Abigail była razem z Markusem w herbaciarni w Hogsmeade. To był jej najpiękniej spędzony poranek w życiu. Stopniowo rozluźniała się przy nim i zauważyła, że on naprawdę ją rozumie. I nie ma za dziwaczkę. Odprowadził ją aż do lochów. Nie zapomniał pocałować ją w policzek, co sprawiło, że Atkins spłonęła rumieńcem. Wieczorem o 18 wszyscy uczniowie, którzy zostali tu na święta (po 20 z każdego domu) zebrali się w Wielkiej Sali na wigilijnej kolacji. Ze Ślizgonów zostało sporo osób. Abi, Walburga, Orion (którego Abi po incydencie z wyznaniem miłości unikała jak ognia), Diana Sunmise, Thomas Killber, Druella Black, Cygnus Black, 2 braci Walburgi,
Sybille Greengrass, Tom Riddle (oczywiście), Will Churk, Frank Ashton, Felicyte Grace, Jane Smith, Esmeralda Dior, Mulciber, Abraxus Malfoy, Max Carry.Abi założyła swoją zieloną sukienkę. Czuła się bardzo szczęśliwie. Markus momentami rzucał do niej uśmiechy znad stołu Gryfonów, którzy patrzyli na niego spod zmarszczonych brwi. Abi zarumieniła się krwiście. Wszyscy uczniowie wstali. Dyrektor Dippet zaczął swoją przemowę. Spojrzał spod małych okularów na uczniów. Uśmiechnął się szeroko.
-Cieszę się, że spędzimy te wspaniałe Święta w takim gronie... Nie jest nas dużo... Może usiądziemy wspólnie przy stole Puchonów?- Zaproponował nauczyciel. Uczniowie spojrzeli po sobie. Przestraszeni Puchoni, którzy nie dość, że byli z pierwszej klasy, to jeszcze mugole, zostali zgromieni spojrzeniem Ślizgonów. Gryfoni też nie patrzyli zbyt optymistycznie na Ślizgonów. Abigail widząc tę atmosferę, nie mogła powstrzymać ciut zbyt głośnego chichotu. Dippet spojrzał na nią pytająco, ale chyba rozumiał tę sytuację.
-No dobrze... Może nie... Chciałbym życzyć wam, drodzy uczniowie, sukcesów w nauce, prywatnych, wielu przyjaciół i niech Merlin wam sprzyja. Niektórzy wasi rodzice- tu spojrzał na Puchonów- walczą na froncie i nie mogą spędzać z wami Wigilli. Niech Bóg ma ich w opiece...- Powiedział, patrząc w niebo. A raczej w sufit. Po kilku sekundach, powiedział:
-Chciałbym abyśmy podzielili się opłatkiem. Pozwólcie, że zacznę od naszych drogich nauczycieli-. Powiedział i podszedł do profesorów z kawałkiem opłatka. Uczniowie też zaczęli się dzielić opłatkiem. Orion posłusznie podszedł najpierw do Walburgi, a potem Toma. Do Abi (chyba z grzeczności) podeszły Felicyte Grace i Jane Smith. Chyba dlatego, że przyjęła je do drużyny. Następnie podszedł do niej Markus. Już z daleka uśmiechnął się do niej zawadiacko.-Abi... Chcę życzyć ci tego, abyś nigdy nie traciła pogody ducha... I bądź sobą- Powiedział, patrząc jej w oczy. Abi uśmiechnęła się do niego. Patrzyli teraz oboje w swoje oczy, jakby świat kompletnie ich nie obchodził. Abi pomyślała właśnie, że to wspaniałe, że w niego wpadła. Zresztą, co będę opisywać ich miłość, skoro sama takiej nie przeżyłam XD. Abi czując nagły przypływ odwagi, stanęła na palcach i nieśmiało go pocałowała. Chłopak zniżył się trochę do niej i odwzajemnił pocałunek. Był bardzo niewinny, taki jaki robią nastolatkowie coraz mocniej wpadający w sidła pierwszej miłości. Tę chwilę przerwało czyjeś chrząknięcie. Młodzi oderwali się od siebie.
Sprawcą tego chrząknięcia był profesor Slughorn, który był chyba tak samo zawstydzony jak uczniowie, którzy zarumienili się i niczym kopnięci prądem odsunęli się od siebie.
-Przepraszam, chciałbym złożyć życzenia Abigail...- Powiedział, patrząc na Markusa. Markus od razu odezwał się:
-Dobrze, i tak miałem składać życzenia...- powiedział i szybko odszedł od ukochanej. Slughorn odprowadził go spojrzeniem.
-No... -Powiedział za nim i odwrócił się do dziewczyny- Chciałbym ci życzyć kolejnych sukcesów w eliksirach...********
25 grudnia. Pierwszy dzień Świąt. Abi obudziła się cała w skowronkach. Przypomniała sobie Markusa i to, jak pięknie spędzi ten dzień. I prezenty! Zeskoczyła z łóżka i wybiegła w niebieskim szlafroku do Pokoju Wspólnego. Wzięła ze sobą jeszcze Lucy (to jej szczur, dla niekumatych XD) i znalazła się w Pokoju. Doszła do choinki stojącej w rogu pokoju. Uklękła i zaczęła szukać swojej paczki. Wreszcie znalazła paczkę w czerwonym papierze, zaadresowaną do niej. Szybko pobiegła do kanapy i rozerwała papier. Otworzyła paczkę. Zobaczyła list od rodziców, książkę (YES! TO ROMANS!), książkę do eliksirów, szalik (taki, jaki chciała sobie kupić) i nuty kolęd na flet. Oprócz tego mnóstwo słodyczy, fasolki, żaby...
-Ekhem- chrząknięcie. Abi nagle odwróciła się za siebie. Nad nią stał Tom. Abi zastanowiła się, czym tym razem mu dokuczyła.
-Wesołych Świąt!- Powiedziała. Wstała z podłogi i posłała Tomowi piękny uśmiech.
W tej chwili nawet on nie zniszczyłby jej humoru. Uściskała go tak, że oczy prawie mu wyszły z orbit (+ze zdziwienia tą sytuacją) i poszła do dormitorium. Tom został w Pokoju i mógł zastanawiać się, skąd w niej taka radość.***************
Wczorajszy dzień, 24 grudnia. Tom Riddle.
Obudziłem się. Orion, Cygnus i Abraxus Malfoy jeszcze spali. Nie dziwiłem im się. 6 rano. Wstałem powoli z łóżka. Poszedłem do łazienki, by włożyć na siebie ubranie. Zrobię to bez zbędnych śmierciożerców. Może wziąłbym ze sobą Cygnusa, ale jest zbyt zajęty Druellą, a Bella Atkins przecież już tutaj nie należy. Włożyłem na siebie mundurek i szatę i wyszedłem z łazienki. Chłopcy nadal się nie obudzili. To bardzo dobrze. Nie potrzebuję rozgłosu.
Cicho ruszyłem klamkę i wyszedłem z pokoju. W Pokoju Współnym nikt nie przebywał. Znalazłem się na korytarzu. Poczułem bijący od niego chłód. Obejrzałem się na wszystkie strony i poszedłem w stronę łazienki dziewcząt. Moje czarne buty lekko dawały dźwięk na kafelkowej posadce.
Podszedłem do umywalki z wyrzeźbioną literą "S". Już nadszedł czas. Czuję to. Wymówiłem po wężoustemu "Otwórz się". Umywalka rozsunęła się i zobaczyłem ścianę i tunel. Jego ściany były czarne i oblepione jakąś wilgocią. Nie było to zbyt przyjemne, dla moich oczu, ale próbując opanować obrzydzenie, poszedłem tam. Posuwałem się naprzód przez jakieś pięć minut, gdy moim oczom ukazała się szeroka komnata. Komnata Tajemnic. Uśmiechnąłem się pod nosem. Po bokach ściany były szmaragdowe, a posadzka czarna. Przede mną jakieś 20 m wyrzeźbiona była biała twarz Salazara Slytherina, mojego przodka. Dumnie podniosłem głowę do góry. Tyle mi wystarczyło, choć miałem ochotę już wydobyć stąd bazyliszka. Jednak, musiałem obejść się smakiem. Odwróciłem się i poszedłem do tunelu, prowadzącego do wnętrza szkoły.
*******
Wróciłem do Pokoju Wspólnego. Postanowiłem, że zwołam zebranie w Hogsmeade. Najlepiej w jakimś odludnym miejscu, by móc przekazać Śmierciożercom, czego dokonałem. Dopiero teraz zyskam poparcie.
**********
Orion BlackTom zarządził zebranie w Hogsmeade. Do więszości, naprawdę sporej, która została tutaj na święta to dotarło i mogliśmy się spotkać. Wyszliśmy ze szkoły. Dość sporą grupką szliśmy przez zamarznięty śnieg do czarodziejskiej wioski. Tom był dzisiaj w wyjąkowym humorze. Nawet mnie nie chciał zdradzić, co jest tego przyczyną. Powiedział, że "w swoim czasie". Zgodziłem się, cóż miałem zrobić. Idąc wspólnie przez zimowy krajobraz, doszliśmy do Hogsmeade. Stanęliśmy przed Herbaciarnią pani Puddifoot. Zdziwiło mnie to i resztę Śmierciożerców. Nie będziemy mieli tu chyba zebrania?
Podszedłem do Toma, który stał jak wmurowany. Zerknąłem na herbaciarnię, ale nie zobaczyłem nic dziwnego.
-Co się dzieje?- spytałem. Riddle mi nie odpowiedział.
-Czemu stoimy?!- krzyknęła Diana Sunmise, przedzierając się do przodu przez zbiorowisko ludzi. Podeszła do Toma i popatrzyła się w tę samą stronę co on. Na jej twarzy było widać, że rozumie, o co mu chodzi.
-Ta plugawa zdrajczyni krwi... Z tym Markusem....- powiedziała, plując na zszarzały śnieg. Popatrzyłem się tam uważnie. Poczułem ukłucie w moim sercu. Abi siedziała przy stoliku z Markusem Mervinem i widocznie mieli się ku sobie. Tom przejął się tak tym, że się z nim spotyka, pewnie dlatego, że jest czystej krwi. Ale ja jej nie żałuję. Tom ocknął się jakby z tego transu.Idziemy do Wrzeszczącej Chaty.- Powiedział jeszze bardziej władczo niż zwykle i szybko pognał przed siebie, tak, że musieliśmy biec truchtem.
******
Great.
Przepraszam z całego serca, ale teraz rozdziały będą się pojawiały, ale może co 3-4 dni. Mam mnóstwo rzeczy w szkole 😬😠
Pa! 🍕😀🍕💗
CZYTASZ
Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.
FanfictionAbigail Atkins to dziewczyna pochodząca ze sławnego rodu czystej krwi, który od zawsze trafiał do Slytherinu. Zachowuje się jednak w inny sposób niż większość mieszkańców tego domu: nie żywi nienawiści wobec Gryfonów. Ba, nawet im pomaga! Jest równi...