25 lipca, środa, 1964 rok!
Następnego dnia, pogoda nie była zbyt ładna. Padał deszcz i ogólnie było wietrznie. Gdy więc na chwilę się przejaśniło, dzieci chciały skorzystać z okazji.
Właśnie prosili Abigail o to, by mogli sami pójść nad wodę. Abi nie była za tym, ale w końcu się zgodziła. Właśnie teraz gotowała obiad i jednym okiem czytała książkę na temat eliksirów, naturalnie. Tom pomagał jej i oddali się rozmowie.
-Ale się cieszę- powiedziała kobieta.
-Nasze dzieci tak ładnie się bawią. Charles w końcu zachowuje się jak trzeba, a nie jak 5 latek. -. Tom z uznaniem pokiwał głową.
-To prawda. Przy okazji jest zdolny jak diabeł, ale woli quidditch od nauki.
-Tak. Ale nie będziemy mu tego zabraniać. W końcu ma dobre oceny. Poza tym, mamy już Jane, która jest małym geniuszem. A i Mark się dobrze zapowiada- zaśmiała się kobieta. Tom porzucił na chwilę obieranie marchewek i przytulił żonę. Wszak byli ze sobą już prawie 20 lat, ale ich uczucie nie minęło. Oczywiście zmieniło się, dojrzało, ale była to raczej zmiana na lepsze. Abi złożyła pocałunek na jego ustach. Po kilku romantycznych minutach oderwali się od siebie, bo usłyszeli głos swojego syna.-Ble! Mamo, tato! Mam sprawę!- Krzyknął od progu ich najstarsze dziecko, Charles, reagując na ich zachowanie.
-Tak? -Powiedział Tom.
-Możemy pójść wzdłuż brzegu po lewej stronie? Jest tam taki mały zagajnik, rozłożymy koc i zrobimy sobie piknik. -Mówił Charlie. Abi, uspokojona jego odpowiedzialnym zachowaniem, była skora na to pozwolić, ale najpierw musiała mu wyprawić kazanie na temat bezpieczeństwa.Gdy posiadł już wystarczającą wiedzę, Abi puściła go wolno.
Tom objął ramieniem swoją żonę i ucałował ją w policzek, myśląc, jaka mądra kobieta za niego wyszła.
***
Było już dobrze po godzinie 17. Obiad stygł, a na dworze zaczynało padać. Abigail denerwowała się o swoje dzieci, które nadal były poza domem.
Tom uspokajał ją. Ufał swoim dzieciom i uważał, że po prostu są zajęte zabawą.Abi ledwo co przez gardło przeszła zupa, która wydawała jej się bardzo mdła. Siedziała jak na szpilkach, podczas gdy Tom wciąż starał się ją wspierać i jakoś zająć, by przestała myśleć o tym zmartwieniu. W końcu oboje usłyszeli, jak drzwi wejściowe się otwierają i ktoś wchodzi do wnętrza domu. Abigail natychmiast wstała od stołu i podbiegła do przedpokoju, a Tom od razu za nią.
W pomieszczeniu stał przemoczony do suchej nitki Marky, cicho łkający, za nim roześmiana Lucy, a do tego Charles. Ich matka o mało nie dostała zawału na ich widok.
-Gdzie wy byliście?! Już zaczęło mocno padać! Miała to być godzina, półtorej maksymalnie! Coście wy sobie myśleli?!- Krzyczała. Tom również się zdenerwował. Od razu rzucił mu się w oczy Marky, który wyglądał na bardzo biednego. Poszedł od razu po ręcznik, bo chłopak był przeraźliwie mokry. Dał Abi wolną rękę, by mogła zreprymendować ich dzieci.
-Czemu Marky jest cały mokry?! I w ogóle gdzie jest Jane?!- Wrzasnęła. Tajemniczy uśmieszek zniknął z twarzy Charliego i Lucy. Abi popatrzyła surowym wzrokiem po potomkach.
-No czemu nic nie mówicie?!- Spytała zirytowana.
-Charlie, powiedz o co chodzi!- Rozkazała. Chłopak spuścił wzrok na ziemię.-No bawiliśmy się fajnie... Tylko Mark jak zwykle się ślimaczył...
-Wcale nie! Powiedzieliście, że w tataraku są żaby, a ich nie było!- Krzyknął piskliwym głosikiem Marky. W tym czasie Tom podszedł do niego, schylił się i otulił go ręcznikiem.
-Jaki tatarak?! Jakie żaby?!- Podłapała Abi.
-No chcieliśmy mu pokazać, a on wpadł do wody, bo jakiś wir go złapał...-Tłumaczył jej Charlie.- I się prawie utopiłem!- Krzyknąl chłopczyk.
-Zrobiliście to specjalnie! Wiecie, że nie umiem pływać!-Powiedział oskarżycielskim tonem. Abi zbladła i złapała się za głowę.
-Marky nie umie pływać, a wy wyciągaliście go na głęboką wodę?!- Zdenerowowała się kobieta z powodu bezmyślności swojego najstarszego syna.
-Wcale nie głęboką...- Starał się tłumaczyć Charlie, ale Abi uciszyła go gestem ręki.
-Już się nie tłumacz!- Powiedziała i odeszła do kuchni. Tom wziął na ręce zapłakanego Marka i zaniósł go do salonu. Państwo Riddle zawiodli się na swoich dzieciach.***
Rodzina jadła w milczeniu obiad. Charles początkowo myślał, że nie dostanie za karę tego posiłku, ale mama nie była aż tak okrutna. Jedyne co, to milczała zawzięcie w jego obecności. Tak naprawdę to po prostu martwiła się o Jane. Wiedziała, że to artystyczna dusza i mogła zapędzić się w rozmyśleniach i zgubić w lesie. To była najgorsza możliwość. Gdy pani Riddle zjadła, skierowała się do sypialni. Chciała uwarzyć eliksir, potrzebny jej do Szpitala, a tak naprawdę chciała schować się przed rodziną i pobyć przez chwilę w samotności.
Bardzo martwiła się o Jane. Tom wyczuł, że coś jest na rzeczy, więc nie dokończywszy obiadu, poszedł do żony.
Zobaczył ją siedzącą na łóżku, z twarzą ukrytą w dłoniach.
-Idź. Warzę eliksiry, jestem zajęta- powiedziała, nie podnosząc wzroku.
-To ja- powiedział Tom. Abigail podniosła głowę.
-Właśnie widzę, jak warzysz te eliksiry- rzekł Tom, siadając obok ukochanej żony i obejmując ją ramieniem. Dobrze znał Abi i jej każde zmartwienie, które akurat ją trapiło.-Gdzie ona jest?- Spytała retorycznie kobieta, myśląc o Jane.
-Nie martw się. Ona akurat jest mądra-starał się uspokoić ją Tom. Abi szybko pokiwała głową.
-Tiak, Charlie też był akurat mądry- zironizowała pani Riddle. Niestety Tom nie miał co do tego racji, mimo najszczerszych chęci.***
Po około pół godzinie, w drzwiach domku letniskowego pojawiła się Jane. Państwu Riddle jakby kamień spadł z serca. Nigdy nie czuli takiej ulgi. Jane miała pretensje do rodzeństwa, że ją zostawili. Charlie tłumaczył się, że to ona nie chciała z nimi iść. Prawda była taka, że Jane się zaczytała i zajęła zbieraniem roślin do zielnika i nie zauważyła, jak rodzeństwo odeszło. Abigail i Tom byli serdecznie zmęczeni swoimi dziećmi, więc z radością położyli się do łóżka (co prawda o 1 w nocy).
Oboje zaczęli ciężko wzdychać i rozpamiętywać dzisiejszy szalony dzień.
-Kocham naszą rodzinę, ale to co dzisiaj zrobiły nasze dzieci, przechodzi ludzkie pojęcie- skwitował to Tom. Abi pokiwała głową. Wtuliła się czule do piersi męża. Tom pocałował ją w czoło. Po kilku chwilach zasnęli w swoich objęciach, szczęśliwi, że ten dzień się skończył.
CZYTASZ
Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.
Fiksi PenggemarAbigail Atkins to dziewczyna pochodząca ze sławnego rodu czystej krwi, który od zawsze trafiał do Slytherinu. Zachowuje się jednak w inny sposób niż większość mieszkańców tego domu: nie żywi nienawiści wobec Gryfonów. Ba, nawet im pomaga! Jest równi...