móc skontaktować się z Walburgą, za którą tak bardzo tęskniła... No i przebywać z Joan.

Abi, choć się do tego nie przyznawała, szalenie była smutna z powodu swojej starszej siostry Belindy. Jej czystokrwista działalność i otoczenie sprawiło, że (jak podejrzewała Abi) zabiła z zimną krwią własnych rodziców. Atkins jej za to nienawidziła, ale z drugiej strony nadal chciała jej szczęścia albo chociaż- normalnego życia z odpowiednim systemem wartości. Bo według Abigail status krwi nie był zbyt ważny. Raczej w ogóle niepotrzebny. Liczyło się to, jakim jest się człowiekiem i co ma się w głowie. I pomyśleć, że taka Abi, otaczająca się "światłymi", jak ona to nazywała, ludźmi, zatraciła się w Tomie, który być może był światły, ale liczyła się dla niego tylko czysta krew.

Abi kończyła już swoje zapiski, gdy usłyszała kroki. Odwróciła się i ujrzała Toma. Tym razem uśmiechnęła się na jego widok. Wczorajszy dzień bowiem wytworzył między nimi wyjątkową atmosferę i mogła pozwolić sobie na czułość, jaką było uściskanie go. Chłopak nadal nic nie mówił. Abigail przypuszczała, że nadal nurtuje go myśl o jego niezbyt szlachetnej pracy w Ministerstwie Magii. Dziewczyna, bez uprzedniego "Hej" czy "Dzień dobry", od razu przeszła do meritum.

-Tom! Musisz przestać z nimi pracować! To nie jest miejsce dla ciebie... Ci ludzie są bezwzględni, tacy głupi i okrutni!- Krzyknęła. Chłopak westchnął i pomyślał, że Abi niczego nie rozumie.

-Abi. Jestem ponad nimi intelektualnie, ale robię to samo, co oni. Jestem prawie taki sam.
Różnica intelektualna to prawie nic- powiedział. Abi popatrzyła się dziwnie na mężczyznę.

-Mylisz się. To, co sprawiło, że mnie ukrywasz, opiekujesz się mną to być może intelekt, sumienie, wedle uznania. To czyni ogromną różnicę w tobie w porównaniu do tych ludzi, którzy potrafili zabić swoich własnych rodziców bez mrugnięcia okiem, a potem jeszcze udawać żal za nimi. -Oznajmiła szybko. Tom zrozumiał, że właśnie w tej chwili podzieliła się z nim najskrytszymi swoimi myślami. Pomyślał, że bardzo szanuje ją za to. I że jest dla niego najważniejsza na świecie. Nie może jej po raz kolejny stracić. Jednak zamiast zbliżyć się do dziewczyny, a raczej już kobiety, patrzącej na niego tymi swoimi zielonymi oczami pełnymi smutku i zrozumienia, od których biła taka mądrość, on usiadł na fotelu w swoim gabinecie i skrył twarz w dłonie. Dziewczynie ten widok rozrywał serce. Nie zdawała sobie sprawy, jak mocnym uczuciem go darzy. A tak naprawdę był jej ukochanym. Jedynym. Abigail podeszła do niego, schyliła się i przytuliła chłopaka. Dostrzegła w nim człowieka, bardzo zagubionego.

-Nie jesteś zły. Jesteś bardzo smutny i zagubiłeś się w tym wszystkim. Wiedz jednak, że chciałabym ci pomóc. W gruncie rzeczy, jesteś jedną z kilku bliskich mi osób. -Wyszeptała kobieta. Tom mocniej ją przytulił, tak, że poczuł ciepło jej ciała i bijące serce.

-Dziękuję. Bardzo. -Powiedział. Abi położyła mu dłoń na włosach, a on wziął ją do swoich warg i czule pocałował.

-Potrzeba ci spokoju, szczęścia i... Boga. To dzięki Niemu jeszcze żyję- powiedziała bardzo cicho i smutno Abigail. Chłopak zdziwił się. Nie wiedział zbyt dużo o wierze dziewczyny. Uważał to za staroświeckie, mugolskie i przereklamowanie. A co jeśli miała rację? Może jakiś Bóg istnieje? Może to On ma władzę nad tym wszystkim? Tom chwilę pogrążył się w swoich myślach, by następnie dopytać o to Abi.

****************************

Carmeen... Kocham Cię...



Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz