Następne dwa tygodnie były właśnie tym czego najbardziej się obawiała. Wszystko rozeszło się po kościach. Coraz mniej z ojcem zajmowali się tym, co działo się wcześniej, a zaczęli codziennością.
Wszystko rozeszło się po kościach. Po za nią, bo pozostał w środku niej rozłam. Od zawsze chowała wszystko w sobie, więc i to zakopała tak głęboko, by samej nie czuć tego, że ostatnia sytuacja ją bolała. Wyklinała samą siebie, że uwierzyła głupio, że kiedy jest się w dobrym miejscu, to nie przeżywa się ciężkich chwil przez tych, których uważa się za najbliższych. Niby człowiek wiedział, a jednak się łudził, że to te osoby zawsze będą chronić i ocalać od upadku. A jednak każda osoba kiedyś sprawi ból jak i uśmiech. Kiedy w takim razie można nazwać osobę bliską, a kiedy wrogiem?
Szlaban minął, choć tak naprawdę po prostu żadne z nich nie zwracało na niego uwagi. Niedzielę, czyli dzień wolny poprzedzający nowy tydzień spędzała u Hawksa, który zbyt długo dawał jej taryfę ulgową i musiał w końcu o wszystko dokładnie się wypytać i ustalić.
Siedziała na kanapie, na której jeszcze niedawno przemywał jej rany, a ona myślała o ojcu w szpitalu. Tym razem czekała jednak na to co powie jej Hawks, który dziś ją tu zabrał. Spotykanie się na mieście i rozmawianie o takiej sprawie byłoby szczytem głupoty. W U.A. tym bardziej. Mieszkanie Hawksa było jednym z niewielu odpowiednich miejsc. Zabrał ją tu on sam, umawiając się wcześniej pod U.A. Dla niej ta droga zajęłaby komunikacją miejską dwie godziny, więc wolał jej i sobie tego oszczędzić, bo jeszcze ktoś zauważyłby ją tu wchodzącą.
- Chcesz coś do picia? - zapytał, będąc w kuchni.
- Wody, jeśli to nie problem. - powiedział zaniepokojona widokiem Hawksa. Zamyślony wzrok wbity miał w blat, a ona zastanawiał się co zaprząta mu głowę i o co dokładniej chce się jej zapytać.
Hawks biorąc najzwyklejszą szklankę nalał jej szybko wody, piórami które kontrolował podnosząc wszystkie potrzebne rzeczy. Wziął ją potem do ręki i przechodząc do salonu podał Mayumi szklankę.
Jedną nogę zgiął i usiadł na niej na kanapie, zwracając się prosto w Mayumi stronę. Jego ogólne wiercenie jeszcze mocniej ją niepokoiło.
- Keigo, mów już, bo zaczynasz mnie przerażać bardziej niż mój ojciec.
- Jak dokładniej przebiegał atak na U.A.? - spytał w końcu, a jego wzrok wskazywał na to, że wręcz wyczekuje u niej teraz jakiegoś załamania.
Mayumi podniosła brwi, nie rozumiejąc skąd u niego taki lęk o ten temat.
- Mówiłam już Ci przecież. - odpowiedziała powoli, nie rozumiejąc o co tu chodzi.
- Tak, że przerwali wam zajęcia wtedy złoczyńcy, zostaliście rozdzieleni i musiałaś walczyć z kobietą, która miała wisiorek Kasumi. Bardziej szczegółowo chcę.
- Po co? - spytała ostrożnie i powoli.
Hawks lekko się zawahał i przeniósł na krótko wzrok w stronę stołu po prawej.
- Nie sądzisz, że to zbyt duży zbieg okoliczności? - powiedział w końcu.
- Ale co?
- Pomyśl tylko. Atakują Was, a Ciebie AKURAT teleportują do kobiety która AKURAT dostała wisiorek Twojej zmarłej przyjaciółki i stwierdziła, że założy go AKURAT na coś takiego. Taki zbieg okoliczności jest zbyt mało prawdopodobny, a ja nie wierzę w przypadki.
Mayumi natychmiast stało się zimno, gdy doszło do niej co sugerował Hawks. Przełknęła ślinę i wzięła głęboki wdech. Obleciał ją strach, a to przed czym było najgorszą wizją z jej koszmarów.
CZYTASZ
Unwanted child - Hawks x Oc [Poprawki]
FanfictionDziecko wychowane w bólu i cierpieniu nie jest świadome, że są one czymś nienaturalnym. Widzi bawiące się dzieci na placu zabaw, które są szczęśliwe, pełne życia i nadziei, a koło nich troskliwych rodziców. W głowie zaczynają narastać po raz pierwsz...