26 kwietnia 1945 rok, sobota, godzina 12:39
Dzisiaj miał się rozegrać bardzo decydujący mecz quidditcha między Ślizgonami a Krukonami. Gdyby Ślizgoni wygrali, byliby nie do pokonania i w każdej ewentualności zdobyliby Puchar Quidditcha. Abigail Atkins wiele tygodni ćwiczyła ze swoją drużyną. Do późna przebywali na boisku i często byli zmoczeni przez deszcz. Atkins była bardzo zdenerwowana. Jedyną jej otuchą w tym czasie był Tom, który działał na nią kojąco.
Trybuny wprost szalały. Na mecz przyszła chyba cała szkoła, łącznie z nauczycielami, którzy chcieli ujrzeć tę "sławną" drużynę Abigail. Abi ze swoimi graczami siedziała jeszcze w szatni. A raczej nerwowo po niej krążyła. Jej zawodnicy czekali na jakąś przemowę, czy coś w tym sensie. Abi w końcu twardo stanęła i wzięła głęboki oddech.
-Yyy... Wiecie, co robić. Skupcie się jak najmocniej. Ważna jest przede wszystkim uczciwa gra... Ale wiecie- musimy to wygrać. Wyobraźcie sobie puchar... Ale najpierw liczy się gra. -Powiedziała, nie chcąc rozpalać w nich tak prędko marzeń. Zawodnicy pokiwali głowami i wstali. Nie wydawali się mniej przestraszeni, ale chociaż zdobyli się na uśmiech. Abi westchnęła i wyszła z szatni. Poczuła ten wiatr we włosach, krzyk trybun, spojrzenia uczniów. Nawet słowa komentatora już do niej nie dobiegały. Podeszła do kapitana drużyny Ravenclawu. Podała mu rękę. Po chwili, na gwizdek sędziego, dosiedli mioteł i wzbili się w powietrze.
**************************************Tom
Siedziałem na trybunach za Dianą Sunmise i oglądałem mecz. Widok Abi na miotle, bardzo mnie emocjonował i tym razem nie miałem do siebie pretensji, że czuję do niej miłość. Wiedziałem, że to jedyna kobieta, z którą będę chciał dzielić potęgę. Uważałem, że to podejście bardzo rozumowe jak i sercowe. Przyciągłem lornetkę do swoich oczu. Widziałem szybującą nisko Abi, jakby dostrzegła znicz. W jednej chwili cały się napiąłem. Możemy wygrać.... Jak na razie prowadzimy 50 do 10... W tym czasie usłyszałem krzyk Pottera, komentatora.
-Atkins złapała znicza! To znaczy, że Ślizgoni mają Puchar Domów!
Całe trybuny, zajęte przez wychowanków Domu Węża zaniosły się radosnym krzykiem. Ja też podzielałem te emocje, bo byłem bardo dumny z Abi. Teraz pewnie będziemy świętować.
*************************************Abi
Właśnie świętowaliśmy w Pokoju Wspólnym naszą wygraną. Cieszyłam się chyba najbardziej ze wszystkich, ponieważ Tom tak bardzo mnie teraz adorował... Kocham go. Uświadomiłam sobie, jaką namiętność wobec niego żywię. Około 23, kiedy akurat trwało imprezowe przesilenie, postanowiłam wyjść z nim z Pokoju Wspólnego. Minęłam się w przejściu z Joan, która uśmiechnęła się do mnie porozumiewawczo. Zresztą to miłe z jej strony, że nie chciała przeszkodzić mi w rozmowie z Tomem. Usiedliśmy przy okiennicy na korytarzu. Miałam zgięte kolana, na których trzymałam dłonie. Podniosłam wzrok na siedzącego naprzeciwko mojego ukochanego, chyba mogę go tak nazwać.
-Cieszę się, że cię mam. To doprawdy szaleństwo... Myślałam, że jesteśmy jak ogień i woda, ale jednak oboje jesteśmy ogniem- Powiedziałam i zaczęłam się śmiać. Wychwyciłam spojrzenie Riddla.
-Ten ogień może stać się kiedyś wielkim płomieniem. Zobaczysz- powiedział dość poważnie Tom. Poczułam ból w środku.
-Tom... Ja nie mogę dłużej. Nie chcę tego, abyś ciągle myślał o czystości krwi. Powiedz, po tych tygodniach spędzonych ze mną, czy nie lepiej jest nie nienawidzić?- Spytałam. Nie chciałam od razu... Ale ciążyło mi to na sercu, że ma inne poglądy niż ja, które go zabijają. A ja wiem, że to wrażliwy i dobry chłopak.
-Abi... Ja podobnie jak ty, pragnę spokojnego życia. Lecz czy mogę je mieć, gdy inni je niszczą -Spytał, ale ja nie mogłam dłużej tego słuchać.
-Ale co przeszkadzają ci w tym mugolaki?
-Abi, oni po prostu są źródłem zła. Ale nie mówmy teraz o tym. Marzę o spokojnym życiu z tobą u boku i gdy będziemy mieć wspólny dom, na który zapracuję zapewne u Borgina & Burkes'a. To nas nie dotyczy. Byłbym taki szczęśliwy...- Rozmarzył się chłopak, a ja byłam w kompletnym szoku. Jestem dość nieodpowiedzialna i lekkomyślna, że nie myślałam o TAK poważnej przyszłości z nim... Choć wydaje mi się, że bardzo pozytywnie mnie zaskoczył.
-O matko... Nie wiedziałam, że tak poważne masz plany wobec mnie...- Przyznałam. Tom uśmiechnął się i wziął moją dłoń.
-Przecież mówiłem, że cię kocham. To już jest bardzo poważnym wyznaniem- zaśmiał się, a j się uśmiechnęłam. Jeszcze nigdy nie czułam się tak kochana...
***************************************
10 maja, sobota 1945 rok
Druga wojna światowa dobiegła końca. Nawet czarodzieje odetchnęli z ulgą, ponieważ ostatnie czasy były również dla nich nie lada wyzwaniem. Organizacje czystej krwi rosły w siłę i miały poparcie wielu ludzi jak i stworzeń. Z Azkabanu wymknęli się więźniowie, chcąc doprowadzić do oficjalnego starcia. Dementorzy wymknęli się spod władzy Ministerstwa Magii. Ono samo ledwo się broni, nakazując niewychodzenia z domów i uważania na siebie. Hogwartu od jakiegoś czasu strzegą aurorzy (którzy mają pecha i jeszcze nie uciekli z kraju) oraz silne zaklęcia obronne, które w każdym momencie mogły zostać zniesione, ale widocznie czysto krwiści nie mają tego jeszcze w planach. Przed owutemami, które wyjątkowo w tym roku miały odbyć się od dwunastego maja, atmosfera wśród siódmoklasistów była dość napięta ze względu na stres i naukę, jednak to jakby nie dotyczyło Abigail Atkins i Toma Riddla, którzy byli całkowicie zajęci sobą.
I oczywiście nauką, bo na tym też tracili cenny czas. Ciągle byli w swoim towarzystwie i zamiast całować się, czy planować przyszłość, musieli sporządzać eliksiry.
Abi w tym czasie również spędzała czas na pomaganiu młodszej siostrze w przygotowaniach egzaminów, które też czekały ją wcześniej, niż na koniec czerwca. Był to dobry moment do polepszenia swoich relacji. Jo była bardzo wdzięczna Abigail za pomoc.
Tego dnia, siostry zeszły razem na śniadanie. Wstały o 8, bo to ostatni weekend przed egzaminami, czyli nauka, a do tego integracja. Przedtem ubrały się w zwykłe ubrania, lecz nie mugolskie. Abi przeczesała swe włosy sięgające prawie ramion oraz pokremowała twarz. Popatrzyła w lusterko i z przykrością musiała przyznać, że jej zielone oczy tego dnia są mało zielone.
W Wielkiej Sali był już Riddle, który jadł śniadanie i czytał książkę, bodajże o transmutacji. Abi uśmiechnęła się na jego widok, a idąca obok niej siostra zrozumiała, kogo zobaczyła dziewczyna. Abi przeszła kilkadziesiąt kroków i dotarła do miejsca Toma. Ten spojrzał się na nią i posłał uśmiech. Abi przysiadła się na miejsce obok niego, jej siostra usiadła naprzeciw. Po dłuższej chwili rozmowy, nadleciała do starszej Atkins sowa. Abi wzięła od niej list.
-Abi, Abi, co to?- Spytała zaciekawiona Joan. Zdziwiona Abigail zaczęła otwierać list.
-To od Ministerstwa Magii- powiedziała, patrząc na Toma.
***********************
O matko, nie dam rady wytrzymać 1,5 godziny do następnego dnia xD
CZYTASZ
Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.
FanfictionAbigail Atkins to dziewczyna pochodząca ze sławnego rodu czystej krwi, który od zawsze trafiał do Slytherinu. Zachowuje się jednak w inny sposób niż większość mieszkańców tego domu: nie żywi nienawiści wobec Gryfonów. Ba, nawet im pomaga! Jest równi...