20 grudnia czwartek
Święta były już tuż-tuż. Ostatni gwizdek, by uczniowie zdecydowali się na to, gdzie spędzają święta. Abigail była w kompletnej rozterce. Z jednej strony, nie chciała wracać do smutnego domu, a z drugiej trzeba było wspierać babcię. Atkins spytała się Jo, jak ma zamiar spędzić Święta, a ta kategorycznie powiedziała, że zostaje w Hogwarcie. Belli nawet się nie pytała, od tego feralnego wtorku. Rana była zbyt świeża. Abi nawet nie chciała spotkać swojej siostry. Ciekawe, kiedy by oswoiła się z tą myślą: "Twoja rodzona siostra chciała, abyś cierpiała.". To nawet nie brzmi dobrze. Abigail usiadła w stoliku Slytherinu. Joan, gdy tylko zobaczyła ją, od razu do niej przybiegła. Abi tym razem uśmiechnęła się do niej, zamiast krzywo spojrzeć.
-Cześć Jo!- Zagadnęła ją wesoło. Brunetka lekko się tym zdziwiła, ale odwzajemniła uśmiech.
-Chciałam zapytać, czy jedziemy razem na Święta. Zaraz przyjdzie do nas Bella i to postanowimy- oznajmiła Joan, a Abigail uśmiech zszedł z twarzy. Przez te dwa dni jak najlepiej jej unikała, a teraz stanie przy niej twarzą w twarz. Bella ze swoimi znajomymi (których i tak było mniej, bo wyszła spod łask Toma) wkroczyła do Wielkiej Sali. Od razu odnalazła siostry wzrokiem i pomaszerowała do nich.
-Cześć- powiedziała, zaczesując swoje czarne niesforne loki za ucho. Popatrzyła wyczekująco na Jo. Abigail unikała jej spojrzenia i starała udawać odważną, a tak naprawdę serce jej biło jak oszalałe.
-Mówiłyśmy o tym, kto ma wrócić na święta- powiedziała Jo, jakoś dziwnie czując sytyację między dziewczynami.
-Ja zostaję- odezwała się Abigail. Obie spojrzały na nią ze zdziwieniem. Przecież Abi uwielbia Święta! Zawsze gra kolędy, rwie się do pomocy w domu (ale jakoś dziwnym trafem nikt jej od niej nie oczekuje). Istny duch świąt. Nie rozumiały jej decyzji.
-Ale ty kochasz nasze Święta! Zawsze grasz kolędy, śpiewasz... Jest super!- powiedziała młodsza siostra trochę za głośno. Abi zarumieniła się i po chwili powiedziała:
-No dobra, przekonałaś mnie!- Wszyscy wiedzieli, że Abi zawsze da się przekabacić za muzykę. Joan spojrzała na najstarszą siostrę. Bella zawsze była dla niej wzorem. Tak w najgłębszych zakamarkach duszy, wiedziała, że woli ją trochę bardziej od Abi, ale nie chciała się do tego przyznać.
-A ty, Belly? -Spytała ją. Bella popatrzyła na nią dziwnie nieobecnym wzrokiem. Przeniosła spojrzenie na Abigail i powiedziała:-Jadę- Powiedziała. Abigail w duchu przeklnęła.
-To ja zostaję-oznajmiła odważnie. Jej młodsza siostra po raz kolejny się zdziwiła.
-Abi! Co ty gadasz!- Zdenerwowała się na nią, przyciągając wzrok Toma Riddla i jego świty.
Abi popatrzyła niemiłym wzrokiem po nich wszystkich.
-Postanowiłam. Wy jedźcie. -Wycedziła przez zęby patrząc jadowitym wzrokiem na Belindę. Wstała od stołu Slytherinu i poszła stukając butami do sali od transmutacji. Jo spojrzała się pytająco na Belindę. Starsza siostra wzruszyła ramionami.-Niech robi, co chce- powiedziała. Jo już prawie o tym i tak zapomniała. Belinda jej w zupełności wystarczała do szczęścia.
**********
W sobotę, 22 grudnia, odjeżdżał pociąg z Hogwartu do Londynu. Abigail pierwszy raz w życiu nie wracała do domu po świętach. Nie chciała spędzać czasu z Belindą. Pożegnała siostry, wysłała list do rodziców i wróciła do dormitorium. Odczuwała przejmujący ból w sercu. Nie był to ból fizyczny, ale dawał się tak odczuwać. Nazwałaby to bólem egzystencjalnym. Miała ochotę płakać i krzyczeć jednocześnie. Zrobiła się trochę nieznośna dla bandy Riddla. Ostatnio, kiedy jego śmierciożercy szli i strącili jakiemuś mugolakowi książki z rąk, krzyknęła za nimi coś w stylu "Nie przejmuj się, to tylko ci tchórze!". Sytuacja na eliksirach też nie była najlepsza. Ona i Tom nie znosili się. Jego organizacja bardzo wymuszała na nim, by jakoś działał, ale nie śpieszył się do tego. Nie uważał jej za zagrożenie. Szczególnie naciskał na niego John Blake. Tom myślał, że ta szlama (Abi) mu coś zrobiła. Uspokajał go, mówiąc, że coś w końcu zrobią. John naprawdę był niecierpliwy. Riddle w końcu powiedział mu, że jeśli coś jej zrobi, to go wyrzuci z grupy. Blake nadal nie uspkoił się z tą zemstą, ale przestał naciskać na Toma.
A Tom Riddle i Abi musieli niestety spędzać ze sobą czas. Udekorowanie świątecznie Wielkiej Sali razem z pokręconym Dumbledorem. Stawiali zaklęciami 4 choinki przyniesione przez gajowego i ubierali je. Tom uwijał się zaklęciami (których Abi nie znała) i dziwnym trafem nie chciał jej w tym pomóc, więc wieszała sama bombki. Wyglądała w tym jak idiotka, podczas gdy Tom uwinął się z tym bardzo szybko. Pocieszała się myślą o wigilijnej kolacji w Wielkiej Sali. Pierwsze Święta, które spędza sama i w spokoju. Cieszyła się nawet, że nie będzie w towarzystwie rodziny. Potrzebuje trochę samotności. Po dekorowaniu Sali, Abi z plaskiem położyła się na swoim łóżku w dormitorium. "Nareszcie"- pomyślała z ulgą.
************
Dzisiaj Wigilia. 24 grudnia, poniedziałek. Abigail obudziło światło bijące od śniegu, który leżał miękko na błoniach. Otworzyła powoli oczy. Dosięgła wzrokiem zegara wiszącego na ścianie. 8.34. "Ale wcześnie"- pomyślała Abi. "Zaraz... Dzisiaj Wigilia!"- pomyślała i aż podskoczyła z łóżka. Walburga łypnęła na nią okiem i przewróciła się na drugi bok. Abigail zrozumiała, że zachowuje się trochę za głośno. Jak najciszej ubrała się w ubrania i wyszła z pokoju. We Wspólnym było paru uczniów. W tym Tom Riddle. Ale on nie mógł przeszkodzić Abi w celebrowaniu świąt.
-Wesołych Świąt!- Powiedziała uśmiechnięta do siedzących w pokoju osób. Tom skierował na nią swoje spojrzenie, zwracając w jej stronę twarz. Abi zignorowała to i w szampańskim nastroju wyszła z Pokoju.Chciała pójść na błonie, razem z książką zatytułowaną "Wiersze romantyczne" i popatrzeć sentymentalnie na lśniący śnieg przy zamarzniętym jeziorze. Założyła kurtkę i skierowała się w stronę wyjścia ze szkoły. Zamknęła oczy i wczuła się w tekst wiersza. "Jak pięknie byłoby przeżyć taką miłość...". Nie dokończyła tej myśli i poczuła, jak w coś gwałtownie wpada. Upadła na ziemię.
-Najmocniej cię przepraszam!- Usłyszała męski głos. Popatrzyła niemrawo. Siedziała na ziemi, a Gryfon, Markus Mervin pomagał jej wstać. Abi nie gniewała się na niego. Przecież sama często w kogoś wpada. Zdziwiło ją zmieszanie chłopaka.
-Dobra, nic mi nie jest...- Powiedziała. Otrzepała swoją kurtkę i podniosła wzrok do góry. Markus był całkiem przystojny. Posiadał głębokie, czekoladowe oczy i brązowe loki. Był od niej wyższy, co zresztą nie było trudne. Miał zatroskany wyraz twarzy i w sumie- tak pomyślała Abi- było mu z tym słodko.-Może w ramach rekompensaty zaproszę cię do... Herbaciarni pani Pudifoot?- Powiedział szybko. Abi nie czuła do niego dużego żalu i nie chciała, aby czuł się jakiś winny.
-Markus, naprawdę, nic się nie stało. Nie rób sobie kłopotów- Powiedziała, spuszczając wzrok. Była trochę zawstydzona tą sytuacją... Wyminęła go i poszła w stronę błoni. Po chwili chłopak dobiegł do niej i zagrodził jej drogę.-Ok, to uznajmy, że to randka. Randki mi nie odmówisz, prawda?- Powiedział pewnie.
Abi co najmniej wmurowało. Markus Mervin podobał jej się, ale jakoś tak... Wstydziłaby się coś zacząć z nim. A teraz on, tak sam z siebie... Poczuła jak rumieni się. Chciała coś powiedzieć, ale nie mogła z siebie wydusić żadnego słowa. Jej nogi stały się jak z waty.
-Uznaję to za zgodę. To pójdziemy?- Powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha. Wziął dziewczynę pod rękę i pociągnął za sobą.
*****
Ale się ino romantycznie zrobiło 😅
Święta w końcu. Zostaw po sobie gwiazdkę albo kom. To motywuje mnie do pisania. Dzięki za przeczytanie! 🍕😁🍕💗
CZYTASZ
Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.
FanfictionAbigail Atkins to dziewczyna pochodząca ze sławnego rodu czystej krwi, który od zawsze trafiał do Slytherinu. Zachowuje się jednak w inny sposób niż większość mieszkańców tego domu: nie żywi nienawiści wobec Gryfonów. Ba, nawet im pomaga! Jest równi...