23 stycznia, 1946 rok, środa.
Abigail Riddle obudziła się. Powolno zaczęła otwierać swe powieki. Wszystko wydawało jej się takie jasne i pełne blasku. Po chwili zrozumiała, że musi być w szpitalu św. Munga. Spojrzała się na swoją prawą stronę. Tam siedział Tom, który spał, opierając brodę na swojej dłoni. Jednak po chwili, jakby wiedząc, że jego żona się wybudziła, otworzył oczy i bardzo ucieszył się na widok Abi.
-Abi... Kochanie...- Wydusił z siebie. Był bowiem całkiem zestresowany tą całą sytuacją. Winił siebie, martwił się o ich dziecko i o swoją Abigail. Przytulił ją do siebie i zaczął obcałowywać po policzkach. Po chwili, pani Riddle odezwała się:
-Dobrze się czuję... A z dzieckiem wszystko dobrze? Ja nie chcę znowu poronić...- Zaczęła. Tom przerwał jej.
-Tak się nie stanie. Magomedyk powiedział mi, że ciąża przebiega prawidłowo, ale musisz bardziej na siebie uważać. Już ja o to zadbam. I tak jestem zły na siebie, że cię odpowiednio nie dopilnowałem. Powiedz mi tylko, co sprawiło, że zemdlałaś- rzekł. Abi spuściła wzrok. Nie chciała na razie mówić mu o tym całym przykrym zajściu. Całe szczęście, bo akurat do sali wkroczył lekarz.
-Widzę, że wybudziła się pani. To bardzo dobrze. Pani stan jest stabilny, aczkolwiek jest pani dość słaba, dlatego wypuścimy panią w piątek. Płód rozwija się prawidłowo, ale jeszcze jedna taka sytuacja i może być dużo gorzej. Proszę na siebie uważać i nie denerwować się-powiedział. Abigail posłusznie pokiwała głową. Zastanawiała się, czy powiedzieć o tym Tomu, czy może nie. Gdy Magomedyk wyszedł, oznajmiła do męża:
-Potem ci powiem. Za to ty poopowiadaj mi o Ministerstwie i naszej rezydencji. Czy Kuchcik miewa się dobrze? A nasz kotek? A...-. Wtem Riddle przerwał pytania i domysły swojej ukochanej.
-Wszystko w porządku, skarbie. Przez twoją nieobecność nie mogło się przecież tak wiele zmienić- zaśmiał się.
-Nie mówmy o pracy. Chcę, byś odpoczywała. Potrzeba ci czegoś?- Spytał. Abigail poprosiła tylko o mocno zieloną herbatę, z jedną łyżeczką cukru. Tom wyszedł z sali, chcąc jak najszybciej spełnić życzenie swojej żony. A Abi została sama ze swoimi myślami.
*******************************************
25 stycznia, 1946 rok, piątek. Godzina 18.
Abigail, całe szczęście, już wyszła ze szpitala. Czuła się dobrze i jej stan zdrowia był dobry, lecz Toma niepokoiło dziwne zachowanie jego ukochanej żony. Wreszcie, gdy oboje byli w rezydencyjnej bibliotece, Abi postanowiła mu o tym wszystkim opowiedzieć.
Najpierw zbliżyła się do regału z książkami. Uśmiechnęła się na myśl, że wszystkie je już przeczytała. Poczuła, że Tom podszedł do niej i objął ją. Abigail jednak cofnęła się i odwróciła w jego stronę.
-Tom... Chciałabym ci powiedzieć, dlaczego zemdlałam. Ten dzień był trudny dla nas wszystkich w Ministerstwie-zaczęła swoją opowieść.
-Miałam naprawdę sporo rozpraw. Najgorsze było to, że znałam większość ludzi, którym dawałam wyrok śmierci lub dożywotni pobyt w Azkabanie. To było trudne. Ale najgorsze było to, gdy przyszła moja siostra-powiedziała. Wtedy zrobiła krótką chwilę, podczas której Tom złapał ją za dłoń. Rozumiał jej odczucia.
-Życzyła mi wszelkiego nieszczęścia, śmierci... Wyglądała jak obłąkana. Według prawa musiałam skazać ją na śmierć. To było okropne... Co by powiedzieli moi rodzice... Choć wiem, że byli za wszelką sprawiedliwością i raczej rozumieli, że Bella zasługiwała na karę... Ale mimo to mam ogromne wyrzuty sumienia...- Pani Riddle rozpłakała się. Tom przytulił ją. Szczerze miał do siebie pretensje o to, że tego lepiej nie dopilnował. W ten sposób zaoszczędziłby stresu jego żonie i przy okazji dziecku. Ujął twarz Abi w dłonie i począł jej tłumaczyć:
-Abi, nie mogłaś inaczej postąpić. Gdyby przeżyła, to kto wie, czy nie zabiłaby nas i innych bliskich nam ludzi. Popatrz na to z tej strony, ile ludzkich żyć mogłaś uratować! A poza tym, twoi rodzice z pewnością zrozumieliby twoją postawę. Byli przecież bardzo światłymi czarodziejami- tłumaczył jej wszystko. Abigail nawet uśmiechnęła się lekko przez łzy.
-Będziesz pracowała krócej. A za jakiś czas, pójdziesz na urlop. Musisz o siebie dbać teraz- powiedział. Starł łzy z twarzy swojej żony, która nadal płakała.
-Czemu płaczesz? Abi, naprawdę, postąpiłaś słusznie- rzekł. Abi zaczęła jednak chlipać jeszcze mocniej.
-Jest jeszcze jedno- oznajmiła przez łzy. Tom popatrzył się na nią pytającym wzrokiem.
-Musimy przywieźć tu moje pianino z Doliny Godryka, bo nie grałam od miesięcy. Dlatego płaczę- roześmiała się, razem z Tomem.
-Oczywiście- powiedział jej mąż i zastanowił się, czemu Abi nie powiedziała mu tego wcześniej. Przecież to żaden problem! Ucałował jednak czule swoją żonę, mając nadzieję, że wszystko się ułoży i że już nie martwi się tak Belindą jak wcześniej.
CZYTASZ
Tom Riddle. Miłość, która zmienia ludzi.
FanficAbigail Atkins to dziewczyna pochodząca ze sławnego rodu czystej krwi, który od zawsze trafiał do Slytherinu. Zachowuje się jednak w inny sposób niż większość mieszkańców tego domu: nie żywi nienawiści wobec Gryfonów. Ba, nawet im pomaga! Jest równi...