14 grudnia, piątek
Abigail ćwiczyła legilimencję na kim popadnie. Prawie już ktoś ją przyłapał na rzucaniu zaklęć na uczniach, ale wymigała się. Bardzo się rozwinęła. Nie musiała już wypowiadać tych formułek. Tylko po prostu: miała, co chciała. Zaczęła ponowanie szukać w głowie Toma informacji o jego rodzinie. Jakąś ją to ciekawiło i miała przeczucie, że dowie się czegoś niesamowitego. Tego dnia postanowiła zrobić coś z tą wiedzą. Wiedziała, że jego matka była czerownicą, a ten zaniedbany mężczyzna, to tak jakby jego wujek. Ale ten mężczyzna... Wyglądałby jak jego starszy brat. Może to charłak? Czym prędzej pobiegła po lekcjach do pokoju wspólnego i do swojego dormitorium. Zaparzyła sobie pyszną herbatkę i usiadła przy biurku. Zastanawiała się, co zrobić z tym Riddlem. Przecież może go szantażować teraz.... To jest myśl...
************
Całe popołudnie Abigail rzucała zaklęcia na Toma i non stop za nim chodziła. Obmyśliła wspaniały plan szantażu i była pewna, że jej się uda. Już na 100% wiedziała o rodzinie chłopaka. Raz jej się wydawało, że się o tym dowiedział, ale nadal wszystko było w porządku. Miała to, co chciała. Jednak nie mogła tylko skupiać się na legilimencji. Piętrzące się przed nią stosy wypracowań i prac domowych niemile o sobie przypominały i nie dały dobrze myśleć o nadchodzących świętach. W sumie Abigail nie chciała wracać do domu. Te Święta byłyby najgorsze! Nie ma dziadka, wszyscy w żałobie... Nie chce spędzić przemilczanej Wigilii... "Nawet głupio będzie grać kolędy na flecie"- pomyślała Abi. Abigail usiadła w pokoju wspólnym i wzięła się za wypracowania. Była to bardzo żmudna praca, ale w końcu dobrnęła do połowy. Przez ćwiczenie czytania w myślach miała mało czasu na prace domowe, ale nadal nie opuściła się w nauce. Przy okazji wyuczyła się oklumencji. Przeraziła ją ta myśl, że ktoś może grzebać jej w myślach. Ale nie omieszkała się tego robić komuś innemu... :)
*********
Poniedziałek, 17 grudniaAbigail śledziła Toma. Zauważyła, że ma zebrania co środę o 3.30, ale ostatnio są one co 3 dni. Więc, jeżeli dobrze liczy, jest poniedziałek, więc dzisiaj. Widziała tysiące razy jak Tom ostatni odchodzi po spotkaniu. Postanowiła zostać i zaczekać na niego. Mijały minuty, a zebranie się nie kończyło. W końcu po godzinie niektóre osoby po 3 osoby zaczęły wychodzić z pokoju. Abigail natychniast się ożywiła. Zza kolumny wypatrywała Toma. Wiedział co robić. Po 10 minutach wyszła Jego Wspaniałość Tommy. Wyszedł wolnym i pewnym krokiem z pomieszczenia, nawet nie oglądając się, czy nikt nie idzie. Ruszył pewnym krokiem do lochów. Abigail, czując tu swoją wielką szansę, wyszła zza pleców chłopaka. Modliła się w duchu, żeby nie słyszał jej mocnego bicia serca. Podniosła lekko drżącą ręką różdżkę i wycelowała w chłopaka.
-Experiallmus!- Szepnęła i chłopak poleciał na ścianę. Dziewczyna szybko podniosła jego różdżkę z podłogi, zanim by policzył do trzech. Abi pochwaliła się w duchu. "To zaczynamy przedstawienie"- pomyślała.
*********
Tom
Już wszyscy śmierciożercy wyszli z sali. Z długo oczekiwaną ulgą, wyszedłem z Pokoju. Rozejrzałem się, czy nikogo nie ma i poszedłem w stronę lochów. Nagle coś usłyszałem i z łoskotem uderzyłem plecami o ścianę korytarza. Coś mnie odrzuciło. To coś wzięło moją różdżkę i schowało sobie do kieszeni szaty. To coś to Abigail Atkins.
Myślałem, że mnie rozsadzi. Podbiegłem do dziewczyny i chciałem jej ją wyrwać, ale ta przyciągnęła swoją różdżkę do mojej szyi.
-Tylko spróbuj- szepnęła do mnie. Popatrzyłem na nią z nienawiścią i prychnąłem pod nosem.
-Czego chcesz?- burknąłem. Abigail uśmiechnęła się i jeszcze bardziej miałem ochotę ją zabić. Dosłownie.
-Powiedzmy, że możesz mi pomóc...-Oznajmiła tajemniczo, zbliżając się do mnie. Spojrzałem się na nią.
-A co z tego będę miał?- Powiedziałem. Blondynka spojrzała się na mnie ze złośliwym uśmieszkiem, który już od dawna jej nie towarzyszył.
-To ja stawiam warunki, Tommy- Powiedziała, zdrabniając moje imię, czego szczerze nie cierpię. Poczułem jak moja szczęka coraz bardziej wściekle się zaciska. Popatrzyłem na nią wyczekująco, by w końcu powiedziała, o co jej chodzi.
-Wiem o tobie więcej, niż ci się zdaje- szepnęła. Spojrzałem na nią z niepokojem, ale nie chciałem, aby to zauważyła. Przecież nic o mnie nie wie. Głupia dziewucha. Popatrzyłem na nią z pogardą.
-Tak? A co wiesz?- Spytałem, chcąc się z niej w duchu pośmiać. Uśmiechnąłem się pewny siebie.
-Wiem tyle, że mogłabym ci zrujnować twoją sławę- Powiedziała pewna siebie, okrążając mnie. Stanęła za moimi plecami i nakierowała się do mojego ucha.
-Jesteś półkrwi. -Powiedziała. Moje serce przestało bić. Poczułem, jak krew odpływa mi z głowy. Skąd ona może to...
-Co ty mówisz!- syknąłem i chciałem jej coś zrobić, ale przypomniało mi się, że ma moją różdżkę w kieszeni. Abigail uśmiechnęła się perliście.
-Och Tommy, Tommy... Legilimencja. Uczycie się tyle o czarnej magii, horkruksach, a nie zauważacie, że ktoś wam szpera w waszej głowie- zachichotała. Nerwowo zacisnąłem pięści. Nie potrafiłem nic na to powiedzieć. Warknąłem tylko:
-Czego chcesz?-. Usłyszałem jej chichot zza moich pleców. Szybko się do niej odwróciłem, zdenerwowany tym, że jest w takim szampańskim nastroju.
-Wiem o tobie wszystko. Że twoja matka, czarownica związała się z mugolem, że ją zostawił... Jak myślisz, co o tym pomyśleli by twoi przyjaciele?- powiedziała złośliwie. Nie chciałem tego słuchać. Tak długo ukrywałem to, że aż zapomniałem, że tak się od nich różnię.
-Do rzeczy- powiedziałem. Dziewczyna pokiwała głową.
-No dobrze. Nie powiem tego, pod jednym warunkiem.- Usłyszałem. Szybko się otrzeźwiłem.
-Pod jakim?!- Dziewczyna zaśmiała się i uśmiechnęła się z politowaniem.
-Spokojnie, Tommy... Zdążysz to zrobić...- powiedziała, czym mnie rozwścieczyła. Podszedłem do niej i krzyknąłem:
-Posłuchaj, jeżeli myślisz, że możesz...
-Tak, myślę, że mogę. -Powiedziała bardzo pewnie, wyciągając różdżkę. Pomyślałem, że mógłbym ją jakoś fizycznie zaatakować, ale nie jest głupia i sobie poradzi.
-Masz rację, Tom, nie ma co się rzucać na mnie z łapami. -Powiedziała. Kurwa, ona czyta mi w myślach. Słyszałem o oklumencji, dlatego z całej siły chciałem zamknąć swój umysł.
-A co do tego warunku... Nie powiem nauczycielom o twojej grupie i uczniom o twoim pochodzeniu, jak...- przerwała na chwilę. -Jak zwolnisz stąd moją siostrę.- Powiedziała na jednym oddechu. Popatrzyłem na nią, jakby upadła na głowę.
-Bella? Co ona ci zrobiła? Jest jedną z lepszych działaczy...- zacząłem, ale ona gwałtownie mi przerwała.
-Właśnie dlatego chcę to zakończyć. Ona niszczy moją rodzinę. -Powiedziała wbijając wzrok w ziemię i mówiąc przez zaciśnięte zęby. Pokiwałem głową.-Ok, ale nie mam powodu... Może zacząć myśleć, że ktoś się do tego przyczynił... Na przykład ty- Powiedziałem.
-Jutro, o 8 w Wielkiej Sali. Dam ci powód- powiedziała i szybko dodała widząc mój zmartwiony wzrok. -Nie bój się, nikt się o was nie dowie. -Pokiwałem głową. Abigail spotkała mój wzrok. Popatrzyłem się na nią. To to właśnie robiła przez ostatnie dni. Kto by pomyślał...
-Nadal myślę, że powinnaś do nas dołączyć- oznajmiłem. Dziewczyna, znudzona przerwróciła oczami, wyciągając z kieszeni moją różdżkę.-Masz- powiedziała, podając mi przedmiot. Wyciągnąłem rękę po przedmiot. Kiedy nasze dłonie się zetknęły poczułem chłód jej ręki i jakieś elektryzujące uczucie. Abigail podniosła na mnie wzrok i szybko zabrała rękę.
-Jakby coś, to nie widzieliśmy się- powiedziała i poszł w stronę lochów. Pokiwałem za nią wzrokiem i widziałem jak odchodzi. Co za ognista dziewczyna.
**********
Piszę to w pierwszym tygodniu szkoły. Nie dość, że ledwo co się do tego zabrałam to jeszcze szkoła. Chcę wakacje.
CZYTASZ
Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.
FanfictionAbigail Atkins to dziewczyna pochodząca ze sławnego rodu czystej krwi, który od zawsze trafiał do Slytherinu. Zachowuje się jednak w inny sposób niż większość mieszkańców tego domu: nie żywi nienawiści wobec Gryfonów. Ba, nawet im pomaga! Jest równi...