*********Abi
Usiedliśmy przy moim okrągłym stole. Wujostwo chyba tak naprawdę nigdy przy nim nie było! Mam nadzieję, że wyczuli tę równość, siadając za nim. Ciocia wyglądała, jakby chciała jakoś przerwać tę niezręczną ciszę.
-Bardzo chcieliśmy się z wami spotkać. Już dawno. Moja matka... To była niesamowicie dobra kobieta. Ale tylko dla tych, którzy tańczyli pod jej muzykę. Dla mnie również... Z waszą mamą od zawsze miałyśmy dobre relacje, ale nie potrafiłam postawić się woli matki i też ją znienawidziłam, choć w środku bardzo za nią tęskniłam. Po śmierci waszych rodziców- ciągle zwracała się do mnie i do Jo. Jej mowa była nieco wzruszająca.- Miałam ogromne wyrzuty sumienia, że tak potoczyło się nasze siostrzane życie. Aby odkupić swe winy, chcielibyśmy-ja, mój mąż oraz Cynthia, jakoś wam pomóc. Sytuacja w świecie magicznym jest bardzo napięta, w zasadzie to stan wojenny. Proponujemy wam mieszkanie z nami w bardzo bezpiecznym miejscu, z dala od wojny. Znajduje się to w Ameryce Północnej, gdzie nie ma czarodziejów pogrążonych w tym konflikcie. Oczywiście, najpierw przemyślicie to. To nie przymus, ale chcemy wam pomóc. -Zakończyła swój monolog ciotka Marge.
Nastała cisza pełna skupienia. Najwyraźniej podjęcie decyzji należało do mnie. Z jednej strony, nieco im zaufałam i to naprawdę dobry pomysł, ten wyjazd, ale z drugiej strony- mało ich znam. Chyba faktycznie muszę poddać to analizie. Pokiwałam głową. Wuj Kevin uśmiechnął się do mnie.
-Już dawno chcieliśmy naprawić nasze relacje.
********************************Abi
Była północ. Szykowałam siebie i dom do snu. Joan od jakiejś godziny już spała. Zazwyczaj wcześniej się kładzie, ale musiałam z nią porozmawiać. Podoba mi się propozycja Andersonów. Tylko chodzi o to, że ja muszę zostać. W Anglii.
Miałam zamiar uczestniczyć w tej wojnie. Rodzice by tego chcieli. Walki o takie szlachetne wartości. A na dodatek, jak uważałam to za słuszne. Rozmawiałam Jo i zaakceptowałaby to, że jedzie sama do Ameryki. Chyba już wspominałam, że miała lepsze relacje z Belindą. Ale ona teraz nie ma z nami kontaktu. Poszłam do kuchni, by robić sobie herbatę. lubię mieć czego się napić w nocy. Prawie nie zauważyłam krążącego po kuchni Kuchcika. On chyba się o mnie martwił. Wywnioskowałam to z jego zachowania i dziwnych spojrzeń względem mnie. W sumie go rozumiem. Jest w końcu wojna.
-Niech sobie panienka dłużej pośpi, ja jutro wstanę wcześnie i się wszystkim zajmę- powiedział. Wiedziałam, że nie zostawię go samego, ale tylko pokiwałam głową, że niby się zgadzam i poczłapałam do swojego pokoju z głową pełną myśli.
I też tęskniłam za Tomem, który tak mnie skrzywdził...
*************************
1 września, środa, 1945 rok
Abigail w tym roku szkolnym już nie chodziła do Hogwartu. I nie odprowadziła Jo na King's Cross, jak rok temu przypuszczała. Za to pożegnała się z siostrą przed lotem do Ameryki Północnej. Abigail, kolejny raz, poczuła się tak bardzo osamotniona. Cieszyła się, że jej siostra będzie bezpieczna, ale jej jedynym towarzyszem będzie teraz Kuchcik, ewentualnie szczurek Lucy. Atkins nie miała pracy, żyła z oszczędności rodziców i swojej. Brakowało jej Hogwartu. Ślęczenia po korytarzach, dyżurów, nawet pisania w nocy wypracowań na następny dzień, dostawania ocen, meczy i przede wszystkim... Toma.
Abi nie mogła teraz pokazywać swoich słabości, bo była zajęta prowadzeniem domu, a wiele rzeczy musiała się jeszcze nauczyć. Płakała wieczorem w poduszkę, ponieważ tak żal było jej tego uczucia. Tęskniła za Tomem, ale na tę chwilę nie potrafiłaby wybaczyć mu tego, jak z nią przedmiotowo postąpił. Jedyną jej uciechą w te smutne dni, była gra na flecie poprzecznym. Grając, skupiała się całkowicie na harmonii, dźwiękach i problemy po prostu się jej nie imały. Kuchcik również był dla niej ukojeniem i można powiedzieć, że przyjacielem. Abi dowiadywała się o pewnych pojedynkach czarodziejów i o walce o władzę. Ministerstwo Magii już dawno przestało istnieć, przynajmniej to prawdziwe i w miarę demokratyczne.
Abigail powróciła do swojego domu i zrozumiała, jaki on teraz będzie pusty. Tylko ona i Kuchcik. Jakie to było dla niej straszne. od progu przeżyła szok, aczkolwiek Kuchcik upomniał ją, by szybciej zamykała drzwi. Abigail zrzuciła płaszcz w przedpokoju i skierowała się w stronę kuchni, serca domu. Jej domu. Nalała sobie wodę z czajnika do kubka. Ups, oparzyła się. Kuchcik spojrzał się na nią dziwnie.
-Yyy... Przynieś mi herbatę do mojego pokoju, muszę się położyć. Ta migrena...- Powiedziała, chcąc jakoś się wytłumaczyć przed skrzatem. Idąc do swojego pokoju, po jej policzkach pociekły łzy, spowodowane wielkim poczuciem samotności.
***********************
Kurde, nareszcie ferie!
CZYTASZ
Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.
FanficAbigail Atkins to dziewczyna pochodząca ze sławnego rodu czystej krwi, który od zawsze trafiał do Slytherinu. Zachowuje się jednak w inny sposób niż większość mieszkańców tego domu: nie żywi nienawiści wobec Gryfonów. Ba, nawet im pomaga! Jest równi...