Rozdział XXXVI

2K 124 12
                                    

Walburga

Wyszłam z pokoju wspólnego. Nie muszę już rozmawiać z Tomem i Orionem. Ich niektóre plany mnie przerażają. Chciałam odnaleźć Abigail. Tak mnie to zdziwiło, ta cała sytuacja z tymi rzeczami. Po co mi to dawała? To po prostu złe, nie mogę tak po prostu tego przyjąć. Zauważyłam, że nie widzę w ogóle Abi. Zaniepokoiło mnie to. I jeszcze to jej dziwaczne zachowanie... To wszystko jakoś nie kleiło się kupy. Ostatnio, przez śmierć rodziców była jak zombie, a teraz tak oddaje rzeczy... Zaraz... Czy ona...?!

Pomyślałam i poczułam, jak oblewa mnie zimny pot, a moje wszystkie mięśnie się napinają. Ona chce się zabić.

Zamarłam, a potem po minucie krzyknęłam z przerażenia. Mało myśląc, pobiegłam w stronę Wieży Astronomicznej, mając nadzieję, że zdążę. Ciągle wydawało mi się, że biegnę za wolno i już oczyma wyobraźni widziałam martwą Abigail, gdy nagle zobaczyłam...

-O MÓJ BOŻE! TY ŻYJESZ!- Krzyknęłam i jak najmocniej wzięłam ją w moje objęcia. Dziewczyna po chwili wyszarpnęła się i spojrzała na mnie wściekłym wzrokiem. Tak, wiem że ona nienawidzi się przytulać, ale nie potrafiłam się powstrzymać. Myśl, że ją stracę była... Nawet nie potrafię tego określić. To nie może przejść mi przez gardło. Spojrzałam na Abi.

Dziewczyna odwróciła się do mnie plecami. Widziałam, jak zaciska dłonie w pięści i oczyma wyobraźni już widziałam, jak marszczy brwi. Usłyszałam jej krzyk. Podeszła do ściany i uderzyła ją pięścią. Znowu krzyknęła. Patrzyłam się tej sytuacji z szeroko otwartymi oczyma. Abi z wściekłą miną wyminęła mnie i skierowała się do lochów. Szła naprawdę szybko, tak że musiałam biec truchtem. Wśród wieczoru dało się tylko słyszeć nasze trzepotanie szat i trochę moich gwałtownych świstów powietrzem. Wkońcu złapałam ją za rękę i krzyknęłam:

-Gdzie tak biegniesz?! Uspokój się!-. Abi tylko popatrzyła na mnie wściekłym spojrzeniem i gwałtownie się wyszarpnęła. Miała teraz jakąś zniewalająco dużą siłę. Chwilę stałam w miejscu, kompletnie nie rozumiejąca, co się dzieje. Co się wydarzyło na Wieży Astronomicznej?!

************

Abi

Znalazłam się w moim dormitorium. Nikogo tam nie było, więc mogłam sobie pozwolić na łzy i uderzenie pięścią w ścianę. To było tak niewyobrażalnie okrutne... Dowiedziałam się czegoś, co kompletnie... Nie, ja tak nie mogę...

Pomyślałam i zaczęłam pakować do kufra swoje rzeczy. Już dawno postanowiłam. Myślałam, że jakoś wyjadę. Zapomnę. Albo się zemszczę. Zgarnęłam z twarzy moje włosy i wzięłam głęboki oddech. Pociągnęłam za sobą spakowany kufer i poszłam do Pokoju Wspólnego. Było czuć w nim jakieś dziwne powietrze. Nawet te brązowe szafki wydały mi się mniej brązowe. W chwili, gdy zaciągnęłam kufer do pianina, do pokoju wpadła zdyszana Walburga. Aż mi jej żal. Po co się tak angażuje. To moje życie i powinna to zaakceptować.

-Co ty do jasnej cholery robisz?! Zostaw to!- Krzyknęła, podbiegła do mnie i próbowała wyszarpać mi kufer, który od razu wyślizgnął mi się z rąk, upadł z łoskotem na ziemię i otworzył się, wysypując na podłogę ubrania i notatnik. Popatrzyłam na nią wściekłym wzrokiem, marszcząc brwi. Uklękłam do kufra i ponownie zaczęłam wkładać do niego rzeczy. Zignorowałam spojrzenie Black, które tak czułam na sobie. Próbowałam zamknąć ten przeklęty kufer, ale za nic nie chciał mnie słuchać. Wkurzona, trzasnęłam nim z całej siły o podłogę.

Uderzyłam pięścią o podłogę z całej tej bezradności i złości. Nie mogłam nic na to poradzić. Ta myśl doprowadzała mnie do szału! Poczułam tam gdzieś w środku taką niemoc i złość... Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułam. Gdybym spotkała tę osobę... Nienawidzę jej. Ukryłam twarz w dłonie i skuliłam się na dywanie w pokoju. Widziałam, że Walby stoi nade mną i jest pewnie zdziwiona... Żal mi jej, ale ona... Nie może wiedzieć.

Poczułam lekki dotyk na swoim ramieniu. Walby kucnęła do mnie i przytuliła mnie, lecz ja tego nie odwzajemniłam.
-Chodź... Usiądź... Uspokoisz się- Powiedziała. Pokiwałam głową i dziewczyna, jakby bojąc się, że upadnę, doprowadziła mnie do kanapy i stolika, na którym leżała szklanka z wodą. Z drugiej strony dziwi mnie to, jak odmieniła się po tych wakacjach. Jest bardzo... Łagodna. To do niej niepodobne. Usiadłam na kanapie i oparłam się o nią plecami. Popatrzyłam gdzieś w dal. Nie wiedziałam co robić. Rozumiałam tylko tyle, że nie mogę tak bezczynnie siedzieć.

Do pokoju wspólnego weszli Orion i Tom. Odetchnęłam z ulgą, kiedy dostrzegłam, że nie ma przy nich "świty Tommiego". Popatrzyli się pytająco na Walburgę. Nie mam im tego za złe: wyglądałam co najmniej źle. Siedziałam załamana, patrząc się w jeden punkt. Tom usiadł dalej ode mnie, po prawej, a trochę bliżej, po lewej siedział Orion. Patrzyli się na mnie trochę dziwnie... Byli zaniepokojeni. Walburga usiadła naprzeciwko mnie na krześle, jak na szpilkach. Spojrzała się na mnie jak na chorą psychicznie. Odkrząknęła lekko i spojrzała się błagalnie na chłopaków, którzy jednak nie potrafili jej pomóc. W końcu rzekła:

-Yy... Może się napijesz?- Spytała. Nie miałam siły jej nawet odmachać głową, bo moja odczuwalna nienawiść zabierała mi całą siłę. Miałam mocno zaciśnięte szczęki i dłonie. W tym momencie poczułam atak tego uczucia. Po chwili usłyszałam pisk Walburgi.
-Abigail, co ty robisz?!- Krzyknął na mnie Tom.

Byłam w szoku. Nie panowałam nad sobą wtedy i... Niechcący szklanka pod moim wpływem rozbryzła się na kawałki, a na jej dnie zażył się ogień. Natychmiast wyciągnęłam różdżkę i to wszystko naprawiłam. Gdy już skończyłam, spojrzałam się przepraszająco na Black.

-Wybacz... Nie chciałam...- Powiedziałam zawstydzona. Dziewczyna szybko mi przerwała.
-Wybaczę, jeśli powiesz, czego się dowiedziałaś.- Powiedziała pewnie. Poczułam jakiś dziwny dreszcz na swoim ciele. Nie mogę. I tak mi nie uwierzy. Tak sprzeczne myśli teraz kotłowały się w mojej głowie... Nerwowo zaczęłam ruszać nogą i przełknęłam ślinę.

-No...? Mów!- Ponaglił mnie Orion. Spojrzałam na niego z paniką. Nie chciałam tego wyjawić.


******

Autorka jest dobrym człowiekiem, autorka nie uśmierciła Abi XD

Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz