7 stycznia, niedziela 1945
Abigail była naprawdę przerażona tym, co dzieje się w Hogwarcie. Kilka osób zostało spetryfikowanych. Niektórzy mówią, że może" wreszcie" została otwarta Komnata Tajemnic, lecz Abi nie chciała wierzyć w te bzdury. Jednak rzeczywiście, mogło to być prawdopodobne, zważywszy, że tylko szkody działy się osobom półkrwi lub mugolakom. Ostatnio poszkodowana została przyjaciółka Jo, Alison, a dziewczynka teraz przestraszyła się nie na żarty. Abigail martwiła się o nią i pocieszała ją jak mogła, ale teraz faktycznie nie było bezpiecznie i nastolatka nie mogła zapewnić siostrze upragnionego poczucia bezpieczeństwa.
Nauczyciele starali się tuszowa następne wypadki, ale było naprawdę groźnie. Ten podejrzany chłopak, Hagrid, został gajowym, ponieważ profesor Dumbledore ujął się za nim u Dippeta. Czyli mógł pozostać w jakimś stopniu w Hogwarcie. Natomiast Abi słyszała pogłoski, że grono nauczycielskie jest bezradne i dyrektor myśli nawet o zamknięciu szkoły. Abigail w najgorszych snach nie potrafiła wyobrazić sobie takiego scenariusza. Co ona miałaby robić, gdyby Hogwart byłby zamknięty? Ta myśl wydawała jej się absurdalna. Również niepokoiła się o Alison, ponieważ nie budziła się, bo mandragory nie zdążyły jeszcze dojrzeć. Dotrzymywała towarzystwa swojej siostrze, ale zdawała sobie sprawę, że nie zastąpi jej przyjaciółki.
Aktualnie Atkins uczyła się zielarstwa, chcąc odpędzić od siebie złe myśli. Nieopodal niej siedział Tom, tym razem wyjątkowo bez towarzystwa grupy uwielbienia. Było to nawet trochę dziwne dla Abi, że mogli tak po prostu porozmawiać i zakopali topór wojenny. Dziewczyna kątem oka zauważyła, jak Riddle wstaje i idzie, by usiąść obok niej na kanapie. Złożył ręce i patrząc nieco spanikowanym wzrokiem, przemówił:
-To straszne. Nie chcę, by zamknęli Hogwart. To przecież mój dom...
Abi pokiwała głową i zobaczyła lekko załzawione oczy chłopaka, co całkowicie wdało ją w osłupienie. Nie spodziewała się u niego łez. Nigdy. Skarciła się w duchu za to, że zawsze tak źle o nim myślała.
-Ja też nie... Nie wyobrażam sobie, jakby Dippet miał zamknąć ją... Nie chcę tego-powiedziała smutnym głosem. Riddle posłał jej bardzo przygnębione spojrzenie swoich zimnych, stalowych oczu. Dziewczyna poczuła, że powinna jakoś dodać mu otuchy, więc ujęła jego dłonie w swoje i zaczęła mówić.
-Wiem, jest bardo źle... Ale zawsze należy mieć jakąś nadzieję, że uda nam się z tego wyjść. Na pewno nie zamkną nam Hogwartu- powiedziała do niego, utrzymując kontakt wzrokowy jej zielonych tęczówek z jego szarymi oczyma. Wiedziała, że to może nie najlepsze pocieszenie, ale nie wiedziała, jak dobrać odpowiednie słowa w tej sytuacji. Tom jednak nie wyglądał na nieusatysfakcjonowanego, więc dziewczyna poczuła się raźniej.
-Bardzo ci dziękuję, Abi. To miłe z twojej strony- oznajmił, starając się, aby jego oczy nabrały bardziej ciepłego i emocjonalnego wymiaru.
******************** Noc************************
Tom leżał w swoim łóżku. Była już chyba 3, ale nie mógł zmusić się do snu, więc postanowił przemyśleć parę rzeczy.
Sprawa z Komnatą Tajemnic poszła za daleko. Obiecał sobie, że następnego dnia ją zamknie, bo fakt- chciał zabić wszystkich mugolaków, ale nie miał w planach, by jego jedyny dom, jakim był Hogwart, został zamknięty!
Riddle czuł niepokój, bo zawsze jego działania były dobrze zaplanowane i wychodziły często nawet lepiej, niż to sobie wymarzył. Z tym było inaczej. Postanowił następnego dnia pójść do Komnaty i ją raz na zawsze zamknąć. Lepsze zamknięcie komnaty, niż szkoły, którą kocha. Choć ma pewien sukces: ta idiotka Abi już się do niego przekonała. Wystarczyło powiedzieć parę miłych słówek i już ta dziewczyna za nim szalała. Och, jaki on jest przekonujący.
*********************************************
2 lutego 1945, sobota
Abi wreszcie odetchnęła z ulgą. Niesamowicie cieszyła się, widząc pełną zdrowia i energii Alison, rozmawiającą z jej siostrą. Wreszcie mandragory dojrzały, a ataki ucichły, choć paru uczniów z Hufflepuffu zrezygnowało z chodzenia do szkoły. Abi odzyskała dawny uśmiech i spokój, tak że Walburga nie mogła uwierzyć, że jest aż taka szczęśliwa. Zupełnie jak przed śmiercią dziadka, czy rodziców...
Abi wstała bardzo wcześnie, bo o 6. Była z siebie dumna, że wykazuje się tak dużą produktywnością. Miała zamiar tego dnia pouczyć się transmutacji i poćwiczyć z Tomem (o ile się jej to uda) eliksiry, bo Walburga nie miała nauki w głowie i wolała robić co innego. A Abi akurat odrobiła poprzedniego dnia lekcje na poniedziałek. Była więc wolna.
Przed pracą jednak chciała pójść najpierw do łazienki. Wybrała akurat tę opuszczoną, a co tam jej szkodzi. Wchodząc do pomieszczenia, zauważyła jakiś ciemny tunel. Bardzo się tym zaciekawiła i zamiast np. pójść do innej toalety, wyciągnęła różdżkę z kieszeni i skierowała się do przodu. Tunel był trochę oziębły, a powietrze, którym w nim oddychała wilgotne i zimne. Abi lekko się tym zaniepokoiła. Co to za miejsce? Wchodząc dalej zamarła. Zauważyła białą, wyrzeźbioną twarz Salazara Slytherina i wszystko zrozumiała. Znajdowała się w tej legendarnej Komnacie Tajemnic.
Mózg Abi szybko przypomniał sobie, jaki stwór kryje się w tych podziemiach. Blondynkę oblał zimny pot i już miała w te pędy uciekać, gdy usłyszała szelest... Jakby... Syk?
Abi krzyknęła i ogarnęła ją kompletna panika. Wiedziała, że nie może spojrzeć się na stwora, bo inaczej umrze... Albo będzie leżała spetryfikowana w Skrzydle Szpitalnym!
Nie wiedząc, w jakim celu, wyciągnęła różdżkę i zaklęciem zrzuciła na domniemane miejsce aktualnego pobytu bazyliszka kawałek sufitu. Usłyszała lekki syk i jakby jęk, więc jak najszybciej, póki jest poza spojrzeniem zwierzęcia, odwróciła się i pobiegła w stronę wyjścia. Niestety, po kilku chwilach stwór uwolnił się spod gruzu i być może stanął przed nią, ale Abi zdążyła zamknąć oczy i wymamrotać jakieś zaklęcie, ale chybiła. Usłyszała złowrogi syk i z walącym sercem, oczekiwała na zadanie ciosu przez bazyliszka.
CZYTASZ
Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.
FanfictionAbigail Atkins to dziewczyna pochodząca ze sławnego rodu czystej krwi, który od zawsze trafiał do Slytherinu. Zachowuje się jednak w inny sposób niż większość mieszkańców tego domu: nie żywi nienawiści wobec Gryfonów. Ba, nawet im pomaga! Jest równi...