6 października, wtorek, 1945 rok
*************************Abi
Obudziłam się o szóstej rano. Kołdra w tym łóżku tak delikatnie okrywała moją skórę, lecz musiałam wstać. Dotknęłam stopami podłogi i zbliżyłam się do okna. Dostrzegłam idącego Toma, który gdy tylko wyszedł za bramę swojej posiadłości, deportował się. Westchnęłam. Dlaczego to musi być takie trudne? Postanowiłam jednak, że nie będę się zamartwiać, po prostu ubiorę się i zacznę szukać Kuchcika, który podobno przebywa w tutejszej kuchni. Ciekawe jak Tom załatwiał mi te wszystkie piękne czarodziejskie szaty. Aż tak się dorobił na czystokrwistej działalności? Materiał, z jakiego były moje ubrania, był taki miękki i przyjemny! Wyszłam z tego pokoju, nie zabrawszy niczego, bo niczego osobistego w tym domu nie miałam. Stanęłam na korytarzu. Rozejrzałam się na prawo i na lewo. Domyśliłam się, że muszę pójść w lewą stronę, do schodów, zejść na dół i pewnie tam będzie kuchnia. Tak też zrobiłam. Na parterze też był ten piękny, szarawy dywan. Poczułam jakąś przyjemną woń. Jakby jakiejś zupy. Tak więc poszłam za moimi zmysłami do pomieszczenia, z którego czuć było te zapachy.
Ujrzałam średniej wielkości, białą kuchnię z trzema kobietami, które krzątały się w niej i doglądały różnych potraw. Na mój widok dziwnie przystanęły i zaczęły mi się przyglądać. Uśmiechnęłam się zawstydzona. Z pomieszczenia w głębi kuchni, wyszła całkiem zręczna, dość przy kości, kobieta. Od razu rozpoznałam w niej szefową tych kucharek. Spojrzała się na mnie, a następnie przesunęła swój wzrok na kobiety. Klasnęła w dłonie.
-Do roboty! Nie obijać się!- powiedziała stanowczo i zbliżyła się w moją stronę. Objęła mnie przyjaźnie ramieniem i uśmiechnęła się. Poczułam, że muszę coś powiedzieć.
-Dzień dobry... Przepraszam, że przeszkadzam pani w pracy...
-Ależ skąd! Jestem Mary, pracuję tutaj- Szybko powiedziała, a ja postanowiłam kontynuować.
-Jestem Abigail Atkins. Tom Riddle mnie uratował... Jestem tu od jakiegoś czasu. Tom powiedział mi, że pracuje gdzieś tu mój skrzat domowy, Kuchcik. -Powiedziałam. Nie potrafiłam wyczytać nic z twarzy kobiety, która nadal ciepło się do mnie uśmiechała. Miała czarne włosy splecione w koka i szarą spódnicę. Jej rysy twarzy były dość mocno zarysowane. Wyglądała na poważną i odpowiedzialną, ale za tym wizerunkiem jakby kryło się ciepło...
-Och, zaraz zaprowadzę do niego panią. Bardzo miły jest ten Kuchcik, świetnie nam się sprawuje... Pani musi wiele dla niego znaczyć, skoro pani tak on pomaga...
-Kto? Kuchcik?- Spytałam, trochę się gubiąc.
-Nasz panicz Riddle. Kazał całej służbie pani usługiwać, ściągać najlepsze szaty, kołdry, sprzątać jeszcze bardziej niż zwykle... Jest mu pani bardzo bliska- powiedziała, patrząc mi w oczy i pewnie czekając na moją reakcję. Wyszłyśmy z kuchni, a ja dopiero teraz się odezwałam.
-No a jego ukochana, Meropa Gaunt?
Kobieta spojrzała się na mnie dziwnie.
-Wie pani... To jego zmarła matka. On bardzo ją darzy szacunkiem...- powiedziała lekko smutna Mary. Przeklęłam siebie w duchu. A ja myślałam, że to jego ukochana! Postanowiłam już się nie odzywać, by nie palnąć czegoś równie głupiego.
Kobieta zaprowadziła mnie do jakiegoś dużego, przestronnego pomieszczenia, który był jasny i tak uroczysty, że pomyślałam sobie na jego widok, że to sala balowa. Po chwili dostrzegłam mojego skrzata, Kuchcika, który mył podłogę gdzieś w rogu pokoju. Krzyknęłam z radości. Skrzat odwrócił się, wstał i dostrzegł mnie. Jego oczy otworzyły się szeroko, a on szybko do mnie podbiegł i przytulił mnie. Tak bardzo za nim tęskniłam! Usłyszałam westchnięcie zza pleców.
-Pierwszy raz widzę, aby ktoś taką czułością darzył domowego skrzata. Jakie to piękne- powiedziała Mary. Dla mnie było to zupełnie normalne. Rodzice wychowali mnie na osobę, która szanuje innych i każdego traktuje równie i sprawiedliwie. A Kuchcik to bardzo dobry towarzysz. Zaprowadziłam go do mojej komnaty. On również wydawał się być pod wrażeniem, patrząc na nią.
-Pani... Z Tego panicza Riddla chyba dobry człowiek, skoro tak nam pomaga...- powiedział po jakiś trzydziestu minutach, gdy siedziałam na fotelu z twarzą skierowaną do okna.
-Tak... Ale nienawidzi szlam. Tak naprawdę gardzi wszystkimi- powiedziałam pewnie. Lecz czy było to prawdziwe?
************************
Tam na górze, to Bohemian Rhapsody Queenu. Kocham to
CZYTASZ
Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.
FanficAbigail Atkins to dziewczyna pochodząca ze sławnego rodu czystej krwi, który od zawsze trafiał do Slytherinu. Zachowuje się jednak w inny sposób niż większość mieszkańców tego domu: nie żywi nienawiści wobec Gryfonów. Ba, nawet im pomaga! Jest równi...