Po wszystkich lekcjach, Abigail znalazła się w Wielkiej Sali. Miała zamiar odrobić choć trochę lekcji, by po treningu nie musiała ślęczeć nad pergaminem do 3 w nocy. W lewej ręce trzymała swojego szczurka, Lucy. Była jej jedynym w miarę "żywym" pocieszeniem w tych samotnych dniach (oprócz muzyki i książek). Siedziała sama przy stole Slytherinu. Daleko po prawej siedziały Druella i Sybilla oraz trochę dalej Orion i Walburga (Druella już nie gadała z Walburgą, ponieważ zazdrościła jej pozycji pałkarki w drużynie). Koło Oriona siedział Tom Riddle, a co za tym idzie masa jego zwolenników. Tylko Abi siedziała samotna. Po chwili jej młodsza siostra wkroczyła do Wielkiej Sali i kiedy ją zobaczyła, od razu do niej pobiegła.
-Idziesz z nami do Hogsmeade?- krzyknęła na całą salę. Abigail spojrzała na nią z wyrzutem i rozejrzała się po sali, czy nikt nie zwrócił na nie zbyt wielkiej uwagi. Oprócz paru Puchonek, nikt nie przyglądał im się.
-Możesz mówić- powiedziała Abi, powracając do pisania i głaskania Lucy.
-Pójdziesz z nami do Hogsmeade?- zapytała ciszej. Abi pokręciła głową. Jo zwiesiła ponuro głową.
-Przepraszam, ale jest 17.45 i za 15 minut mam trening. Wiesz, że mamy nową drużynę, a mecz za 4 dni!- powiedziała, ale obrażona Jo już tego nie słuchała. Starsza Atkins zmarszczyła brwi. "Jeszcze mi tego brakowało..."- pomyślała i złamała w rękach pióro. Granatowy tusz pociekł jej po ręce. "Cholera"- pomyślała.
-Chłoszczyść- rzuciła zaklęcie i atrament znikł z jej ręki. Podniosła głowę do góry, by wyjąć nowe pióro. Napotkała spojrzenie Riddla, ale była już do niego przyzwyczajona, więc je zignorowała.***************
Abigail zakładała szatę do gry w quidditcha. Starała się z całej siły dobrze myśleć o tym meczu, a nie jak o pogromie, dlatego nastawiała pozytywnie drużynę.
-Tak dobrej drużyny Slytherin nie miał od 50 lat!- Powiedziała, jednak zawodnicy nie podzielali jej zachwytu.
-Jeszcze w ogóle nie graliśmy...- powiedział smętnie Thomas Killber. Abi spojrzała na niego z naganą w oczach.
-Ale wygramy to! Jesteście moją drużyną i na pewno tak będzie! Cały Hogwart oglądał, jak wczoraj graliście!- Mówiła z entuzjazmem.
Drużyna nadal nie była wesoła. Nawet Orion smętnie wyciągnął miotłę.-Ej! Przecież wiecie, jak nam wychodzi! Gryfoni nie są lepsi!- Zapewniała ich dziewczyna. Gdy spostrzegła, że jej starania są jednak na nic, powiedziała.
-Chodźcie na boisko.
**************
Abigail grała razem z drużyną. Była zachwycona nowymi swoimi odkryciami, Kevinem Tries, Jane Smith i Felicyte Grace. Grali naprawdę dobrze. Thomas Killber jako obrońca też sprawdzał się niesamowicie. Jedyne osoby z ich poprzedniej drużyny to Orion, Walburga i ona. Ktoś (na przykład ten idiotyczny Fleamont Potter) mógł pomyśleć, że było to ustawione, ale to czysty przypadek. Nie planowała tego. Po zakończonym treningu, poszli do szatni, gdzie Abi ich bojowo nastawiała. Ich nastrój się trochę poprawił, zważywszy na to, że -nawet sami musieli to przyznać- bardzo dobrze im szły treningi. Każdy już odłożył szatę i miotły. W szatni została tylko Abigail i dwie dziewczyny, Jane i Felicyte. Wszystkie 3 poszły w stronę lochów. Na ich nieszczęście, po drodze spotkały Jej Wspaniałość Toma Riddla Razem Z Jego Wierną Świtą, w tym Mulciberem, Cygnusem Blackiem, Druellą Rosier i innymi.
"Czemu oni zawsze tak grupowo?"- zaśmiała się w duchu Atkins.Gdy szły, Mulciber i Cygnus zaśmiali się do siebie.
-Przegrywy!- krzyknął na Felicyte i Jane Mulciber, który był zazdrosny o miejsce w drużynie. Trzeba przyznać, że Abi swoim wyborem skłóciła wiele osób. Jane i Felicyte spuściły ponuro głowy, zapewne marząc, aby jak najszybciej pojawiły się w Pokoju Wspólnym. Tia... Zgadnijcie, kto nie mógł odpuścić.
CZYTASZ
Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.
FanfictionAbigail Atkins to dziewczyna pochodząca ze sławnego rodu czystej krwi, który od zawsze trafiał do Slytherinu. Zachowuje się jednak w inny sposób niż większość mieszkańców tego domu: nie żywi nienawiści wobec Gryfonów. Ba, nawet im pomaga! Jest równi...