93

1.1K 69 0
                                    

22 stycznia 1946 roku, wtorek.

Od samego rana, Abigail Atkins była już w Ministerstwie Magii. Oprócz mnóstwa zajęć typu ustalania, czy ktoś był zbrodniarzem wojennym, należało stworzyć nowe prawa i zająć się "papierkową robotą", która była podobno arcyważna, a na dodatek było jej bez liku.

Dlatego Abi ucieszyła się, gdy idąc korytarzem do Walburgi Black, która miała wytłumaczyć jej pewną administracyjną kwestię, spotkała na nim swojego męża. Przytulili się do siebie tak, jakby nie widzieli się co najmniej kilka tygodni.

-Tak długo cię nie wiedziałam!- Powiedziała Abi. Tom zaśmiał się.

-Tak, zaledwie kilka godzin- dopowiedział, lecz nie mógł przyznać, że za nią nie tęsknił.

-Powinniśmy mieć biura blisko siebie. Najlepiej razeem...- Mówiła Abi, zawieszając ręce na szyi Toma. Riddle przez chwilę się zastanowił.

-Porozmawiam o tym z Ministrem Magii- rzekł, po czym oboje się zaśmiali. Przecież to Tom nim był! Jednak tę piękną chwilę musieli szybko zakończyć, gdyż w Ministerstwie było mnóstwo roboty! Każdy uwijał się, jak tylko mógł. Na dodatek, Tom zajmował się dofinansowaniem odbudowy ulicy Pokątnej, która była w bardo złym stanie. Postanowił, że musi ona na nowo być centrum życia angielskich czarodziejów. Miała być jeszcze bardziej nowoczesna i piękniejsza niż ostatnio. Sam przeznaczył sporą sumę pieniędzy na zajęcie się nią (co prawda były to pieniądze z jego jeszcze czystokrwistej działalności, ale i tak było to z jego strony bardzo szlachetne). Na pożegnanie, wyszeptał Abigail do ucha to, by o siebie dbała, szczególnie, że nosi w sobie dziecko. Abi pokiwała głową i obiecała mu to. Teraz musiała pójść do swojej przyjaciółki, a potem czekała ją rozprawa sądowa, którą miała poprowadzić przeciw czystokrwistym. Był to ważny dzień dla całego Ministerstwa: teraz będzie wiadomo, jaką karę poniosą ci poszczególni działacze. Abi Riddle obawiała się tylko, że spotka swoją starszą siostrę, Belindę. A wiedziała, że nie byłoby to zbyt miłe spotkanie. Jej siostra bowiem na pewno powiedziałaby coś, co wyprowadziłoby ją z równowagi. A Abigail chciała tego uniknąć.

*********************************************

Departament Wymierzania Sprawiedliwości. Godzina 14.36.

Abigail siedziała na najwyższym miejscu w sali. Po kolei, ludzie dbający o bezpieczeństwo wszystkich zebranych w Ministerstwie, wprowadzili do pomieszczenia pierwszą osobę. Był to William Lestrenge. Abi mocniej zabiło serce. Był to wszak prawdopodobnie mąż Belli. Nie wiedziała jednak jak teraz układają się między nimi ich relacje. Wyczytała głośno jego imię i nazwisko oraz zarzucaną winę. Za wszelką cenę nie chciała pokazać po sobie tego, że stresuje się swoim spotkaniem z siostrą. Starała opanować się drżenie swoich dłoni.

-Jest pan oskarżony o popełnianie licznych zbrodni na niewinnych mugolach i czarodziejach półkrwi oraz mugolakach. Czy posiada pan coś na swoje usprawiedliwienie?- Spytała poważnym tonem. William, nie patrząc jej w oczy, odpowiedział.

-Nie. -. "Nawet nie próbuje się bronić"- pomyślała kobieta. Zaczęła mówić dalej.

-Według naszej Czarodziejskiej Ustawy, jest pan skazany na tak zwany "pocałunek dementora". Zgadza się pan z wyrokiem?- Spytała go. William nadal miał wzrok wlepiony w ziemię i nic nie mówił. Być może bał się kary. Wiedziano powszechnie bowiem, że przebywanie z tymi stworzeniami nie jest zbyt miła, a co dopiero śmierć od nich. Abigail powtórzyła pytanie. Wtedy Lestrenge podniósł twarz do Szefowej Departamentu Wymierzania Sprawiedliwości.

-Abi... Przecież chodziliśmy do jednego domu w Hogwarcie... Miejże litość...- przemówił ściśniętym gardłem. Ochroniarze już podeszli w jego stronę, ale stanęli na kiwnięcie dłonią Abigail. Dziewczynę to poruszyło, jednak nie mogła inaczej.

-No cóż, panie Lestrenge. Prawo jest prawem. Od tego nie ma ustępstw. Proszę teraz ochronę Ministerstwa o zabranie skazanego do Pokoju X, gdzie czekają na niego dementorzy- powiedziała zdławionym głosem. Ochroniarze wyciągnęli z sali mężczyznę, który szamotał się i krzyczał. Było to nie lada przeżyciem dla pani Riddle. Walburga spojrzała się z troską na dziewczynę, wiedziała bowiem, że jest brzemienna. Abi pokiwała jej głową, co znaczyło, że czuje się dobrze. Można było wpraszać do sali następnych przestępców.

***************************************

Departament Wymierzania Sprawiedliwości. Godzina 19.45

Ostatni wyrok. Abigail Riddle miała już tego naprawdę dość. Budziły się w niej wyrzuty sumienia, gdy byli czystokrwiści krzyczeli na nią i obiecywali zemstę za dożywocie w Azkabanie lub śmierć od dementorów. Abigail nie mogła przecież nic na to poradzić. A zresztą: wiele ludzi straciło życie z rąk tych morderców. Oni zasługiwali na karę, również za to, co uczynili rodzinom zabitych. Przed nią był sąd przed jeszcze jedną osobą. Miała nią być Belinda Lestrenge we własnej osobie.

Abi prawie jej nie poznała, gdy ta wkroczyła do sali. Jej włosy były splątane, wyraźnie zaniedbane. Rysy twarzy Belli wyostrzyły się, usta były rozciągnięte w szyderczym uśmiechu, a twarz jakby starsza. Była też bardzo szczupła. Pani Riddle poznała ją przez jej głos, którym wrzeszczała w niebogłosy. "To jego wina, on mi kazał być w tej organizacji!"-darła się. Po Abi aż przeszły ciarki. Wreszcie gdy Belinda spokojnie dała się posadzić na krześle, Abi zaczęła rozprawę.

-Proszę się przedstawić i podać datę swojego urodzenia- rzekła. Belinda wybuchła szyderczym śmiechem.

-Nie pamiętasz mnie już, siostrzyczko? To ja, Belinda. Nieźle się dorobiłaś z Tomem. Tylko to ja miałam być na twoim miejscu! Nie mogę patrzyć na twoje szczęśliwe życie, ty plugawa szlamo!- Krzyknęła, po czym ochroniarze szybko doprowadzili ją do porządku. Abigail była już dostatecznie przerażona. Trudno było jej teraz udawać nie poruszoną, szczególnie, że wszyscy już plotkowali i posyłali jej dziwne spojrzenia. Wcześniej mało osób wiedziało o tym, że najgorsza działaczka czystokrwista jest siostrą opozycjonistki tego ruchu. Abi zaczęła jednak kontynuować, marząc, by mieć to już za sobą.

-Jest pani oskarżona o świadome dokonywanie morderstw mugolaków i czarodziejów półkrwi, uprzednio torturowanych. Czy to prawda?- Spytała. Belinda pokiwała głową. Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale Abi w obawie przed jej słowami, była od niej szybsza.

-Zgodnie z Czarodziejską Ustawą jest pani skazana na "pocałunek dementora". Proszę teraz o przeniesienie Belindy Lestrenge do Pokoju X- powiedziała. Jej siostra zaczęła krzyczeć, odgrażać się jej, życzyć śmierci dla niej, dla jej męża i przyszłych dzieci.

-Pamiętaj- krzyczała. -Po mojej śmierci już nigdy nie zaznasz spokoju! Własną siostrę by zabić!- Wrzeszczała. Abi poczuła, jak robi jej się duszno. Po chwili, gdy siostra wyszła, Abi podziękowała wszystkim czarodziejom za obecność w procesie i pospiesznie wyszła z sali. Na jej nieszczęście, przeszła obok pokoju, w którym miała odbyć się egzekucja. Słyszała jeszcze pojedyncze wyrazy dobiegające z pomieszczenia, takie jak "Zemsta", "Śmierć" i "Niech zdechnie". Potem krzyki jej siostry ucichły, a Belinda zaczęła mówić na wskutek przypomnienia okropnych, dawnych wspomnień.

-Ja muszę was zabić... Wy od zawsze woleliście Abi... Nigdy nie byliście ze mnie dumni... Zdychajcie, zdrajcy krwi...- mówiła, ale głosem słabym i zapłakanym. Abigail z przerażeniem dotknęła swej twarzy i poczuła pod dłońmi łzy. Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęła płakać. Po chwili, ujrzała jakby ciemność i poczuła ból w okolicach głowy...


Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz