Nadal 3 stycznia, 1946 rok, czwartek.
Po chwili, bez żadnego uprzedzenia, czystokrwiści zaczęli rzucać pierwsze zaklęcia w stronę przeciwników, którzy stali po prostu najbliżej. Abigail Ann Riddle spojrzała ze strachem na męża. W ciągu kilku sekund, krzyknęła do tolerancyjnych czarodziejów.
-Pamiętajcie!- Z nadzieją, że będą potrafili właściwie władać zaklęciem, jakim jest Saeva Incarcerous. Wymagało ono koncentracji, ale nie było według Abigail powyżej przeciętnych umiejętności dorosłego po skończonej szkole magii. W tej chwili, gdy kobieta była pogrążona we własnych myślach, gdyby nie Tom, przewaliłby się na nią olbrzymi kawałek ściany po jej lewej stronie. Mężczyzna odciągnął ją w ostatnich sekundach od upadku. Abi poczuła na sobie pył, który był na niej wszędzie. Spojrzała się na swojego ukochanego.
-Dziękuję- powiedziała, trzęsąc się w środku ze strachu. O mały włos, a umarłaby! Ta myśl kompletnie ją paraliżowała, bo tak dotkliwie poczuła, że jest wojna. Starając się dłużej o tym nie myśleć, podeszła do pierwszego lepszego czystokrwistego. Nie trudno było ich rozpoznać, ponieważ mieli maski na twarzach i ubrani byli w czarne, długie do ziemi szaty. Abigail, broniła się przed śmiercionośnymi zaklęciami posyłanymi w jej stronę, a w chwili, gdy jej przeciwnik był wolniejszy od niej, pewnie rzuciła swoje "Saeva Incarcerous". W jednym momencie, zwolennik czystej krwi, znalazł się w zabudowanej jakby klatce, której pręty były jak czarny dym. Jednak gdy tylko czystokrwisty dotknął ciemnej mgły, chcąc się uwolnić, oparzył się jakby czymś elektrycznym. Przeciwnik zrozumiał, że nijak może się uwolnić, więc poprzestał się szamotać, bo to jeszcze pogorszało jego sytuację, bowiem było coraz mniej miejsca w tym czarodziejskim więzieniu. Abi usatysfakcjonowało to. Rozejrzała się za swoim mężem. On jakby właśnie walczył z Williamem Lestrengem. Użył jej uroku, co również mu się świetnie udało. Abi mogła być o niego spokojna, ponieważ był świetnym czarodziejem, ale zawsze towarzyszyła jej jakaś namiastka strachu o niego. Wtem zauważyła, że pewien mężczyzna, który wcześniej bardzo wyrywał się do zabijania czystokrwistych, właśnie nie może sobie poradzić z zaklęciem. Jak najszybciej podbiegła do niego i rzuciła klątwę na jego przeciwnika, prawdopodobnie ratując faceta od śmierci. Mężczyzna wzrokiem wyrażającym wdzięczność, ponieważ przekonał się, że Abigail mimo swojego wieku, jest zdolna, a jej zaklęcie to nie jakieś eksperymentalne bzdury czarodzieja, który dopiero co opuścił Hogwart. Abi pokonała jeszcze garść czarodziejów, gdy zobaczyła, że podbiega do niej jej starsza siostra Belinda, wymachując różdżką i chcąc uderzyć w nią jakiś makabrycznym zaklęciem. Całe szczęście, że spostrzegła to jakaś czarownica, która zaczęła się z nią pojedynkować. Jednak nie miała ona chyba zamiaru dotrzymać umowy, że nie zabijają czystokrwistych, bo właśnie celowała w nią Avadą Kedavrą. Dla Abi czas jakby się zatrzymał. Widziała tylko tę scenę, podczas gdy wokół niej rozgrywała się bitwa czarodziejów z prawdziwego zdarzenia. Nienawidziła swojej siostry za mord dokonany na rodzicach, ale nie chciała również jej śmierci. Ochroniła więc Bellę od ciosu. Czarodziejka, rzucająca na nią zaklęcie, zdziwiła się, no bo skąd przyszedł ratunek dla jej przeciwniczki?
Jednak, całe szczęście, nikt nie zauważył nieczystego ruchu Abigail. Dziewczyna powróciła do bitwy, która już mocno się toczyła.
Abigail zobaczyła, że mnóstwo czystokrwistych jest już ubezwłasnowolnionych. Ale było też sporo martwych po stronie czarodziejów, którzy przyjęli taktykę walki Riddlów. Abi zasmuciło to bardzo. Jakby ktoś przeciął jej serce sztyletem. Wtem dopadła ją jeszcze większa złość na czystokrwistych, że zaczęła jeszcze mocniej i efektywniej walczyć. Chciała wyzwolić się z tej złości, która tkwiła w niej od początku lata, z powodu odebrania jej rodziny oraz wolności. Jej zawziętość była niesamowita, co dodało ducha innym walczącym. Tom był bardzo dumny ze swojej żony. On również był zajęty ciągłą walką. Czarodzieje byli bardzo zmęczeni, psychicznie jak i fizycznie, więc ucieszyli się, gdy nagle spostrzegli, że nie mają już z kim walczyć, bo każdy jest już uwięziony.
Ludzie zaczęli wydawać z siebie okrzyki szczęścia. Abi jednak na razie nie mogła cieszyć się razem z nimi, bowiem nie mogła znaleźć swojego męża. Ona sama krwawiła dość mocno z ramienia, który został zraniony mimo grubego niebieskiego płaszcza, który miała na sobie. W pośpiechu minęła czarodziejów stojących na środku dziedzińca. Potykając się o gruzy, ciała, wreszcie spostrzegła swojego ukochanego. Stał on przy czyichś zwłokach, wyraźnie zdruzgotany. Abi podeszła do niego i objęła go. Poczuła ogromną ulgę, że on był cały i zdrowy.
-Tom... Kochanie... Tak się cieszę...- mówiła, lecz jej mąż nie odpowiadał na te słowa. Po chwili spojrzała się na widok przed Tomem. Otóż pan profesor Slughorn, ulubiony nauczyciel jej męża jak również jej, leżał zamordowany bez ducha. Abi wydała z siebie odgłos, który wyrażał rozpacz. Wtuliła się w ramię Riddla, zrozumiawszy, że mimo ich wygranej, wiele również stracili.
CZYTASZ
Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.
FanfictionAbigail Atkins to dziewczyna pochodząca ze sławnego rodu czystej krwi, który od zawsze trafiał do Slytherinu. Zachowuje się jednak w inny sposób niż większość mieszkańców tego domu: nie żywi nienawiści wobec Gryfonów. Ba, nawet im pomaga! Jest równi...