63

1.7K 114 11
                                    

5 października, poniedziałek, 1945

Abigail Atkins w rezydencji Toma Riddla czuła się jak w więzieniu. Luksusowym, ale więzieniu. Zaczynał się jej czwarty dzień niewoli. Dziewczyna była coraz bardziej sfrustrowana. Nie wiedziała, po co chłopak ją tu przetrzymuje jak jakąś cholerną Bellę w "Pięknej i Bestii". Jeszcze bardziej irytowało ją to, że Tom zdecydowanie jej unika. Nie spotkała go już więcej, od feralnego spotkania w jej pierwszym dniu tutaj. Dziewczyna uznała, że robi to specjalnie, by jeszcze bardziej ją zrównać z ziemią. To było takie niesprawiedliwe! Abi szukała różnych wyjść, teleportacji, jakiś mioteł- nie było tutaj niczego, co pomogłoby jej wyrwać się z tego domu.

Było około godziny jedenastej i sfrustrowana Atkins chodziła sobie po domu. Chciała poznać te wnętrza, korytarze. Zaintrygowało ją pewne pomieszczenie po jej prawej stronie. Drzwi były lekko uchylone. Abigail rozejrzała się, czy nikt za nią nie idzie i weszła szybko do pokoju.

Oczom dziewczyny ukazało się przestronne wnętrze, z wielkimi szafkami na książki. Biblioteka. Było tu jedno duże okno i wyjście na balkon. Na środku stał wygodny fotel, a obok niego stolik. Na podłodze leżał mięciutki dywan, a po prawej stronie był kominek z żarzącym się ogniem. Na stoliku, stała filiżanka z niedopitą i zimną herbatą. Abi w tej bibliotece, czuła się jak zaczarowana. Obecność tylu (pewnie) ciekawych książek działała na nią kojąco i wprowadzała nastrój niesamowitości. Abigail podeszła do wysokich, drewnianych półek trzymających książki, po których przejechała swoją chłodną dłonią. Wyczytała ich tytuły. "Smocza krew i jej zastosowania", "Czarownice w średniowieczu", "Merlin"... Abi powoli oddawała się aurze wzniosłości tej chwili i nawet zapomniała o swoich problemach. Wyciągnęła książkę o tych czarownicach i wzięła ją w swoją dłoń. Planowała spacer po tym domu, więc wyszła z tego pokoju. Nikt jej, całe szczęście, nie zobaczył. Skierowała się przed siebie, wzdłuż szaro-błękitnego korytarza. Stanęła przed pewnym obrazem. Przedstawiał on kobietę, dość poważną, z jakimś nieokreślonym kolorem włosów. Abi zauważyła podpis pod malunkiem- Meropa Gaunt. Abigail przemknęło przez głowę pytanie, kim ona właściwie jest? Ukochaną Toma? Poczuła bolesne ukłucie w swoim sercu. A więc to tak. Tom ją wykorzystywał dla wiedzy, a miał na boku ukochaną. Świetnie. Atkins łzy już lały się potężnym strumieniem po policzkach. Jak on mógł?! I gdzie jest ta dziewczyna? Może oni razem ukartowali to zamknięcie jej?!

Abigail aż trzęsła się ze złości. Miała ochotę zabić Riddla, coś mu zrobić,  ale nie miała jak! Czuła się wzgardzona to potęgi entej. Otarła łzy z policzków i postanowiła wrócić się do biblioteki i pogrążyć w książkach, byleby nie myśleć o Tomie. Nie chciała w ogóle na niego patrzeć.

********************Tom

Wróciłem do swojego domu około godziny 22. Belinda i William bardzo przeżywają stratę takiego więźnia, jakim była Abi. Ale, nie podejrzewają mnie, ma się rozumieć. Zjadłem uszykowaną przez kucharki kolację i chciałem powoli iść spać. Lecz zanim bym to robił, musiałem pójść do mojej osobistej biblioteki. Bardzo lubiłem przebywać w tym miejscu, ponieważ przypominało mi ono bibliotekę w moim ukochanym Hogwarcie, którego było mi brak. Nie zostałem tam nauczycielem. Jestem przecież stworzony do wyższych celów.

Idąc do biblioteki, musiałem powstrzymywać się, bym nie zajrzał do pokoju Abigail. Jednakże nie chciałem pokazywać, że mi na niej zależy. To zdrajczyni czystej krwi... Chyba.

Otworzyłem drzwi biblioteki i wyczułem jakąś delikatną, kwiatową i niespotykaną wcześniej woń. Podszedłem do mojego stolika i prawie aż podskoczyłem ze strachu, a raczej ze zdziwienia. Abigail siedziała na moim fotelu, mając w dłoni niedbale położoną książkę o czarownicach w średniowieczu, jedną z moich ulubionych. Spała. Jej włosy i odcieniu ciemnego blondu, okalały jej twarz o nieco mocnych rysach i niespotykanym nosie. Zaśmiałem się w duchu z tego, bo nawet tego jej noska mi brakowało. Ale ona mnie teraz nienawidzi. Postanowiłem na razie jej nie wyrywać z tych objęć Morfeusza. Podszedłem do kominka i wrzuciłem do niego trochę drewna. Wyszło mi to trochę za głośno. Usłyszałem oddech Abi i jej ciche mruczenie, które rozczuliło mnie do końca. Chyba obudziła się, bo usłyszałem jak podrywa się z fotela. Pewnie się na mnie teraz dziwnie patrzy. Odwróciłem się w jej stronę.

-Wybacz... Byłam w tym pokoju... Usnęłam... Te książki, są takie niesamowite...- Wydukała. Uchwyciłem spojrzenie jej zielonych tęczówek, takich kochanych. Pokiwałem głową.

-Możesz tu przebywać, nie obawiaj się. To moja biblioteka. -Powiedziałem. Dziewczyna lekko się uśmiechnęła, ale potem jakby sobie przypomniała, że nie jest tu wolna.

-Tom... Czemu mnie tu trzymasz? Muszę być w domu...- powiedziała, ale jej przerwałem.

-To dla twojego bezpieczeństwa. Prędzej czy później zniszczyliby te twoje zaklęcia obronne i dotarliby do twojego domu. Tu jesteś całkowicie bezpieczna- rzekłem. Ujrzałem zdziwienie na twarzy kobiety.

-A Kuchcik, to znaczy mój skrzat? I skąd wiesz o tych zaklęciach obronnych?- Spytała. Uśmiechnąłem się.

-Kuchcik jest tutaj, pomaga w kuchni. A zaklęcia... No cóż, moi ludzie starali się co ciebie dotrzeć, ale bezskutecznie, ponieważ sam dodałem na twój dom parę zaklęć, tak, że nie mogli go pochwycić- oznajmiłem. Abi wydawała się wstrząśnięta. Przełknęła ślinę i posłała mi takie czułe spojrzenie...

-Dziękuję ci, Tom. Nawet nie wiesz, jak bardzo- wyszeptała i wyszła z biblioteki. Ale zostawiła we mnie ciepło.

Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz