86

1.1K 69 4
                                    

23 grudnia 1945 rok, niedziela.


Od zaślubin Toma Riddla z Abigail minęły już dwa dni. Walburga i Orion nadal byli u swoich przyjaciół, gdyż w ich wspólnym domu mogło być niebezpiecznie. Wujostwo Abi i kuzynka Cynthia wyjechali, zapewne tęskniąc za Ameryką. Abigail zazdrościła nawet Amerykanom, że ominęła ich w większości wojna. Mieli szczęście, a teraz dobrze się tam żyło. Jednak Abigail mimo słabej pozycji swojego państwa, za nic w świecie nie chciała opuścić Anglii. Powiedziała Tomowi, że jak umrzeć, to na swoim. Riddle niezbyt to rozumiał, ale w końcu przyznał jej rację, znając dobrze jej upór.

Za to Joan Atkins, ku rozpaczy Abigail, również wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Pani Riddle bardzo tego nie chciała, ale w końcu wszyscy wytłumaczyli jej, że tam będzie bezpieczniejsza, a zresztą ma tam Szkołę Magii i Czarodziejstwa w Ilwermorny, w której od jakiegoś czasu się uczy. Przecież w angielskim świecie czarodziejów nie było zbyt dobrze. Lada dzień mogła wybuchnąć bitwa między czystokrwistymi, a ich przeciwnikami.

Młodzi małżonkowie mile spędzali czas na czynnościach charakterystycznych dla tego stanu. Oprócz tego, wychodzili często na spacery i podziwiali piękno przyrody, która tak jakby miała drzemkę pod białym śniegowym puchem. Tom dbał o to jednak, by jego żona się nie przeziębiła: starali się bowiem o potomka. Ich gospodyni Mary, tuż po ślubie podawała Abigail specyfiki na zajście w ciążę, co było nieco zabawne. Lecz Tom zapewniał trochę przerażoną Abigail, że na pewno czynią wszelkie starania, by gatunek ludzki nie wyginął.

Walburga i Orion chyba zaczynali tęsknić za swoim domem. Zresztą martwili się, czy czystokrwiści go nie zniszczyli. Mogliby to przecież zrobić, chociażby dla zabawy lub ujścia swojej nienawiści wobec innych niż oni ludzi.

Tego dnia, Tom późno wstał, zmęczony po pracochłonnej nocy. Zauważył jednak, że Abigail siedzi przy biurku i coś notuje w swoim zeszycie, z którym się w ogóle nie rozstaje. Przywitał się z nią i z ciekawości spytał, co tak zamaszyście pisze. Abi spojrzała się na niego dziwnie spłoszonym wzrokiem. Jakby to pytanie ją zestresowało.

-Powinnam ci już dawno to powiedzieć. Oprócz tego, że piszę coś w stylu pamiętnika, by się zrelaksować, to chyba wymyśliłam coś okropnego- powiedziała na jednym oddechu. Tom spojrzał się na nią, nie wiedząc, co może mieć na myśli.

-Nie rozumiem...

-Stworzyłam okropne zaklęcie!- Szybko powiedziała Abi, pragnąc mieć to już za sobą. Tom przybrał twarz zaskoczoną, ale i dumną z ŻONY.

-To niesamowite... Wiedziałem, że jesteś genialna...

-No właśnie nie. To zaklęcie jest okrutne... Nazywa się Saeva Incarcerous... Ta sama nazwa nie wróży nic dobrego... Po prostu wyczarowuje jakby pęta wokół ofiary, ale może zrobić ich wiele za jednym zamachem. Wydaje mi się to jakieś mroczne... Nie boisz się mnie? Bo ja się siebie bałam...- powiedziała. Tom zaśmiał się, a Abi nie zrozumiała jego BEZCZELNEJ reakcji na jej problem.

-Kochanie. Powinnaś być z siebie dumna, twoje odkrycie jest niesłychane. Kto wie, czy nie będzie nam dane to wykorzystać gdzieś dla dobra ludzkości. Nie przejmuj się. Naprawdę, to ogromne odkrycie- powiedział mężczyzna. Abigail lekko uśmiechnęła się do swego męża. Tak, dobrze wybrała.

Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz