Następny dzień był dla Abigail okropny. Walburga, zgodnie z obietnicą nie odzywała się do niej. Usiadła jak najdalej od niej na śniadaniu. Abi cały dzień nie widziała Williama. "A miałam zamiar go przeprosić..."- pomyślała. Mało tego, spotkała Belindę, która nie zapomniała jej napomnieć, że ma dzisiaj jakieś brzydkie włosy. Abigail niesamowicie odetchnęła z ulgą, gdy znalazła się o 16 w pokoju wspólnym. Jednak to nie był koniec niespodzianek.
Abigail siedziała przy stoliku w Pokoju Wspólnym i czytała podręcznik do zaklęć. Próbowała w utrwalić w pamięci wszystkie ruchy różdżką do poszczególnych zaklęć. Nagle do Pokoju przyszedł jakoś dziwnie zdenerwowany profesor Slughorn. Zdziwiło to wszystkich, bo- po pierwsze- nigdy się nie denerwował i po drugie- rzadko tu przychodził. Abi podniosła głowę znad książek.
-Zawołajcie tutaj wszystkich- powiedział Slughorn i wszyscy uczniowie rozbiegli się do pokojów po resztę uczniów. Nikt nawet nie potrafił się mu sprzeciwić.
Gdy wszyscy uczniowie już stali przed nauczycielem, profesor przemówił poważnym tonem:
-Chciałem, abyście dowiedzieli się tego ode mnie. Jestem bardzo rozgoryczony zachowaniem jednego z uczniów. Otóż, William Lestrange, nasz bardzo dobry uczeń pobił jedną z uczennic, Martę Warren. -Rzekł. Popatrzył po uczniach. Abi położyła dłoń na ustach i zamarła. "Jak on mógł?!"- pomyślała.
-Profesor Dippet w swojej wspaniałomyślności- podkreślił to słowo- pozwolił mu zostać w szkole, ale Slytherin traci 100 punktów, a William nie jest już kapitanem drużyny. -Cygnus Black zdusił krzyk. Drużyna niemrawo popatrzyła po sobie. Kto będzie teraz ich kapitanem?-Bardzo jestem wdzięczny, że dyrektor pozwolił mu zostać. Jednak będzie do końca roku chodzić na specjalne, indywidualne lekcje.-Dodał. -Chciałbym też powiadomić drużynę. Zmieni się skład, bo macie nowego kapitana-Przemówił. Abi gorączkowo zaczęła myśleć. Zobaczył na sobie spojrzenie Toma, ale odwróciła wzrok. "Cygnus? Orion? A może Walby? Jest świetna..."- myślała.
-Waszym kapitanem zostaje panna Atkins. Trzeba jak najszybciej zorganizować pobór do nowej drużyny. -Powiedział, lekko się do niej uśmiechając. Rozległy się lekkie brawa, ale mniejsze u zwolenników Toma, którzy byli wstrząśnięci sprawą z Williamem. Abi była zbyt zaszokowana, by się cieszyć. Ona kapitanem?
-Naprawdę? Profesorze, w przyszłym tygodniu jest mecz, nie możemy go oddać walkowerem, czy William nie może zostać do tego tygodnia, a potem wybierzemy nową drużynę?-Powiedziała. Przecież nie da się tego tak zorganizować...- To będzie najgorszy ich mecz.
-Dlatego powierzam pani to zadanie, bo wiem, że pani sobie poradzi. -Powiedział stanowczo, a Abi dała za wygraną i pokiwała głową.
-Do zobaczenia- powiedział do uczniów i wyszedł z pomieszczenia.********
Następny dzień, w drodze na śniadanie do Wielkiej Sali
-Ale odjazd! A przyjmiesz mnie?- emocjonowała się Joan Atkins, która szła obok Abi na śniadanie. Jej siostra wydawała się nie pocieszona. Odburkiwała jej półsłówkami. Była bardzo ponura.
-Nie, grasz okropnie- powiedziała wchodząc do Wielkiej Sali.
-Czemu?!- buntowała się mała brunetka.
-Mówiłam ci przecież...- powiedziała z głębokim westchnięciem.
-Napiszę list do rodziców! Będą przeszczęśliwi!- krzyknęła Jo, idąc do stolika. Gdy tylko wyszły zza progu Wielkiej Sali, w stronę Abigail rzucili się Ślizgoni.
-Kiedy nabór?
-Weźmiesz mnie?!
-Ale jazda!
-Mam szansę!- przekrzykiwali się. Abi wszystkich ich wyminęła, odpowiadając im niezbyt kulturalnie. Usiadła ponuro obok Oriona. On na nią się nie gniewał, w przeciwieństwie do Walburgi, z którą nawet nie chciała rozmawiać.
-Strasznie, co?- zagadnął do blondynki, która prychnęła.
-Daj spokój. Nie wiem, co będzie na tym castingu- powiedziała, słodząc herbatę.
-Wiesz może, kto chce się kwalifikować?- spytała Oriona.
-Cygnus Black... No ogólnie cały zespół znowu i parę nowych osób... Ta rąbnięta Diana Sunmise chce być ścigającą- powiedział.
-Aha- zakończyła to Abi. Chwilę beznamiętnie mieszała łyżką w swojej owsiance.
-Nie mogę tego jeść. Ja przecież nie toleruję laktozy- powiedziała, a chłopak zaśmiał się.
-Jakiej laktozy?- powiedział. Abi przewróciła oczami.
-Nie ważne... Idziesz ze mną do lochów?- spytała.
-Ok- powiedział, wstając Orion. Abi zauważyła tylko nienawistne spojrzenie Black, ale je zlekceważyła. Walburga non stop gadała z Druellą, ale Abi zdawała sobie sprawę, że robi to tylko dlatego, by ją zirytować. A ona nie miała zamiaru się dać.************
Była godzina 17, czyli godzina w której najwięcej osób dobija się o miejsce w Pokoju Wspólnym Ślizgonów. Przy wejściu, na tablicy, gdzie wywieszane są informacje, widniała kartka. Był na niej napisany tekst ładnym charakterem pisma. Każdy wchodząc, stawał zainteresowany i czytał tę wiadomość. Inny też nie był Tom, który musiał wiedzieć o wszystkim, co się dzieje.
Drodzy Ślizgoni!
Jak wiecie, dzięki profesorowi Slughornowi zostałam kapitanem naszej drużyny. Nabór nowych graczy do niej zaczyna się w czwartek 25 listopada o godzinie 17 (przedtem rozgrzejcie się) na boisku. Przypominam, iż drużyna quidditcha składa się z 1 obrońcy, 1 szukającego (którym jestem ja), 3 ścigających i 2 pałkarzy. Mam nadzieję, że odkryjemy jakieś nowe talenty.
Abigail Atkins, kapitan drużyny
Tak brzmiała ta wiadomość. Do tablicy ogłoszeń podeszła Abigail. Stanęła obok Toma, który zagadnął:
-Świetnie sobie pani radzi, panno Atkins- rzekł. Abi spojrzała się na niego, ale nie zauważyła kpiącego uśmiechu, tylko raczej wyczuła chłód.
-Dziekuję. Dzisiaj pan, panie Riddle, na eliksirach stworzył chyba najlepszy eliksir. -Powiedziała.
-Och, wydaje mi się, że to nie tylko moja zasługa- oznajmił. Abi zdecydowała się zejść z tego oficjalnego tonu.
-Jutro znowu dyżur... Nie chce mi się- powiedziała szczerze.
-Przynajmniej jest spędzony w dobrym towarzystwie- powiedział, a Abi prychnęła.************
Następny rozdział i nabór! 🍕😀🍕💗
CZYTASZ
Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.
FanfictionAbigail Atkins to dziewczyna pochodząca ze sławnego rodu czystej krwi, który od zawsze trafiał do Slytherinu. Zachowuje się jednak w inny sposób niż większość mieszkańców tego domu: nie żywi nienawiści wobec Gryfonów. Ba, nawet im pomaga! Jest równi...