Był 5 grudnia, środa. Tej nocy Abigail bardzo źle się spało i nie znała tego przyczyny. Miała okropny sen. Śniły jej się martwe ciała... Płacz... I wszystko, co straszne. Obudziła się przerażona o 3 w nocy. "Godzina demonów"- zaśmiała się pod nosem". Wstała z łóżka. Sięgnęła po szklankę wody lężącą na komodzie. Nagle usłyszała dźwięk otwierających się drzwi. Jej drzwi. Na chwilę wprost zamarła, czekając z przerażeniem. Zapaliła różdżkę i ujrzała profesora Slughorna.
-Och, przepraszam panno Atkins, że panią obudziłem... Dyrektor pilnie panią wzywa- Powiedział. Abigail zdziwiła się. "O co może mu chodzić?"
-Niech się pani ubierze, zaraz po panią przyjdę, pani siostry już czekają.
-Moje siostry?- powiedziała blondynka ze zdziwieniem. Horacy Slughorn miał nietęgą minę.
-Dyrektor pani wszystko wytłumaczy...- rzekł tajemniczo.*********
Abigail znalazła się w gabinecie profesora Dippeta. Slughorn nie chciał jej zdradzić, czemu budzą ją w środku nocy. W gabinecie czekały już na nią siostry.
-Dzień dobry- powiedziała, wchodząc. Dippet kiwnął jej głową.
-Dzień dobry, usiądź Abigail...- powiedział wyczarowując jej krzesło. Wreszcie przestał się idiotycznie kręcić po pokoju i usiadł przy swoim biurku. Horacy Slughorn stanął przy nim.
-To bardzo smutna wiadomość... Jest przygotowany dla was świstoklik do Doliny Godryka. Wasz dziadek... Niestety, opuścił ten świat...- Powiedział, a Slughorn położył mu rękę na ramioniu. Abigail zamarła. Wiedziała, że to wydarzy się już niedługo... Ale nie myślała, że właśnie teraz. W jej oczach zebrały się łzy. Spojrzała na Jo. Ona też była bardzo przygnębiona tą wiadomością. Jedynie Bella, jak zwykle nie pokazywała żadnych emocji. Aby przerwać tę ciszę, Abi spytała:-Kiedy się teleportujemy?
-Rodzice pań wyrazili zgodę, aby stało się to właśnie teraz- powiedział dyrektor. Abi pokiwała głową.
-To chodźmy- powiedziała do sióstr, które ledwo widziała przez łzy. Na biurku profesora leżał czarny zeszyt, który był świstoklikiem. Profesor Slughorn przed teleportacją Abi, powiedział do niej:-To wielka strata dla całego świata czarodziejów... Twój dziadek wynalazł veritaserum... Pozdrów rodziców...- wyjąkał. Spłakana Abi pokiwała głową i teleportowała się.
*******
Walburga około godziny 7.45 poszła na śniadanie. Nie było już w pokoju dziewcząt, ale to jej nie zdziwiło. Druella i Sybille i tak jej unikały, a z Abigail nie rozmawiała. Ubrała szatę i poszła do Wielkiej Sali. Było w niej jeszcze bardziej głośno niż zwykle, co ją trochę zdziwiło. Znalazła wzrokiem Oriona i Toma. "Gdyby mógł być taki jak on..."- westchnęła nad Riddlem. Usiadła smętnie obok przyszłego męża.
-Cześć- powiedział Orion.
-Co tak głośno?- zapytała Walburga. Black jakoś zbladł.
-Jeszcze nie wiesz...- powiedział, podając jej Proroka Codziennego. Walby wzięła do rąk gazetę. Na okładce widniało zdjęcie Abi i jej rodziny. Wszyscy byli ubrani na czarno. Matka dziewczyny miała na sobie czarny kapelusz. Sama Abigail miała na sobie czarną sukienkę i ciemne buty. Nad zdjęciem widniał napis:
"Umarł Vincent Atkins, twórca Eliksiru Prawdy"
-Nie wiedziałam...- powiedziała Walby. Śmierć ją bardzo zaskoczyła. Wiedziała, że jej dziadek czuje się źle od jakiegoś czasu... I że Abi bardzo go kochała... Było jej żal Abigail. Zrobiło jej się nawet przykro, że tak ją traktowała. Jak powietrze. Ale szybko odtrąciła od siebie tę myśl. "To przecież tylko wina tej stukniętej Abi! Mogła nie być taka tolerancyjna"- usprawiedliwiała się.-To dlatego tak gadają?- powiedziała do Oriona.
-Tak, szczególnie, że ona i jej siostry teleportowały się do domu świstoklikiem dzisiaj w nocy- odpowiedział jej przysłuchujący się rozmowie Avery. Walby zwróciła na niego swoją twarz.
-Skąd wiesz?- spytała. Nie przypominała sobie, żeby ktokolwiek przychodził po Abi w nocy. Chłopak jej jednak nie odpowiedział.
-Myślałem, że jej nie lubisz...- powiedział.
-Bo tak jest!- Zapewniła go trochę nerwowo dziewczyna. Dziwnie na nią popatrzył i na tym skończyła się ich wymiana zdań.**************
Tydzień później
Był 12 grudnia, środa. Tego dnia dziewczyny wróciły do Hogwartu. Każdy obserwował ich zachowanie z nadzieją, że zobaczą coś niezwykle tragicznego, ale siostry zachowywały się bardzo normalnie. "No może ta szurnięta Atkins mniej szczeka"- pomyślał Tom. Abigail była wyjątkowo cicha. Przestała krzyczeć na całą Wielką Salę, nie podskakuje do Mulcibera... A ostatnio, kiedy ktoś wyśmiewał jej drużynę, zamiast rzucać zaklęciami, wybiegła z płaczem. "Wariatka"- myślał Riddle.
*********
Abi siedziała w swoim pokoju. Cisza aż dudniła jej w uszach. Siedziała we własnym pokoju modliła się, czy ktoś wejdzie... Od śmierci dziadka czuje przejmującą pustkę. Nie może patrzeć na cierpienie swojej rodziny i babci, która go tak kochała. A raczej kocha.
Zauważyła, że marzy o tym, aby zniknęła z tego świata. Muzyka przestała być dla niej ostoją. Wszystko zaczęło jej ciążyć. Czuła nicość. To okropne uczucie piekła na ziemi. Kompletnie nie chciała chodzić na te podwieczorki do Klubu Ślimaka. Sztuczne uśmiechy, kondolencje... Miała tego dość. Nawet sprawa Riddla przestała ją interesować. Ma gdzieś jego rodziców.***********
Abigail i Tom spotkali się na następnym dyżurze. Atkins nie była zbyt rozmowna. Miała już nawet gdzieś to, że sama wraca do dormitorium, a Tom idzie na swoje zebrania. Nie chodziło jej o Toma. Chciała za wszelką cenę chronić swoją rodzinę. Widziała co się dzieje z Bellą i chciała temu zapobiec. To by ich zniszczyło. Tego dnia nie wróciła do Pokoju. Poszła pod wieżę Ravenclawu. Chciała zaczekać na siostrę. Wiedziała, że około 4.20 wróci. Oparła się o ścianę korytarza i nagle wszystko się rozpłynęło...
***************************
-Abigail! Abigail!- syknęła Belinda, uderzując ją w ramię. Abi otworzyła ciężkie powieki. Dopiero po chwili rozpoznała w postaci, która obudziła ją z krainy snów, swoją siostrę.
-Czekałam tu na ciebie!- powiedziała wstając. Zrobiła to trochę za szybko i miała mroczki przed oczami, ale to przeszło.
-Wracaj do lochów!- Krzyknęła na nią. Abi posłała jej buntownicze spojrzenie.
-Wiem, gdzie chodzisz w nocy! I nie pozwolę ci, żebyś zniszczyła naszą rodzinę!- zaczęła Abi.-Twoje poglądy są chore! -Belinda uśmiechnęła się wrednie.
-Nasza rodzina już dawno było tak zepsuta! Ja już nie należę do tej rodziny!- krzyknęła na nią. Abi nie wytrzymała. Uderzyła ją otwartą dłonią w twarz. Belinda spojrzała na nią wściekłym wzrokiem. Abigail odwróciła się plecami i pognała do lochów.-Szlamy- wydyszała do obrazu, który ją od razu wpuścił. Znalazła się w pokoju wspólnym. Zauważyła na nieszczęście Toma, który był tu sam.
-Co ty tu robisz?!- Krzyknął na nią. Abi nie zraziła się. Spojrzała na niego groźnie.
-A ty co tu robisz?- powiedziała. Tom rzucił jej niebezpieczne spojrzenie. Abi zobaczyła w nim jakiś dziwny zielony błysk. Poszła do swojego dormitorium i zignowowała chłopaka.**********
Great.
![](https://img.wattpad.com/cover/157711027-288-k477151.jpg)
CZYTASZ
Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.
FanficAbigail Atkins to dziewczyna pochodząca ze sławnego rodu czystej krwi, który od zawsze trafiał do Slytherinu. Zachowuje się jednak w inny sposób niż większość mieszkańców tego domu: nie żywi nienawiści wobec Gryfonów. Ba, nawet im pomaga! Jest równi...