Abigail Atkins, zgodnie ze swoimi wcześniejszymi postanowieniami, wróciła 29 grudnia do Hogwartu. Przywitała ją tam stęskniona Walburga i jej nieodstępujący narzeczony. Abi poszła z radością do Pokoju Wspólnego. Nurtowało ją tylko -raczej nieuniknione- spotkanie z Tomem. Nie wiedziałaby, jak zareagować. Bała się go. Nie mogła się domyślić, jakie są jego zamiary. Jednak intrygował ją. Skrywał jakiś sekret, a Abi tak bardzo chciała go odkryć... Riddle zaprzątał cały jej umysł. Walburga zauważyła, że jej przyjaciółka, która dopiero co wróciła, jest jakby nieobecna. Usiadła obok niej na kanapie w Pokoju Wspólnym i zaczęła bacznie się jej przyglądać. Abi szybko zauważyła jej wzrok.
-Co się stało, Walby? Mam coś na twarzy?- Spytała, chcąc, aby to zabrzmiało żartobliwie, ale jej wypowiedź uszła za smętną.
-Nie, po prostu martwię się o ciebie... Jesteś taka zamyślona... Stało się coś?- Spytała. Abigail westchnęła.
-Wyobraź sobie, że dostałam prezent od Toma. Kompletnie nie wiem, co o tym myśleć- powiedziała zrezygnowana. Walburga uśmiechnęła się promiennie.
-Naprawdę? Taak miło z jego strony... Abi, moim zdaniem, on kompletnie coś do ciebie czuje!- Krzyknęła i wstała z kanapy. Abigail jednak nie wyglądała na przekonaną.
-Nie wiem... Fakt, ten pocałunek był dziwny, zniszczył mi związek i kompletnie nie wiem, co myśleć o nim... On jest taki tajemniczy!- Powiedziała i również wstała z siedzenia. Walburga objęła przyjaciółkę ramieniem i widząc jej smutną twarz, powiedziała, aby się nie martwiła i że wszystko będzie dobrze. Jednak Abi niezbyt w to wierzyła.
************************
O siedemnastej, kiedy już było ciemno (ach, ta zima!), Walburga i Abi Atkins w wspaniałych nastrojach skierowały się w stronę Wielkiej Sali, która udekorowana świątecznie wyglądała wprost przepięknie. Obie wkroczyły rozchichotane do pomieszczenia, a Orion Black od razu uchwycił je swoim spojrzeniem. Zostawiał je same, bo uszanował to, że może jego narzeczona chce pobyć sam na sam z dziewczyną. Od razu uśmiechnął się n ich widok, za to Tom zmarszczył brwi, widząc maślane spojrzenie Blacka. Siedzieli przy stole Ślizgonów i grali w szachy czarodziejów. Riddle korzystał z chwili, gdy nie ma przy nim jego świty.
-Teraz twój ruch- burknął do chłopaka. Orion zmieszał się i przesunął pionka. Zlustrował chłopaka badawczym spojrzeniem.
-Może porozmawiaj z Abi? Jest taka samotna po rozstaniu...- powiedział przytłumionym głosem. Tom nic nie odpowiedział, ale faktycznie, to mogła być jego szansa. Posiada urok osobisty, wiedzę, spryt... Może powinien tylko zmienić trochę nastawienie wobec niej? Być bardziej przymilnym? Z rozmyślań odparł go słodki głos Atkins.
-Cześć Orion, miło cię widzieć!- Powiedziała, ściskając chłopaka, który w sumie był jej bardzo bliski. Kiedy ulżyli uścisk, zobaczyła Riddla. Natychmiast jej bladą skórę oblał rumieniec. Blackowie wyczuli tę atmosferę napięcia w powietrzu. Riddle wstał jak oparzony i tylko przyglądał jej się, stając do niej twarzą w twarz. Abi chwilę stała w takiej pozycji, zatapiając się w jego zimnych jak lód oczach i sycąc się jego mocnymi rysami twarzy. Stała tak zupełnie osłupiała i sama zadawała sobie pytanie, dlaczego tak reaguje. Zganiła się w myślach za to.
Po tej sensualnej chwili oblała się rumieńcem. Lekko odchrząknęła i poprawiła włosy, zakładając je za ucho. Uśmiechnęła się do niego zawstydzona.
-Y.. Bardzo dziękuję ci za tę bransoletkę... Moja ręka bardzo ładnie przy niej wygląda- posłała mu lekki uśmiech, który on odwzajemnił.
-Raczej ona wygląda ładnie przy twojej ręce- Dodał, a Abi poczuła jak miękną jej kolana.
-Nie wiem, jak ci się odwdzięczyć...
CZYTASZ
Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.
FanficAbigail Atkins to dziewczyna pochodząca ze sławnego rodu czystej krwi, który od zawsze trafiał do Slytherinu. Zachowuje się jednak w inny sposób niż większość mieszkańców tego domu: nie żywi nienawiści wobec Gryfonów. Ba, nawet im pomaga! Jest równi...