79

1.3K 72 4
                                    

Tydzień później, czyli poniedziałek 17 października 1945 roku. 

Przygotowania ślubne zaczęły się już na dobre. Stres także. Kucharki już piekły ciasta i kupowały na nie formy. Abigail i Tom nawet rzadko się widywali, ponieważ Abi była pochłonięta sprzątaniem, a Tom jakoś dziwnie znikał. Abigail nie zaprzątała sobie jednak tym głowy- pewnie też był czymś zajęty. A poza tym- nie miała czasu nawet pomyśleć o tym, że tęskni za nim.

Abigail nie czuła przerażenia. Wręcz przeciwnie. No bo jak mogłaby obawiać się chwili, w której będzie szczęśliwa ze swoim ukochanym mężem? Jednakże stres u niej występował, bo martwiła się, czy na pewno zdąży wszystko wysprzątać i czy nie potknie się na obcasach, gdy będzie szła z Tomem do ołtarza.

Ale w zasadzie czuła tylko radość, bo ten stres był całkiem mobilizujący.

Atkins nadal odczuwała smutek, z powodu śmierci swojego malutkiego dziecka w jej łonie. Nie obwiniała się o to jednak. Te wydarzenia utwierdziły ją w przekonaniu, że już nic nie będzie w stanie zniszczyć jej i jej przyszłego męża.

Zgodnie z przypuszczaniami Abi, Tom w istocie był bardzo zajęty. Nawet nie myślał o ich ślubie. Jego największym problemem były teraz jego dawne horkruksy. Był pewny, że chce się ich pozbyć.

Ale sam dobrze o tym wiedział, że to nie będzie łatwe. Gdy dowiadywał się o tych przedmiotach będącymi gwałtem na naturze, zdawał sobie sprawę z tego, że trudno będzie mu się z nimi rozstać. No ale był przecież wtedy przekonany, że chce je. Zresztą. Miał wtedy zupełnie inne spojrzenie na świat. Nie znał Abi, Boga, dobra. Było zupełnie inaczej.

Miał przy sobie swój dziennik, będący horkuksem. Na palcu jego widniał rodowy pierścień Gauntów. Tylko Medalion Salazara Slytherina był w miejscu nieopodal jego dawnego sierocińca. Ale to nie był problem. Choć fakt, znalezienie się tam nie byłoby zbyt bezpieczne, zważywszy na to że stał się wielkim wrogiem czystokrwistych. Ale Tom wiedział, że poradziłby sobie z nimi. Znał w końcu ich metody. Dopóki on tam był, trzymał wszystko w ryzach. No ale teraz...

Jego największym zmartwieniem było to, CZYM zniszczy swoje horkruksy. Najłatwiejszym (choć i tak SZALENIE trudnym) sposobem było dostanie się do Komnaty Tajemnic oraz wykorzystanie będącego tam bazyliszka do zniszczenia jego pamiątek z mrocznej przeszłości. Nawet znał kilka tajnych przejść do Hogwartu. To nie mogło się nie udać. Tom był zdecydowany, że to wykona. Przecież obiecał sobie, że Abigail wyjdzie za mąż za uczciwego człowieka. A przynajmniej- choć trochę uczciwego. A zostały mu cztery dni. Postanowił, że wybierze się tam jutro. Musi przecież opracować jakiś plan dotarcia do czarodziejskiej szkoły.

Przy tym, wykręcił się od lotu do Ameryki po rodzinę Abi i suknię ślubną dla niej. Musiał przecież mieć czas na tę misję! A Abigail, pod wpływem eliksiru wielosokowego będzie bezpieczna. Zupełnie bezpieczna.

Zrobi to pod jej nieobecność. I nic jej nie powie- po co ją niepotrzebnie martwić? Niech ona zajmie się weselem. A on postara się o to, by ożenić się ze swoją wybranką z całkowicie czystym (no prawie) sumieniem i sercem wolnym od utrapień. Przecież musi dobrze przeżyć tę wspaniałą uroczystość, bez żadnych wyrzutów sumienia!




Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz