Carol zajrzała do jadalni, aby sprawdzić jak Ross radzi sobie z nakrywaniem do stołu. Gdy przyszedł do niej dziesięć minut temu z pytaniem czy może jakoś pomóc przy kolacji, nazwała go małym dżentelmenem. Chłopiec napuszył się z dumy i kobieta przez chwilę odniosła wrażenie, że patrzy na najlepszego kumpla jej chłopaka. Z tego też powodu miała pewne obawy, co do tego, jak chłopiec sobie radzi. Jeśli umiejętności do prac domowych odziedziczył po ojcu, całkiem możliwe, że zdążył stłuc całą zastawę, rozerwać obrus, a duży żyrandol spadł na ziemie, roztrzaskując stojący pod nim stół.
Na szczęście przez szparę zobaczyła, że następca Green Arrowa zdążył już ułożyć prawie wszystkie zastawy zgodnie z przepisami savoir-vivre – czego oczywiście od niego nie wymagała, ale jak widać dobre maniery i znajomość reguł życia wyższych sfer ominęła Olivera, przenosząc się od razu na jego syna. Moira Queen słynęła z tego, że wręcz terroryzowała męża oraz służbę swoją manią na tym punkcie. Zapewne byłaby bardzo dumna z wnuka.
Ferris odsunęła się od drzwi i wróciła do kuchenki. Złapała widelec i poruszyła nim smażące się na patelni kotlety. Nagle poczuła, że kręci ja w nosie i kichnęła – oczywiście w przeciwnym kierunku niż ich obiad.
-Na zdrowie.
Aż podskoczyła i rozejrzała się po kuchni.
-Och, Rory. - westchnęła, dostrzegając siedzącego przy stoliku chłopaka z książką. Uniósł głowę i spojrzał na nią pytająco – Zapomniałam, że tu siedzisz. Jesteś taki chichy... - uśmiechneła się do niego przyjaźnie, kręcąc lekko głową – Co czytasz? - zainteresowała się.
-Percy'ego Jacksona. - odparł, wracając spojrzeniem do książki.
-Fajne? O czym to? - sama również wróciła do gotowania, ale to nie znaczyło, że będą znów siedzieć w ciszy. Nikomu nie przyznałaby się do tego głośno, ale to chyba Rory'ego najbardziej lubiła z synów Olivera i Dinah. Oczywiście, Ross był przeuroczy, a Royem wielokrotnie zajmowała się z Halem, bardzo go lubiła, ale Sharper był specyficzny – cichy, spokojny i lubiący czytać. A ona miała słabość do ludzi lubiących czytać, chociaż sama nie często miała czas, aby to robić.
-O współczesnych greckich półbogach. - odparł wymijająco. No tak. Czy Carol wspominała o tym, że Rory jest cichy? Rory jest zwyczajnie małomówny i skryty. A przynajmniej miała taką nadzieję. Możliwe, że po prostu jest dupkiem.
-Skończyłem! - oznajmił Ross, zaglądając do kuchni.
-Świetnie. Dziękuję ci. - rzekła, posyłając mu ciepły uśmiech – Zawołasz Hala i Roya? Są w ogrodzie. - poprosiła. Blondynek pokiwał głową, przebiegł przez kuchnię i poleciał do garażu, gdzie znajdowało się najbliższe wyjście do ogrodu.
Po chwili Queen wrócił z nietęgą miną.
-Co się stało? - spytała, wyłączając prąd pod patelnią i zbliżyła się do niego.
-Wujek Hal kazał mi sobie iść i nie przeszkadzać. - powiedział powoli, wbijając wzrok w swoje skarpetki.
Carol poczuła jak coś się w niej gotuje. Przełknęła ciężko ślinę.
-Chłopaki, umyjcie ręce przed jedzeniem, co? - zaproponowała, siląc się na spokój – A ja ściągnę wujka Hala na ziemię. - dodała, niemalże warcząc i ruszyła do wyjścia.
Fyres wymaszerowała szybkim krokiem z kuchni, przeszła przez garaż i wparowała do ogrodu, rozsiewając wokół siebie burzową aurę. Gdyby się przyjrzeć, prawdopodobnie dostrzegłoby się małe pioruniki uderzające od niej, niczym od chmury burzowej.
CZYTASZ
The Queens
Fanfiction"Jeszcze będziemy szczęśliwi, kiddo." Pierwszy był Green Arrow, potem Speedy. Inna, stworzona przeze mnie historia Team Arrow. Czerpię z różnych źródeł od komiksów, przez animacje i serial Arrow kończąc. A przede wszystkim - z mojej własnej wyobra...