71

1.6K 103 5
                                    

Nadal 11 października, 1945 roku

*************************Tom******************

Abi spojrzała się na mnie zbolałym wzrokiem. Te jej zielone oczy przypominały mi coś, tylko jeszcze nie wiedziałem co. Widać było w nich jakby matczyną troskę, ból, ale jednocześnie pewną mądrość, której chciałem zaznawać coraz więcej i mocniej. Po chwili dziewczyna, a raczej kobieta, o czym świadczył ten czuły i mądry wzrok, wstała i westchnęła. Poczułem, że to, co chce mi powiedzieć, jest dla niej trudne. Teraz ja miałem szansę, by móc ją wesprzeć. Kobietę, którą kochałem.

Stanąłem za nią i położyłem swe dłonie na jej drobnych ramionach. A ona zrobiła coś, czego kompletnie się nie spodziewałem. Zbliżyła swoją rękę do mojej i splotła je ze sobą. Poczułem chłód jej drobnej rączki i ucałowałem ją. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę,  podniosła na mnie swój wzrok, a moje serce przeszyło nieznane wcześniej uczucie troski o kogoś.

-Ja... Nie wierzyłam nigdy. Gardziłam tym, wiara wydawała mi się taka ludzka i zwykła. Dopiero gdy zostałam sama, bez rodziców, samotna w wielkim i pustym domu, zrozumiałam, że bardzo mi brak Boga. I to On wypełnił we mnie tę ogromną pustkę. Nie sądziłam... Nie wierzyłam jak ja, taki grzesznik, mogę czuć tyle Miłości z Jego strony. Będąc już w twojej rezydencji, nie zaprzestałam się modlić. I widzę, że Bóg spełnił moją prośbę, choć na to nie zasługuję.

Spojrzałem się na dziewczynę pytającym wzrokiem. Byłem wzruszony jej szczerą wypowiedzią, w której tak bardzo się odkryła. Ale nie rozumiałem tego ostatniego jej zdania.

-Jaką prośbę?- Zapytałem. Dziewczyna zaśmiała się, jakbym powiedział coś zupełnie śmiesznego.

-Bo nawet taka bryła lodu jak ty, czuje, że robi coś źle. I uważam, że muszę ci pomóc. Bo na to zasługujesz. Nie miałeś rodziców, którzy pomogliby ci. Nie zastąpię ci ich, bo nie mam zamiaru cię wychowywać, ale mam zamiar, abyś był najszczęśliwszym i najbardziej usatysfakcjonowanym czarodziejem w Anglii. -Powiedziała na jednym wdechu. Zaniemówiłem, będąc pod wrażeniem jej słów. Nie potrafiłem inaczej wyrazić swoich uczuć, niż jak tylko pocałunkiem. Dziewczyna nie opierała się. Czułem jej ciepłe, spragnione wargi i pomyślałem, że ją szczerze kocham. Objęła mnie ramionami i położyła dłonie na moich włosach. Po długich minutach oderwałem się od niej. Popatrzyłem głęboko w jej zielone oczy.

-Kocham Cię- wyszeptałem. Dziewczyna uśmiechnęła się rozkosznie. Dostrzegłem w jej oczach jakby dowcip i rozbawienie. Pewnie popatrzyłem się pytająco, bo po chwili oznajmiła:

-Jakże miło mi to usłyszeć... Jednak...

-Nie czujesz tego co ja?- Spytałem szybko, przerażony możliwością istnienia tej myśli. Abigail pokręciła przecząco głową.

-Kocham... Ale nie chcę, abyś wrócił do siebie z przeszłości. Zacznij teraz nowe życie.  Odetnij to, co było. Pomyśl, że możesz. Pomogę ci w tym. Bo cię kocham- powiedziała. Zapadła cisza. Abi tak mnie tym zaskoczyła i jednocześnie ucieszyła, że nie potrafiłem nic powiedzieć. Dziewczyna, a raczej kobieta, chyba wyczuła moje zmieszanie. Popatrzyła mi się znowu głęboko w oczy, położyła rękę na policzku i zaczęła mnie delikatnie, ale zarazem namiętnie całować. Pragnąłem, aby ta chwila trwała wiecznie. Abym już nigdy nie powrócił do tego, co robiłem. Poczułem się wzruszony, jakby zaraz łzy miały mi zacząć napływać do oczu. Ale jednocześnie nie mogłem na to przystać.

-Abi, ale ty sobie nie zdajesz sprawy nawet...

-Zdaję.- Twardo przerwała mi blondynka. -Wiem, co mogłeś robić. Jest mi z tego powodu przykro, ale wiem, że skończysz z tym. Jest dla ciebie szansa, nie skreślaj się. Cokolwiek byś nie zrobił, i tak cię kocham. Ale co tam moja miłość. Jeszcze lepsze jest to, że Bóg nadal się o Ciebie dopomina. Nie zapomniał. Podobnie jak ja o tym, co czułam do ciebie. Daj sobie szansę. -Rzekła swoim uspokajającym głosem. Drobna istotka wzięła moją zimną dłoń w swoją.

-Daj nam szansę. Tylko spróbuj. Będzie ciężko, ale zapewniam cię, że sobie poradzimy. Po prostu- wyszeptała, będąc kilka milimetrów od moich ust, co wprawiło mnie w gęsią skórkę- uwierz- i pocałowała mnie po raz kolejny. Może jednak warto? Spróbuję. Dla niej. Teraz wiem, że miłość i pewne wartości są bardzo ważne i należy postawić je sobie na pierwszym miejscu. Zrozumiałem to. Nareszcie.

**********************************

Pali się, pali się miłości ogieeń! Hahahah, jak to dobrze, że wcale nie xD

Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz