Rozdział 1

465 11 1
                                    

...
..
.

... Światło i mrok...
Mówi się, że Bóg stworzył wszystko co dziś znamy, świat, niebo, florę, faunę czy nas.. Jednak nikt nigdy się nie zastanawiał co było przed samym Bogiem, czyż nie? Dokładnie.

W końcu, nim narodził się Bóg, musiało coś być. Nie mógł się on wziąć z nikąd. Nie ma nic, z niczego....

Na początku był chaos. Wieczny mrok, gdzie nie znane było pojęcie dobro i zło. Przez setki, jeśli nie miliony lat, panował chaos w kompletnej nicości. Aż w końcu, narodziła się materia z tego chaosu. Materia, która zapoczątkowała istnienie.. Materia z której narodziłem się ją. Pan życia i śmierci, Bóg wszystkiego i niczego, władca wszechobecnego chaosu; Bhunivalze ( Bunawelze)

Tak, to ja byłem przedwiecznym... To ja byłem.. Nie... To ja jestem pierwszym, który stworzył wszystko. W wiecznym chaosie, jednak przez setki tysięcy lat, w końcu uznałem, że chaos nad którym panuje, zaczyna mnie nudzić... Toteż dlatego stworzyłem istotę, istotę, która miała od początku jej stworzenia, stać się moim wrogiem. Tak też się stało. Nazwałem tę istotę Bogiem. Po prostu był to Bóg.

Nakazałem mu stworzenie świata, na którym mają zamieszkiwać istoty, na jego podobieństwo. Rozkazałem mu również stworzyć sobie królestwo, w którym tylko on jest Panem,aby pewnego dnia, stanąć naprzeciw niego jak wróg, przeciw wrogowi.

Jak mu nakazałem, tak uczynił... Dałem mu tysiące lat przygotowań. Stworzył świat, drzewa, wodę, roślinność, florę, faunę.. A na samym końcu stworzył ludzi, lecz co ważniejsze, stworzył swoją wielką armię składającą się z aniołów i dał im wolną wolę.

To był błąd..

Koniec końców, część jego armii stanęła naprzeciw niemu. Pierwszy z nich nazywał się Lucyfer i został zesłany, do podziemi, stając się swego rodzaju, demonem. Wkrótce potem, powstały upadłe anioły. W ten sposób przez Boga, powstały 3 frakcje, które od setek tysięcy lat walczą ze sobą o dominację. Anioły, demony, diabły... Wszystko to wywodzi się z chaosu.. Mojego chaosu.

A polem bitwy stał się świat, który tak bardzo ukochał sobie Bóg... Jednak ja, jako władca przedwieczny, nie będę trwał w nieskończoność bezczynnie, w końcu mnie też, należy się chwila rozrywki czyż nie? Toteż ja, przez tysiące lat wybierałem sobie człowieka, który miał zostać moim ziemskim odpowiednikiem, nie... Miał stać się ze mną jednością, jedno ciało, dwa umysły. Tak też się działo, aż po dziś dzień. Gdzie narodził się chłopiec, który miał zostać moim wcieleniem...

I tak oto narodził się chłopiec o imieniu Jhin.. Nie wiedział co go czeka, a to właśnie on, miał sprowadzić chaos na ten świat..

================================
Rzeczywistość..
================================

Spojrzałem leniwie przez szybę samochodu, w którym siedziałem wraz z moją mamą..Tak właśnie odwoziła mnie do szkoły, w końcu to ma być moja nowa szkoła....

Dostrzegłem wielki, zarazem bardzo zadbany budynek.. Akademia Kuou.. Westchnąłem cicho.

- Pewnie jest Ci teraz ciężko? Co? - Spytała mama, powoli parkując przy ulicy.
- Dlaczego? - Odpowiedziałem pytaniem na pytanie, odpinając pasy.
- Wiesz, znowu zmieniasz szkołę, znowu będziesz musiał wszystkich poznać. - Ciągnęła dalej.
-... - Spojrzałem się na nią znacząco. - Dam sobie radę. - Wystawiłem ku niej pięść.
-... Tak. Wiem, że dasz radę. - Przybiła ze mną żółwia, uśmiechając się przy tym.

Wyszedłem z samochodu, zamykając zaraz drzwi. Stałem przed główną bramą do akademii.

- Spory budynek, większy niż myślałem.

Zrobiłem jeden krok do przodu i natychmiastowo wręcz poczułem uścisk na palcu.

-!?
- Hej partnerze. - Usłyszałem w głowie, głos Bhunivalze..
- Bhunivalze?
- Czujesz to samo co ja? - Spytał poważnie.
- Co masz namyśli? - Rozejrzałem się ostrożnie w około.
- Tutaj, aż roi się od demonów i diabłów. Bądź czujny.
- Tak wiem, pamiętam.

Demony i diabły są w tej szkole, kto by przypuszczał? Wygląda na to, że tak jak w poprzedniej może być tu całkiem interesująco.... Fakt, Bhunivalze ma rację. Czuć tutaj ogromną aurę, czuję to między innymi przez mój Sacred Gear.

Pierścień mizantropii.

Dzięki niemu, połączony jest ze mną Bhunivalze. Nie.. Dzięki niemu, obydwoje jesteśmy jedną osobą. Jednak nie mogę zapomnieć...

Nie mogę zapomnieć, że niewolno mi... Przynajmniej na razie, ingerować w ten drugi świat. Jednakże... Muszę się mieć też na baczności... Wydzielam potworną aurę, która nie należy ani do diabła ani do demona a już tym bardziej nie do anioła. Jednakże, nauczyłem się za młodu ukrywać swoją aurę. Przez co nie mam jakichś większych problemów.. Chyba, że trafi się ktoś na tyle silny, aby ją wyczuć.. Bowiem nie wszystko w życiu da się ukryć czyż nie?

W porządku... Pora przekroczyć granicę tejże szkoły... Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Ruszyłem przed siebie, zbierając spojrzenia tutejszych uczniów. Cóż, chyba było widać, że jestem tu nowy... A tak bardzo chciałem, abym nie wzbudzał większego zainteresowania... Cholera.

Wszedłem w końcu do szkoły. Na korytarzu było sporo uczniów. Rozejrzałem się w około, szukając wzrokiem sekretariatu.
Tak jak myślałem, to znacznie większy budynek niż wygląda.

- Świetnie. Nie wiem gdzie właściwie mam iść. Intuicja podpowiada mi, że sekretariat powinien być gdzieś na tym piętrze... Bingo!

Chwila błądzenia wzrokiem nie poszła na marne. Jakimś cudem udało mi się tam trafić.

W porządku.. Zaczynajmy przedstawienie.

Zapukałem do drzwi sekretariatu. Zaraz po tym przede mną pojawiła się, otwierająca mi drzwi, młoda kobieta. Całkiem ładna swoją drogą. Wyglądała na straszą niż ja. Być może, jest tu kimś w rodzaju praktykantki? Lub coś w tym rodzaju?

- Tak słucham? - Spojrzała się na mnie z uśmiechem.
- Tak, nazywam się Jhin, Jhin Hachijo. To mój pierwszy dzień w szkole i nie wiem...
- Aaa... To ty jesteś tym nowym uczniem w takim razie... O którym mówiła Pani dyrektor. Od razu pozwolę sobie, się Tobą zająć. - Wystawiła ku mnie dłoń. - Nazywam się Asako, właściwie to jestem tylko sekretarką ale wszystko na Twoje przyjęcie jest już przygotowane. Dlatego proszę pozwól ze mną. Musimy dokończyć formalności.
- W takim razie, słucham Panią uważnie. - Uścisnęliśmy sobie dłonie.
- Na początek nieco Cię tutaj oprowadzę, abyś miał chociaż jakiekolwiek rozeznanie w terenie. - Zaśmiała się.
- Będę wdzięczny. - Poprawiłem torbę na ramieniu.

Jak powiedziała tak zrobiła, zaczęła mnie oprowadzać po licznych korytarzach, tłumacząc gdzie odbywają się poszczególne lekcje. Gdzie znaleźć kluby zainteresowań. Następnie wyprowadziła mnie na podwórze gdzie znajdował się spory plac, zaś w środku niego było boisko na którym właśnie odbywał się mecz. W końcu doprowadziła mnie do starej części szkoły. Gdzie znajdował się jeden ze starszych budynków, przypominający nieco coś w rodzaju kościoła.

Jednakowoż nim nie był, wyczuł bym..Jednakże...

- Ciekawe. - Powiedziałem w myślach.
- Nawet bardzo. - Dodał Bhunivalze.
- Ten budynek, to budynek klubu okultystycznego.
- Budynek klubu okultystycznego? - Powtórzyłem po niej.

Dokładnie go obejrzałem. Czuć było w nim ogromną aurę demonów.

-!?

Kątem oka dostrzegłem jakąś postać w oknie, na piętrze. Długie czerwone włosy,nie, nie czerwone, to były wręcz szkarłatne włosy. Nie widziałem twarzy, jednak było czuć ogromny potencjał od tej osoby. Chyba zainteresuję się tym miejscem.

===========================

===========================

- Akeno?
- Tak, przewodnicząco?
- Kim jest ten chłopak?
- Nie mam pojęcia, myślę, że to ktoś nowy.
- Mhm...
- Dlaczego pytasz?
- Jest w nim coś... Dziwnego, coś czego nie umiem wytłumaczyć.

Jego twarz wydawała mi się być dość znajoma, nie wiem skąd, choć może mi się tylko to wydawało...

* Highschool DxD: Jhin *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz