Rozdział XLII (42)

2.1K 134 7
                                    

O godzinie 22 siostry Atkins i ich babcia zakończyły jedzenie wieczerzy. W międzyczasie przyszła do nich samotna sąsiadka, pani Mevis, śpiewali kolędy, a Abi pokazała  muzyczny talent, śpiewając swoim lirycznym głosem "Cichą noc". Wieczorem, kiedy Abi była bardzo senna, wstała od wigilijnego stołu, pożegnała się z babcią i panią Mevis oraz skierowała do swojego pokoju. Idąc po schodach z pierwszego piętra do drugiego, zauważyła przez przeszklone drzwi postać Jo, która przebywała w dawnej sypialni rodziców. Abigail postanowiła tam się skierować. Otworzyła cicho drzwi i wychyliła się przez nie. Od razu uderzyła do niej ta złość, która wytworzyła się podczas życzeń z Bellą.

-O, cześć, chciałam ci coś powiedzieć...- zaczęła Joan, podnosząc się z łóżka rodziców. Abi weszła w głąb pokoju i stanęła przed młodszą o 5 lat siostrą.
-Ja... Abi, chciałam cię przeprosić... Niepotrzebnie mówiłam Belli o tym rozstaniu...- powiedziała niepewnie dziewczynka. Starsza siostra zgromiła ją spojrzeniem. Byłą wściekła na młodszą siostrę, ale nie mogła obwiniać ją za Belindę. Z trudnością powstrzymała gniew.

-Głupio wyszło... Ale nie jesteś niczemu winna. Nie jestem zła na ciebie- powiedziała i uśmiechnęła się smutno. Siostra odwzajemniła uśmiech i przytuliła dziewczynę. Te święta w sumie nie były aż takie okropne.


***************


Wszystkie dni Świąt zeszły całkiem sympatycznie. Pierwszy dzień spędziły bardzo uroczyście, Abi w kółko grała kolędy na flecie lub pianinie. Chodziła uśmiechnięta i chociaż na parę godzin zapomniała o byłym narzeczonym. Jednak postanowiła, że przyjedzie do Hogwartu pierwszym pociągiem, który jechał do szkoły 29 grudnia. Babcia z trudem, ale zaakceptowała tę decyzję. Jo miała wrócić do szkoły dopiero 3 stycznia. Drugiego dnia świąt, wieczorem, Abi siedziała w fotelu w salonie razem z jakąś książką o zaklęciach (zbliżały się OWUTEMy, a poza tym, było to bardzo ciekawe), zwinięta w kocyk z ciepłą herbatą w ręce. Ogień w kominku przyjemnie się skrzył, wprowadzając dodatkowo jeszcze większy, świąteczny nastrój w domu. Abi uśmiechnęła się pod nosem z myślą, że czasami dobrze nie mieć choć przez chwilę żadnych zobowiązań i nie przejmować się niczym. Chwilę później, gdy tak pomyślała, usłyszała ciche skrobanie w okno. Na początku, pomyślała, że przesłyszało jej się, ale już drugie skrzypnięcie sprawiło, że nie miała żadnych wątpliwości. Wstała z fotela i skierowała się do kuchni. Zapaliła tam światło i ujrzała siedzące za oknem dwie sowy. Jedna była zdecydowanie Walburgi, a drugiej nie rozpoznała. Otworzyła okno. Sowy wleciały do pomieszczenia i usiadły na kuchennym blacie. Abi w podzięce za doręczone przesyłki dała im jakieś smakołyki i odwiązała z ich nóżek paczki.

Sowa od Black posiadała 2 paczki. Jedna była od Oriona, a druga od Walburgii. Abi pomyślała, że to miłe z ich strony, że o niej pamiętali i że też wręczyli jej prezent. Po jej ciele rozniosło się przyjemne ciepło. Postanowiła, że otworzy podarunek, gdy pójdzie do swojego pokoju. Następna paczka od drugiej sowy miała dopisany liścik "Od Toma Riddle". Abi, gdy tylko to przeczytała, zamarła. Zdenerwowała się. "Czego on może ode mnie chcieć?" zapytała się ze złością, a jednocześnie poczuła lekkie ukłucie. Przecież ona mu nic nie dała... A ostatnim razem, gdy się widzieli, to nawrzeszczała na niego... Abigail wypuściła sowy przez okno, napisawszy przedtem list z podziękowaniami (do Toma również). Chwyciła podarki w dłonie i szybko pobiegła do schodów. Pokonując ich całe mnóstwo, w końcu znalazła się na 3 piętrze, gdzie znajdował się jej pokój. Szybko zamknęła jego drzwi i rzuciła się na łóżko. Usiadła na nim po turecku i miała dylemat.

Nie wiedziała, który prezent chce najpierw zobaczyć. Chcąc jednak ćwiczyć swoją silną wolę, wybrała prezenty od narzeczonych. Otworzyła prezent od Walburgii. Znajdowały się w nich perfumy i Black pamiętała, że Abi powiedziała, że jej się podobają. Na wspomnienie tego, na twarzy Atkins pojawił się uśmiech. W pudełku, gdzie znajdowały się pachnidła, było mnóstwo czekoladowych żab i innych (ulubionych) smakołyków. Do tego była dołączona kartka z życzeniami świątecznymi. Następna paczka była od Oriona. Znajdowało się w niej fioletowe pudełeczko. Abi lekko odgarnęła wieko i zobaczyła piękną okładkę książki pt."Zaklęcia i czary dla każdej młodej damy". Z zachwytem przejechała palcami po błyszczącej okładce. Wyjęła książkę z pudełka i zauważyła, że pod nią jest pewien liścik. Dziewczyna zaskoczyła się i zmarszczyła brwi. Sięgnęła dłonią po zwitek kartki i przysunęła ją do siebie.

-"Droga Abigail! Jestem szczęśliwy, że mogę podarować Ci ten prezent! Jednak, piszę z zupełnie innej przyczyny. Chcę, abyś dała szansę Tomowi Riddle. Jakbyś wiedziała... Myślę, że on tak naprawdę nie jest taki oschły. Wiem, że różnicie się poglądami, ale naprawdę wiele was łączy! Oboje jesteście szalenie uzdolnieni... Pasowalibyście do siebie. Po nim tego nie widać, ale on naprawdę pragnie z Tobą spędzać czas. Przemyśl to, niczego nie narzucam, tak tylko.

Twój Orion. "


Abi skończyła czytać list od przyjaciela. Czuła się bardzo dziwnie, mając takie informacje od niego. Wcześniej nawet nie uwzględniała Toma pod definicję słowa "człowiek" czy "mężczyzna", myślała tylko o szkodach, jakich był bez wątpienia sprawcą. Było to trochę egoistyczne podejście, ale Abi nie potrafiła wykorzenić z siebie tej nienawiści. Z lekkim ukłuciem w sercu, spowodowanym wyrzutami sumienia, sięgnęła dłonią po paczkę od Toma. Drżącymi rękoma ujęła prezent. Zaciekawiona, otworzyła brązowe wieko pudełka.
W środku znajdowała się piękna, bogato zdobiona srebrna bransoletka. Abigail otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Nawet choć raz przez głowę nie przemknęło jej, że mógłby podarować jej prezent! Z zachwytem wyjęła ozdobę i z czcią obracała ją w rękach. Była taka niesamowita, zupełnie w jej guście, lśniąca... Serce zabiło jej mocniej. Było jej tak wstyd, że ona nic mu nie dała... Ale jeszcze większe od wstydu było jej zdezorientowanie. Czemu teraz tak dobrze się wobec niej zachował? Była dla niego okropna, on zresztą też. Przez niego się przecież rozstała! "A może nie przez niego,  raczej zachowanie jej ukochanego?" powiedział cichy głosik w sercu Abi, ale szybko zganiła taką myśl. "To ostatni gbur i łajdak!" pomyślała twardo. Tylko czemu ten prezent? Znowu chce ją do organizacji?

Abi strasznie długo się głowiła. Tak wiele sprzecznych myśli ciążyło jej na umyśle... Była w rozterce. Nagle zauważyła, że jest już grubo po północy. Szybko ubrała piżamę i wskoczyła do łóżka, opatulając się jak najmocniej kołdrą. Jednak tej nocy, nie zmrużyła oka.


Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz