Star City, 23 października 2026
Rosline poluzował krawat na swojej szyi, schodząc po schodach szkoły. Wokół niego panował gwar i zamieszanie. Lekcje skończyły się właśnie dla sporej ilości uczniów Starling Academy, więc nic dziwnego, że wielu z nich było tak radosnych. Młody Queen nie był. I pewnie jeszcze długo nie będzie.
Tydzień temu pochował ojca, a właściwie tylko jego łuk i kawałek kaptura z zielonego stroju Szmaragdowego Łucznika. Bo tylko tyle udało się znaleźć Supermanowi z katastrofy. Oliver Queen alias Green Arrow poświęcił swoje życie, żeby uratować Metropolis. I po tym wszystkim nawet nie mogli pochować go jak należy, ponieważ ciało zostało rozerwane na miliardy małych kawałeczków.
Młodemu bohaterowi ciężko było pogodzić się z tą stratą.
Minął grupkę roześmianych dzieciaków z młodszych klas i wyszedł poza teren akademii. Skręcił w lewo i ruszył przez park w kierunku, gdzie miał czekać na niego szofer. Kiedy miał jakieś jedenaście lat okazało się, że długoletni kamerdyner rodziny Queenów, Micheal While, spiskował przeciwko jego ojcu razem z Terrencem Jamesem, ojcem przyjaciela jego starszego brata. Robili to z polecenia Lexa Luthora. Od tamtego czasu jego rodzina nie miała żadnej służby, poza jedną sprzątaczką. Gdy zginął jego ojciec, matka nalegała, aby wynająć kogoś, kto będzie zawoził go do i ze szkoły. Ross miał zamiar się buntować, ale Roy poparł zdanie Dinah. Więc najmłodszy członek rodziny zdecydował się nie sprzeczać.
Choć nadal miał uraz, pamiętając, jak While wziął go na zakładnika, gdy jego zdradza wyszła na jaw.
Ross czasem budził się w nocy, czując zimną lufę pistoletu przy swojej skroni. Tak, jak tamtego dnia.
- Cześć, Rosline. - przystanął i spojrzał na młodego mężczyznę siedzącego na ławce.
- Yo... - wytężył pamięć, próbując przypomnieć sobie jego imię – Connor.
Connor Hawke był wyższy od niego o centymetr lub dwa. Miał krótko ostrzyżone blond włosy i niebieskie oczy. Byli do siebie dość podobni i gdyby nie ciemniejsza skóra Connora, jak u Latynosa, Ross mógłby uznać go za swojego zaginionego brata. Jednak oboje jego rodzice byli bladzi, jak typowi biali i taki Connor raczej nie miał większych szans urodzić się z taką karnacją w jego rodzinie. Więc to podobieństwo zrzucił na karb przypadku.
Poznali się w ubiegłe wakacje. Hawke twierdził, że sprowadził się dopiero co do Star City i któregoś dnia zaczepił Queena na mieście, potrzebując pomocy ze znalezieniem jednego miejsca. Chłopak uczynnie zaproponował swoje przewodnictwo, a starszy chłopak w ramach podziękowania zaproponował mu coś do picia. Od tego czasu czasem na siebie wpadali.
- Słyszałem o twoim ojcu. Bardzo mi przykro. - wstał i podszedł do niego ze zbolałą miną. Niższy skinął drętwo głową, jakby zapomniał, że ktoś może mu składać kondolencje.
- A... Tak. Dziękuję.
- Gdzie idziesz?
- Kawałek dalej czeka na mnie szofer. - mruknął z niezadowoleniem – Mama bardzo wszystko przeżywa i namówiła mnie, żeby wynająć kogoś, kto będzie mnie woził. - pożalił się, a Connor pokiwał w zrozumieniu głową, jakby fakt, że nadopiekuńczy rodzice zatrudniający dla dzieci specjalnego szofera był czymś normalnym. „Tak, wiem o czym mówisz. Przechodziłem to samo trzy lata temu" - zdawał się mówić, choć z tego co Ross zdążył się dowiedzieć na jego temat, Hawke pochodził z biednej, rozbitej rodziny.
- Rosline, mógłbym zadać ci hipotetyczne pytanie? - spytał tajemniczo. Splótł dłonie za plecami i spacerkiem ruszyli przez park.
- Hmm... - wydał z siebie długi pomruk, marszcząc brwi. Nie miał ochoty na żadne pytania. Hipotetyczne szczególnie. Nie miał siły o niczym myśleć. Jednak coś w minie drugiego chłopaka mówiło mu, że usilnie stara się nie pokazywać po sobie, że mierzy się teraz z jakimś wielkim dylematem – Wal. - westchnął.
CZYTASZ
The Queens
Fanfiction"Jeszcze będziemy szczęśliwi, kiddo." Pierwszy był Green Arrow, potem Speedy. Inna, stworzona przeze mnie historia Team Arrow. Czerpię z różnych źródeł od komiksów, przez animacje i serial Arrow kończąc. A przede wszystkim - z mojej własnej wyobra...