57

1.7K 106 37
                                    

Abi

Tom pobiegł ze mną do Pokoju Wspólnego. Byłam kompletnie skołowana. Co on robi?

-Tom! Co się dzieje?!- Spytałam w końcu, nie mogąc dłużej patrzeć na jego tajemnicze zachowanie. Mój ukochany zignorował mnie i następnie przywołał zaklęciem nasze kufry. Zajrzał do swojego, jakby czegoś szukał i odetchnął z ulgą na widok swojego czarnego dziennika, z którym często go widziałam. Nadal nie uzyskując odpowiedzi, wzięłam swoje rzeczy i poszłam za nim. Chyba kierował się w stronę Pokoju Życzeń. Jakie to dziwne. Słychać było hałas, pochodzący z Wielkiej Sali. Chciałam tam pójść i zobaczyć, co się dzieje, ale nagle na korytarz wpadła Krukonka, Cynthia Anderson. Stanęła przed nami jak wryta i powiedziała:

-Wynoście się stąd! Riddle, to twoi ludzie atakują Hogwart!- Krzyknęła w istnym amoku. Nic z tego nie rozumiałam. Tom to zaplanował? Jest po tamtej stronie? W mojej głowie mieszało się teraz mnóstwo myśli i pytań, na które w tej chwili nie znałam odpowiedzi. Tom natomiast, bez wahania wyciągnął różdżkę i skierował ją w stronę dziewczyny.

-Petrificus Totalus- rzekł cichym głosem. Cynthia nie zdążyła odbić zaklęcia i zamarła tylko z przerażeniem na twarzy i upadła. Widząc ten przejaw okrucieństwa ze strony ukochanego, przeraziłam się, ale posłusznie weszłam za nim do Pokoju Życzeń. Był kompletnie pustą przestrzenią tylko ze stolikiem na środku. Ściany były szare, a podłoga jakaś niewpadająca w oczy. Spojrzałam na Toma. Chłopak nareszcie się odwrócił w moją stronę i wyglądał, jakby chciał mi w końcu to wszystko wytłumaczyć.

-Abi. Musimy uciekać w bezpieczne miejsce. Nie bierzmy udziału w tej bitwie, teraz są ważniejsze zajęcia. Trzeba skonstruować armię czarowników takich jak ty, czy ja. Jest z nami już mnóstwo ludzi, wystarczy dobrze to zaplanować i władza jest w naszych rękach...- Powiedział. Wydawało mi się, że się przesłyszałam. Nie wierzyłam w to wszystko. Ja naprawdę myślałam, że on się zmienił... Dla mnie...

-Chyba nie rozumiem... Jakich naszych rękach?-Spytałam, wodząc wzrokiem po jego rękach, którymi chciał mnie objąć. Dostrzegłam znowu tę stalową władczość w jego tęczówkach.

-Abi... Zdobędziemy wszystko, czego pragniemy. Wiedzę, władzę, uznanie... Nie możemy żyć w świecie z tymi szlamami... Jesteśmy przeznaczeni do większych rzeczy. Przecież o tym wiesz. Nie jesteśmy jak inni-powiedział do mnie, patrząc mi głęboko w oczy. Poczułam lodowaty chłód i przerażenie. Zerwałam ze swoich ramion jego dłonie.

-Tom. Nie ma żadnego "my", nie ma żadnego "naszych". -Powiedziałam, czując jak wzrasta we mnie złość. Zobaczyłam zdziwienie na jego twarzy.

-Nie rozumiem....- rzekł w końcu, patrząc na mnie pogardliwie.

-Ja też nie! Nie tak się umawialiśmy! Nie chcę być w tym po twojej stronie! Jesteś zwykłym egoistą!- Krzyknęłam i wybiegłam z Pokoju. Musiałam chwilę głęboko poodychać. Na korytarzu nie było nikogo, prócz mnie. Po chwili oparłam się plecami o ścianę i usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Tom wyszedł i stanął naprzeciwko mnie. Nie potrafiłam mu spojrzeć w oczy. Byłam tak wściekła, że chyba mogłabym go zabić.

************************Tom

Nic z tego nie rozumiałem. Ona mi się sprzeciwia? Nie mogłem na to pozwolić. Otworzyłem drzwi i wyszedłem na korytarz. Abi była po mojej prawej stronie i opierała się plecami o ścianę. Stanąłem naprzeciw niej, chcąc to wszystko wytłumaczyć.

-Co to ma znaczyć? Nie kochasz mnie?- Spytałem, chcąc wzbudzić tym w niej wyrzuty sumienia i trafić w czuły punkt. Abi podniosła na mnie wzrok i obdarzyła mnie wściekłym spojrzeniem.

-To ty mnie nie kochasz. Kochasz tylko mój mózg i różdżkę, reszta nie ma znaczenia. Chciałeś mnie wykorzystać. To nie jest prawdziwa miłość. Ale ja byłam głupia...- Powiedziała i wyprostowała się dumnie. Poczułem, jak wzbiera się we mnie niepohamowana złość. Jakbym chciał jej coś zrobić. Wyciągnąłem różdżkę z szaty i skierowałem nią w dziewczynę. Krzyknąłem "Expeliarmus!", ale Abigail była szybsza i zneutralizowała zaklęcie. Tym razem ona przejęła ofensywę.

-Drętwota!- Krzyknęła, lecz nie udało jej się we mnie trafić. Widziałem tylko jej wściekłe spojrzenie zielonych oczu, gdy stanęła dalej naprzeciw mnie. Nie pamiętam już, co rzucałem, ale była to bardzo napięta walka. Dziewczyna, po moim zaklęciu, upadła na ziemię bez różdżki, która leżała kilka metrów od niej. Podszedłem do niej i popatrzyłem z góry. Ciężko oddychałem, ten pojedynek mnie zmęczył. Spojrzałem się na nią z pogardą, ale ona jednak miała odwagę na to, by spojrzeć mi w oczy.

-Zabij mnie teraz. Zwyciężyłeś. Przecież znasz zaklęcie- wyszeptała. Stanąłem jak wryty. Nie widziałem sensu, by teraz rzucać w nią Avadą Kedavrą. Popatrzyła na mnie wyczekująco. Ja jednak odwróciłem się na pięcie, wziąłem swoje kufry za pomocą zaklęcia i teleportowałem się.


**************************

Lol, napisałam to w jakieś 2 godziny (to mało xD). Komentujcie, gwiazdkujcie i do przodu ;)




Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz