10 października 1945 rok, sobota, godzina dziewiętnasta
*************************************Tom*******************************
Wróciłem właśnie z Ministerstwa Magii. Ja i moi podwładni wykonaliśmy moje pierwsze zadanie. Mieliśmy pochwycić pewną czarownicę, Francuzkę, która była szpiegiem z londyńskiego rządu Ministerstwa, które uciekło do Francji i działało nielegalnie. Złapaliśmy ją, choć tak bardzo była ostrożna. Staraliśmy się wydobyć od niej pewne informacje, ale udała, że nie rozumie angielskiego. No ale w końcu daliśmy jej veritaserum. Po tym wszystko wyśpiewała. Nie wiedziałem jednak, co z nią zrobić po tych wydobytych informacjach. A tak się składało, że to ja tutaj rządziłem. Byłem przecież szefem Departamentu Przestrzegania Czystości Krwi. Kazałem potraktować ją klątwą Cruciatus. Mieli zrobić to moi ludzie. Ale nagle poczułem coś dziwnego. Jakby litość i żal do tej kobiety. Ja, Tom Riddle, czułem wyrzuty sumienia, że zabijam jakąś brudną szlamę. Na dodatek, ta Francuzka miała podobne włosy, co Abi, co było dla mnie dodatkowym problemem. Bo ona mi ją w pewien sposób przypominała. Stałem przed nią, a ona klęczała i prosiła mnie ze łzami w oczach o wybawienie. Stałem jak słup soli i kompletnie nie wiedziałem, co mam zrobić. Moi pracownicy zaczęli mi się dziwnie przyglądać. Jakby coś podejrzewać. Ale ja odwróciłem się plecami i wydałem wyrok na tę kobietę. Avada Kedavra.
Zmęczony po całym dniu stresów, wróciłem do swojej spokojnej wiejskiej rezydencji. Rzuciłem płaszcz na podłogę, krzyknąłem, że służba ma mi podać kubek rumianku do mojego pokoju i skierowałem się w jego stronę. Trzasnąłem za sob drzwi i opadłem ciężko na fotel. Nie wiem, kiedy ostatnio czułem takie emocje, każąc kogoś zamordować. A robiłem to wiele razy w tej wojnie. Położyłem twarz na dłoni. Byłem tak bardzo zmęczony. Czułem się jak śmieć. To było dość dziwne jak na mnie. Usłyszałem pukanie do drzwi. Nadal mając łokcie oparte na kolanach i twarz skrytą w dłoniach powiedziałem "Proszę!". Ktoś podszedł i położył na stoliku przede mną szklankę z gorącym naparem. Burknąłem coś pod nosem w stylu "Dziękuję".
-Coś się stało? Nie musisz mi mówić, ale mądrze postępujesz pijąc rumianek. Mnie on też pomaga- usłyszałem w odpowiedzi. Szybko zerwałem się na równe nogi. To była Abigail! Jak mogłem tak niemile ją potraktować! No i zobaczyła mnie w chwili słabości.
-Och, wybacz Abi, nie wiedziałem, że to ty. Proszę, usiądź- wskazałem jej fotel naprzeciw mnie. Dziewczyna posłuchała się mojej prośby. Wyglądała w tej chwili cudownie. Było już ciemno na dworze, bo to jesień, ale w blasku kominka potrafiłem dostrzec jej piękną twarzyczkę i włosy. Tęskniłem za nią.
-Coś się stało? Jeszcze nigdy nie widziałam cię takiego przygnębionego...- powiedziała.
-Bo nie miałaś zobaczyć. Już mi przechodzi. Nie lubię ludziom pokazywać swoich słabości- oznajmiłem. Abi wyprostowała się w fotelu.
-Ależ skąd! Może to dziwne, ale właśnie tym przygnębieniem u mnie zaplusowałeś! Bo masz jednak uczucia. -Rzekła. Byłem w szoku. Myślałem, że mnie wyśmieje. W końcu było mi tak źle, że prawie płakałem, co rzadko mi się zdarzało. Zszokowany i niewiedzący co powiedzieć, uznałem, że po prostu napiję się naparu z rumianku. Dziewczyna posłała mi rozczulający uśmiech.
-Tęskniłam za tobą. Tom. I mam pewne przemyślenia. Nie myśl, że cię pouczam, bo nie mam takiego zamiaru. Po prostu chcę, abyś wiedział, że twoja działalność z czystokrwistymi nie jest zbyt dobra. Ogólnie i dla ciebie. Bo ty nie jesteś zły. -Powiedziała swoim aksamitnym głosem, ale ja nie potrafiłem tego dłużej słuchać.
-Abi, ja jestem bardzo zły. Nawet sobie nie wyobrażasz...
-Wyobrażam. Musiałeś robić bardzo okrutne rzeczy. Jednak wiesz, że to złe i chcesz się zmienić. Widzę to. Ta zmiana już w tobie zachodzi. Pomóż temu!- Powiedziała głośno. Byłem pod niemałym wrażeniem jej słów. Jeszcze nikt nigdy nie bronił tak mojej domniemanej "dobroci"... Wstałem z fotela. Czułem się już o wiele lepiej. Ta dziewczyna tak na mnie działała. Abi również wstała. Podszedłem do niej i ująłem jej buzię w swoje dłonie.
-Nawet nie wiesz, jak ci jestem za to wdzięczny.
-Tom, to nic w porównaniu do tego, że pozwalasz mi mieszkać w twoim domu- zaprotestowała Abi. Pokręciłem głową.
-Mylisz się. -Powiedziałem. Popatrzyłem jej głęboko w oczy. Zbliżyłem do niej powoli swoją twarz i pocałowałem ją w jej ciepłe usta, które były takie miękkie i kochane. Nasze języki zaczęły się o ciebie ocierać. Chciałem, aby ta chwila trwała wiecznie. Lecz Abi oderwała się ode mnie i przytuliła mnie. Położyła swoją twarz na moim ramieniu. Porwałem ją w ramiona i poczułem taki przypływ... miłości do niej.
**************************
Przepraszam za tę przerwę. Zazwyczaj staram się wstawiać co 2-3 dni. Wybaczcie mi.
CZYTASZ
Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.
FanfictionAbigail Atkins to dziewczyna pochodząca ze sławnego rodu czystej krwi, który od zawsze trafiał do Slytherinu. Zachowuje się jednak w inny sposób niż większość mieszkańców tego domu: nie żywi nienawiści wobec Gryfonów. Ba, nawet im pomaga! Jest równi...