Po tym całym naborze, Abigail Atkins siedziała w Wielkiej Sali razem ze swoją młodszą siostrą, której pomagała w lekcjach. A raczej Joan nie potrzebowała pomocy, więc grała w szachy z jej koleżanką, Alison. Abi też głaskała swojego szczurka, Lucindę i bawiła się z nią.
-Muszę na chwilę po coś iść- powiedziała dziewczynka, idąc do dormitorium. Alison była Puchonką, ale nie miała tam jakiś przyjaciół. Kolegowała się tylko z Joan, która też bardzo ją lubiła. Gdy Alison oddaliła się na bezpieczną odległość, Abi szepnęła do Joan:-Hej, pokłóciłyście się?- Młodsza Atkins spojrzała dziwnie na siostrę.
-Nie, o co ci chodzi?- powiedziała niewzruszona.
-Przecież widzę. Powiedziała ci coś?- nie dawała za wygraną Abigail. Po kilku minutach Jo poddała się.
-No dobra! Bella powiedziała mi, że Alison jest szlamą! -Powiedziała w końcu Joan. Abigail na chwilę wprost zamarła. Nie wierzyła własnym uszom..."Jak ona tak mogła?! Powiedzieć tak do 12-letniej dziewczynki?!"- Abi była wstrząśnięta. Postanowiła coś wytłumaczyć Joan.
-Ok, dobrze. Powiedz mi Jo, czy ty wybierałaś sobie, w jakiej rodzinie się urodzisz?- spytała ją. Jo patrzyła na nią ze zdziwieniem.
-No jasne, że nie! Co to w ogóle za pytanie!- wykrzyknęła rozbawiona, ale widząc poważną minę Abi, natychmiast przestała się śmiać.-Wyobraź sobie, że ona też tego nie wybierała. I zrozum raz na zawsze- nie jest z tego powodu gorsza. Gdyby nie było wśród czarodziejów związków z mugolami, to dawno by nas nie było!- powiedziała Abi.
-Ona ma takie same zdolności magiczne jak ty, bo mimo, że nie ma magicznych przodków, to płynie w niej czarodziejska krew. -Zakończyła swój monolog Atkins, bo zauważyła Alison.********
Wściekła Abi wracała do Pokoju Wspólnego. Mało ma problemów? Chory dziadek, nowa drużyna, kłótnia z Walburgą, Druellą i Cygnusem, a zatem z połową Slytherinu! Na dodatek jej relacje z Bellą jeszcze nigdy nie były takie złe. Właśnie zauważyła ją podczas drogi do lochów. Szła ze swoją przyjaciółeczką, Mary Kingsom. Abi podbiegła do niej.
-Ty głupia idiotko! Jak mogłaś poróżnić między sobą dwie, nieświadome dwunastolatki?! -Krzyknęła w jej stronę. Bella rzuciła w jej stronę pogardliwy uśmiech.
-Chodzi ci o tę szlamę, jej koleżankę, Alison?- powiedziała, a jej głupkowata koleżanka, Mary idiotycznie się zaśmiała.
-Jaką szlamę?! DZIEWCZYNO, PRZEJRZYJ NA OCZY! CZY TY SERIO W TO WIERZYSZ?!- Wrzasnęła na nią. Belindzie nadal nie schodził z ust ten uśmieszek.
-Ty nadal jesteś taka głupia...- prychnęła na nią. Abigail już nie mogła powstrzymać swojej złości. Miała zamiar ją uderzyć, ale rozmyśliła się. Zamiast tego wyjęła różdżkę i rzuciła zaklęcie.-Expulso!- krzyknęła. Jej siostrze zszedł uśmiech z twarzy. Nie zdążyła odbić zaklęcia, po prostu zdążyła odejść. Jednak, jej przyjaciółka, Mary szybko wyjęła różdżkę.
-Rictumsempra!- usłyszała Abi. Ona szybko się zmiarkowała.
-Protego!- odbiła zaklęcie. Wycelowała w Mary, ale zanim wymówiła formułkę zaklęcia, poczuła, jak leci gdzieś na bok. Gruchnęła plecami o ścianę, ale nadal trzymała w ręku różdżkę. Zrozumiała, że to Belinda, z boku rzuciła na nią zaklęcie. "Tchórz"- pomyślała.
Dziewczyny poszły w swoją stronę, śmiejąc się z niej. Zostawiły Abi smutną, rozgoryczoną i wściekłą. Uderzyła pięścią w podłogę. "Nienawidzę jej"- pomyślala. Usłyszała czyjeś kroki. "Jeszcze tego mi brakowało.". Wstała i otrzepała swoją szatę. Wkrótce przyszedł do niej powód tych kroków.-Żyjesz? To było niezłe- powiedział tym razem samotny Tom Riddle. Abi poczuła zażenowanie, tym, że on widział tę scenę. Przemilczała jego słowa i poszła do lochów. On szedł obok niej, tak, że czuła na sobie ciągle jego wzrok.
-Nie powinnaś w ogóle zaczynać. Wiesz, że jesteś słaba z pojedynków- oznajmił, wpatrując się w nią.
-Rzuciła na mnie od tyłu. -Wycedziła przez zęby. Tom beznamiętnie powiedział hasło i weszli do pokoju wspólnego. Była 21, więc było coraz mniej osób.
-Widzimy się o północy na dyżurze- rzekł, gdy Abi wchodziła do pokoju.******************
Wybiła północ. Abi wyszła ze swojego pokoju. Tom już w nim był. Dostrzegł, że ma zapłakaną twarz, ale nie skomentował tego.
-Idziemy?- spytał, a Atkins pokiwała głową.
Znaleźli się na korytarzu. Szli parę kroków i zauważyli parę, która szła z ostatniego dyżuru. Byli to Markus Mervin i Anne-Marie Hopkins.
-Jest całkiem spokojnie. Dzisiaj raczej bez niespodzianek. -Powiedział Gryfon, gdy mijali się. Tom smętnie pokiwał głową i poszli na obchód.*********
2h później-Wiesz co?- zagadnął Tom do Abi, gdy siedzieli na parapecie przy oknie. Stąd był idealny widok na korytarz.
-Co?- powiedziała beznamiętnie dziewczyna. Czasami Tomowi wydawało się, że widzi w blasku księżyca wpadającego przez okna, jej łzy, ale nie zawracał sobie tym głowy.
-Myślę, że powinnaś przystąpić do mojej organizacji. Rozmawiamy o wspólnej przyszłości, uczymy się pojedynkować... Myślalem, że Walburga ci powiedziała...- Dodał na widok jej dziwnego spojrzenia. Abi pokręciła głową.
-Nie rozmawiamy ze sobą. I nie mam ochoty tam być. Dobrze wiem, co to za organizacja. Wiem, co myślicie o mugolakach- wycedziła przez zęby dziewczyna. Tom pokręcił głową.
-Jak chcesz... Ale jakbyś...- Zaczął Tom, ale Abi mu urwała.
-Idę na obchód, siedź tutaj- powiedziała wymijająco.*************
"Cholera"- pomyślał Riddle, patrząc na odchodzącą postać blondynki. Jest uparta jak osioł i nie wie, co traci. Idiotka. Jej siostra jest inna. Tom trwał w przemyśleniach, gdy nagle poczuł nagłą myśl o swojej matce. Jak umarła przy porodzie, o ojcu mugolu... Tak bardzo się wstydził swojej przeszłości. Nie wiedział, dlaczego o tym pomyślał. To go zdziwiło. Wrócił do swoich wcześniejszych przemyśleń, a Abi wróciła z obchodu.
-Pusto- powiedziała.**************
Rozdział o niczym, ale istotny. Serio. 🍕😀🍕💗 Zostaw po sobie gwiazdkę lub komentarz. To motywacja 😅
CZYTASZ
Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.
FanfictionAbigail Atkins to dziewczyna pochodząca ze sławnego rodu czystej krwi, który od zawsze trafiał do Slytherinu. Zachowuje się jednak w inny sposób niż większość mieszkańców tego domu: nie żywi nienawiści wobec Gryfonów. Ba, nawet im pomaga! Jest równi...