Abigail Atkins wyszła z Pokoju Wspólnego, by spotkać się z Markusem. Zdenerwowała ją ta sytuacja w Pokoju, ale co zrobić.
-Jak miło cię widzieć- Powiedział Markus, całując ją w policzek, przez co lekko się zarumieniła. Uśmiechnął się do niej.
-Wiesz.... Głupio mi pytać...- zaczął, dość dziwnie się patrząc. Abi postanowiła powiedzieć:
-Nie no, powiedz...- Zaczęła. Markus rzucił jej spojrzenie, jakby walczył ze sobą w środku. W końcu przemówił.
-Chceszpograczemnawszachywwielkiejsali?- Powiedział baaardzo szybko i niezrozumiale. Abi domyślała się treści pytania, ale chciała się upewnić.
-Co proszę? Powtórz...
-Czy poszłabyś ze mną do Wielkiej Sali, by pograć w szachy?- Powiedział. Abi ucieszyła się, ponieważ lubiła tę grę i obowiązkowo grała w nią w Święta... Ale teraz nie ma dziadka... Nie ma kto z nią gadać... Popadła na chwilę w zadumę. Czuła taką niecierpliwość i żądzę w sercu, by po prostu wrócił...
-No dobra, głupie pytanie, przepraszam. Po prostu słyszałem, że jesteś w to dobra... I chciałem ci zrobić przyjemność...- Powiedział, spuszczając wzrok na ziemię. Dziewczyna szybko zaprzeczyła.
-Nie, oczywiście, że chcę grać....! Po prostu się zamyśliłam!- Szybko wytłumaczyła. Chłopak odetchnął z ulgą.
-Och... Całe szczęście...- Zaśmiał się, wziął za rękę Abi i poszli do Wielkiej Sali.****************
-Markus, ja rozumiem, że się lubimy, ale nie musisz dawać mi forów w grze...- Zaśmiała się Abi. W zatrważająco szybkim tempie już drugi raz go ogrywa. Chłopak spojrzał na nią z niecierpliwością.
-Wcale nie! I wcale mi się nie podoba, że mnie ogrywasz! -Powiedział. Dziewczyna zaśmiała się perliście.
-Dobra, grajmy- powiedziała i skoczyła swoją królową do przodu.***********
Następne dni ferii świątecznych minęły dla Abi podobnie. Jej relacja z Markusem się pogłębiła (byli oficjalnie parą), nowe nuty na flet już rozczytane, przyrządza eliksir... Żyć nie umierać. Jedyne co było dla niej smutne w tym czasie to to, że miała pewien sen.
Otóż, Abi tak ma, że jej sny odzwierciedlają jej pragnienia. Ostatniego dnia roku, w nocy śniło jej się, że znowu przyjaźni się z Walburgą. Dosłownie widziała, jak znowu są razem i się godzą. Abi obudziła się w smutnym i nostalgicznym nastroju w nocy.
Zaczerpnęła głęboki oddech i oparła się plecami o ścianę. Przymknęła lekko oczy. Wiedziała, że ta przyjaźń nie była idealna. Momentami aż toksyczna. Walby i ona były jak ogień i woda.
Ale jakoś tak... Brakowało jej Walburgi. Rozmów z nią o wyglądzie, zaklęciach i bzdetach. Jeszcze ta sytuacja z Orionem, który pocałował Abi... To była dla niej za duża presja. Spod zamkniętych powiek Abi wyłoniły się pierwsze łzy. Była taka samotna...Otarła wierzchem dłoni krople łez z policzków i rzuciła się na łóżko. Tak jej źle...
**********
Abi wstała z łóżka. Była 11 godzina. "O matko, jak późno!"- pomyślała i natychmiast się skarciła za to w myślach. Jak mogła? Przecież musi komponować na pianino! To ostatnio jej cel. I to w stylu romantyzmu. Szybko wstała z łóżka. Omiotła spojrzeniem pokój, w którym były Druella i Sybille, grające w karty. Siedziały na łóżku. Spojrzały się na nią dziwnie.
-Co ci jest? Nie chciałyśmy cię budzić...- Zaczęła Druella przymilnym głosem. Abi myślała, że eksploduje.
-Przecież wiecie, że komponuję!- Wykrzyknęła i poszła do łazienki, by się ubrać.***********
Abigail siedziała przy pianinie w Pokoju Wspólnym. Komponowała właśnie utwór, ale nie potrafiła kompletnie napisać drugiej części. "A podobno jaki sylwester, taki cały rok..."- pomyślała gorzko. Wstała od pianina i usiadła na kanapie. Może jak się napije herbatki owocowej, to jej pomoże. Z taką myślą usiadła tam. Tom i jego zwolennicy siedzieli i właśnie rozprawiali na jakiś arcy ważny temat, gdy zauważyli, że blondynka przestała grać. Spojrzeli po sobie i w końcu Avery zaczął:
-Nie grasz już?- Spytał. Abi westchnęła.
-Nie potrafię napisać durowej części... Szlag by to trafił- powiedziała. Avery wzruszył ramionami. Tom i jego znajomi już nie rozmawiali, tylko zagłębiali się w jakiś czarnomagicznych książkach. Po pięciu minutach do ich uszu dobiegł okrzyk:-Już wiem! Eureka!- Krzyknęła, a jej szczurek, który siedział jej na ramieniu, prawie z niego upadł. Abi postawiła go znowu na ramieniu i podeszła do pianina. Sięgnęła po zeszyt w pięciolinię i dopisała nutki. Po chwili postawiła go na pulpicie i położyła palce na klawiaturze. Spod jej dłoni zaczęła wydobywać się ostra melodia, która następnie zrodziła się w lekką akordową balladę, by znowu powrócić do tajemniczego nastroju. Abi grała bardzo głośno. Gdy skończyła, klasnęła wesoło w ręce.
-Skończyłam!- Powiedziała. Usłyszała to Walburga, siedząca tu przy Tomie. I nie mogła się powstrzymać, by nie powiedzieć:-Ale musisz tak głośno?- Powiedziała. Atkins popatrzyła się na nią dziwnie.
-Muszę, bo tego sobie życzy autor- Rzekła to zdanie, zresztą jak zawsze, gdy ktoś jej wypomina głośną grę.
-A kto jest autorem?- Black sprytnie to zauważyła. Abi trochę się zmieszała.
-No ja... Ale to nie zmienia faktu, że muszę tak grać!- Powiedziała, szykując palce do następnego grania. "Tylko jaki tytuł..."- zastanowiła się.*************
Była 23. W Wielkiej Sali trwała zabawa sylwestrowa. Puścili muzykę i parę osób tańczyło. Abi znudzona przyglądała się temu, a tak naprawdę czytała książkę o muzykach romantyzmu. Napiła się szampana i usłyszała głosy: "30 minut do północy!!!". Jakoś ją to nie interesowało. Spojrzała znowu na książkę, chcąc kontynuować to miłe zajęcie, gdy poczuła, że ktoś siada obok niej.
-Zatańczymy?- Usłyszała. Podniosła wzrok i zauważyła Johna Blake'a. Prychnęła.-Może poszukaj jakiejś idiotki. Po co nadal próbujesz?- Powiedziała niezbyt miło. John już był purpurowy, a ona przecież dopiero się rozkręcała. John wstał i krzyknął do niej.
-Jeszcze będziesz moja!
-Powodzenia!- Powiedziała dziewczyna, zadziornie spławiając go gestem ręki.
-Pożałujesz tego. -Pogroził, ale Abi już go nie słuchała.**********
Była 1. Wszyscy wracali już do swoich dormitoriów. Abi wracała jako ostatnia, bo tak się zaczytała. W życiu nie przeżyła tak nudnego sylwestra. Wracała ciemnymi korytarzami, gdzie nie było ani jednej żywej duszy. Przy okazji było trochę (bardzo) ciemno. To było dnia niej przerażające. Przyśpieszyła kroku, by móc szybko wrócić do pokoju. Nagle poczuła jak jakaś siła dosłownie wbija ją plecami o ścianę. Abi myśli, że to jakieś zaklęcie, bo kompletnie nie mogła się oderwać. Zaczęła się szarpać, ale na próżno.
-To nic nie da- Usłyszała głos, który należał tylko i wyłącznie do Johna Blake'a. Dziewczyna szamotała się.
-Puść mnie, słyszysz?!
-Bo co? Powiesz na mnie komuś? Jest pierwsza w nocy, a my jesteśmy sami...- Powiedział. Abi oblał zimny pot. Czuła, jak zaczynają trząść jej się ręce, a gardło ma ściśnięte.-Proszę... Nie rób mi niczego...- Powiedziała, ledwo dając radę mówić. Usłyszał na to śmiech.
-Och, jakie to rozkoszne, Abigail Atkins błaga mnie, bym ją zostawił... To nie będzie takie proste, skarbie- powiedział. Abi chciała krzyczeć, ale przyłożył jej rękę do twarzy. Po minucie krzyku, którego nie było słychać, zrozumiała, że przegrała.
-No chodź, zabawimy się, bądź grzeczna, a będzie ci dobrze...- Powiedział, całując ją w szyję. Abi wzdrygnęła się i modliła się w duchu, by ktoś jej pomógł.*********
😢😢😢 Ale ze mnie bicz, że tak robię
🍕😀🍕💗
CZYTASZ
Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.
FanficAbigail Atkins to dziewczyna pochodząca ze sławnego rodu czystej krwi, który od zawsze trafiał do Slytherinu. Zachowuje się jednak w inny sposób niż większość mieszkańców tego domu: nie żywi nienawiści wobec Gryfonów. Ba, nawet im pomaga! Jest równi...